"Posłałam córkę do prywatnej szkoły średniej, bo tam uczy się córka mojej kuzynki. One sobie bardzo zachwalają tę placówkę, więc stwierdziłam, że warto spróbować, zwłaszcza że Milena do tej pory nie odnajdowała się w publicznej. Jednak nie spodziewałam się, że wyjdą z tego same problemy. Moja córka po kilku dniach od rozpoczęcia roku szkolnego powiedziała, że chce, abym jej wymieniła całą garderobę, bo do tej szkoły trzeba ubierać się modnie. Inaczej wcale nie pójdzie do żadnego liceum".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moja córka chce, abym wymieniła jej garderobę na markowe ubrania
Milena zawsze miała kłopot w podstawówce, nie tylko z nauczycielami, ale i z rówieśnikami. Nie potrafiła się z nimi dogadać, ani współpracować. Tak więc przez całą podstawówkę ona się tam męczyła, a ja miałam skaranie boskie. Właśnie dlatego liceum wybierałyśmy bardzo dokładnie. W końcu, po namowach mojej kuzynki, zdecydowałam się posłać swoją nastolatkę do szkoły prywatnej.
Córka będzie miała tam lepsze warunki rozwoju, a kadra oferuje indywidualne podejście do ucznia. Kuzynka wychwalała tę szkołę wniebogłosy, jaka ona jest fantastyczna. Właśnie dlatego postanowiłam zapisać własne dziecko do tej szkoły, choć teraz nie wiem, czy to był dobry pomysł. Wszystko przez "niepisane zasady" panujące w tej placówce.
Problemy się mnożą
Kiedy córka wróciła ze szkoły, postanowiłam ją wypytać, jak było. Ona sama niestety nie mówiła zbyt wiele, więc ciągnęłam za język. W końcu po pierwszym tygodniu poprosiła o zmianę garderoby. Okazało się, że jej nowe koleżanki noszą same markowe ubrania i buty, a nawet dodatki. Moja córka z kolei takich nie posiada.
Zaczęłam ją dopytywać o tę sytuację. Milena powiedziała mi, że nikt nie chce się z nią zadawać, bo nie ma markowych ubrań. Tak więc zadzwoniłam do nauczycielki i poprosiłam o rozmowę na ten temat. Okazało się, że ona nie jest w stanie nic z tym zrobić i że faktycznie dzieci, uczęszczające do tej szkoły, noszą nowe, markowe ubrania.
Mnie z kolei na nie nie stać. Już ledwo spinamy budżet po opłaceniu czesnego. Widzę jednak, jak ją to męczy. Milena powiedziała, że nie chce chodzić do żadnej szkoły, dopóki nie dostanie ładnych, nowych ubrań. Ja wiem, że nie mogę jej ich kupić. Z kolei używane rzeczy córki mojej kuzynki też nie wchodzą w grę. Zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłam ogromnego błędu, posyłając córkę do tej szkoły.
Alina