"Mieszkam w tej okolicy od wielu lat i zawsze byłam dumna z naszego osiedla – miejsce, gdzie każdy dba o swoje otoczenie, panuje spokój, a sąsiedzi mogą na siebie liczyć. Niestety, wszystko to zaczęło się zmieniać w momencie, gdy do jednej z posiadłości wprowadziła się nowa sąsiadka, której zachowanie w znacznym stopniu obniża rangę naszej dzielnicy".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mamy nową sąsiadkę
Sąsiadka, o której mowa, jest wdową i, jak sama często podkreśla, ma artystyczne zapędy. Od początku jej obecność budziła pewne kontrowersje, gdyż szybko stało się jasne, że jej styl życia mocno odbiega od tego, do czego jesteśmy tutaj przyzwyczajeni. Pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, był dzień, kiedy przemalowała swój dom. Zamiast klasycznej, stonowanej elewacji, z jakich słynie nasza dzielnica, jej dom zamienił się w kolorową mozaikę, która, delikatnie mówiąc, nie wpisuje się w estetykę okolicy.
Jednak wygląd domu to tylko początek problemów. Sąsiadka regularnie organizuje głośne ogniska na swojej posesji, na które zaprasza swoich znajomych z miasta. Hałas, muzyka, śmiechy i głośne rozmowy często trwają do późnych godzin nocnych. Co gorsza, te spotkania nie ograniczają się tylko do ogrodu. Jej znajomi kąpią się w jeziorze znajdującym się na terenie osiedla, co samo w sobie może nie byłoby problemem, gdyby nie fakt, że te kąpiele odbywają się nierzadko w towarzystwie frywolnych śpiewów przy akompaniamencie gitar.
Sąsiadka nie ma dobrej opinii
Najbardziej niepokojące są jednak plotki, które krążą po osiedlu. Wszystko wskazuje na to, że nasza sąsiadka regularnie zmienia partnerów i ma romanse z różnymi mężczyznami, którzy pojawiają się na tych spotkaniach. Jako osoba, która ceni sobie spokój i porządek, uważam, że takie zachowanie nie przystoi w naszej dzielnicy i jest nie do zaakceptowania. To miejsce zawsze było oazą spokoju, gdzie ludzie przyjeżdżali, by odpocząć od miejskiego zgiełku, a nie spotykać się z tak nieobyczajnym zachowaniem.
Postanowiłam podjąć działania, wziąć ze sobą grupę sąsiadów i porozmawiać z nią na temat jej zachowania. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, większość mieszkańców nie kwapi się do tego, aby cokolwiek z tym zrobić. Dwie sąsiadki nawet przyznały, że wraz ze swoimi mężami uczestniczyły w tych spotkaniach i nie widzą w nich nic złego. Uważają, że każdy ma prawo do życia po swojemu, a odrobina „koloru” i spontaniczności nikomu nie zaszkodzi. Przyznam, że ich postawa mocno mnie rozczarowała. Oczekiwałam, że wszyscy będziemy dążyć do zachowania porządku i dobrych relacji w naszej społeczności, a tymczasem wygląda na to, że niektórym mieszkańcom odpowiada taki styl życia. Jestem w szoku.
Nie chcę wyjść na osobę, która nie toleruje różnorodności, ale uważam, że są pewne granice, których nie należy przekraczać. Nasza dzielnica ma swoją historię, swoje zasady, a jej obecny stan jest efektem lat pracy i troski o wspólne dobro. Nie chciałabym, aby jedno ekscentryczne zachowanie zburzyło to, co budowaliśmy przez lata.
Barbara