Jarosław Kaczyński, aby dogadać się z bankiem, postanowił wypowiedzieć umowy wynajmu lokali poselskich PiS-u w całej Polsce. Dzięki temu polepszy zdolność kredytową, choć nie jest pewne, że to pomoże klubowi, który ma coraz trudniejszą sytuację finansową. Nie tylko ciąży na nich kredyt, brak zwrotu kasy z PKW, ale też przyszła kampania prezydencka, która pochłonie kolejne miliony złotych. Miliony, których PiS już teraz nie ma.
Jarek Kaczyński obniża koszty, pozbywając się lokali partyjnych
Jarosław Kaczyński coraz bardziej popada w kłopoty. Przez to, że klub Jarka szura po dnie, gdyż skarbonka świeci pustkami, on z desperacją szuka koła ratunkowego, aby móc utrzymać partię w miarę dobrym stanie finansowym.
Aby móc poprawić swoją zdolność kredytową i tym samym być lepiej postrzeganym przez bank, w którym wziął kilkanaście milionów kredytu, chce przyspieszyć proces wypowiadania umów najmu na lokale wyborcze, które znajdują się w całej Polsce. Mimo że czynsz był opłacany ze składek członkowskich, to w dokumentach obciążał on sam klub, więc, aby poprawić zdolność kredytową, należy się ich pozbyć.
Henryk Kowalczyk, który jest skarbnikiem partii, dyplomatycznie powiedział o tych doniesieniach, że ta struktura partyjna jest już nieaktualna. Jak można przeczytać na łamach portalu Money.pl:
Rzeczywiście umowy na część lokali będą wypowiadane. One i tak powstawały przy strukturze partyjnej opartej o sto okręgów senackich, więc są już nieaktualne — wskazuje.
Porządki w tych strukturach były planowane, ale na jesień. Nie trzeba wiele myśleć, aby wiedzieć, że zostały one przyspieszone przez trudną sytuację finansową klubu PiS.
Klub PiS potrzebuje pieniędzy, jak ryba wody
Anonimowy rozmówca portalu Money.pl, który jest blisko najważniejszych polityków obecnej opozycji, stwierdził, że przyszłość finansowa Prawa i Sprawiedliwości zapowiada się w czarnych barwach. Nie tylko już teraz jest duży problem z wypłacalnością, ale najbliższe wybory prezydenckie też nie zapowiadają się najlepiej dla klubu Kaczyńskiego, ponieważ:
Bank jest państwowy i trudno tam o obiektywne czynniki. Obecna większość rządząca postanowiła mocno w nas uderzyć przed kampanią prezydencką. Jeśli przez kilka miesięcy nie będzie kasy, to przewaga kandydata drugiej strony będzie poważna. Kampania prezydencka jest bezzwrotna, dlatego miała być całkowicie finansowana ze zwrotu na kampanię parlamentarną. Zwrotu, którego wciąż nie dostaliśmy
Jarosław Kaczyński chce postawić na kogoś, kto jest mniej popularny w polityce. Tak, jak zresztą zrobił to w 2015 roku z Andrzejem Dudą. Jednak aby i teraz plan się udał, potrzeba dużej sumy pieniędzy, aby wypromować mało znanego polityka PiS-u. Więcej, aniżeli byłoby potrzebne przy bardziej znanym nazwisku.