"Jan, gdy go poznałam, był człowiekiem sukcesu. Szybko wzięliśmy ślub i cieszyliśmy się życiem. Z biegiem lat mieliśmy wszystko, czego dusza zapragnie. Drogie auta, piękne wille, cudowne wczasy na krańcu świata. Niestety przez 15 lat naszego małżeństwa nie doczekaliśmy się dziecka, a z każdym dniem Jan coraz chętniej patrzył za innymi kobietami. Czułam się jak w złotej klatce. Przestaliśmy się kochać. Postanowiłam odejść".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Gdy poznałam Jana, był już człowiekiem sukcesu
Mężczyzną, który przyciągał uwagę swoją pewnością siebie i charyzmą. W jego oczach widziałam przyszłość pełną obietnic, a w uśmiechu znajdowałam obietnicę bezpieczeństwa. Szybko wzięliśmy ślub, może zbyt szybko, ale wówczas wydawało się to naturalne, jakby życie pchało nas ku sobie bez chwili wahania. Byliśmy szczęśliwi, a nasze dni wypełniała radość, śmiech i wspólne plany.
Z czasem przyszły luksusy, o których wielu mogło jedynie marzyć. Luksusowe mieszkania, które nabyliśmy, były jak z bajki. Każdy szczegół dopracowany, każdy kąt świadczył o naszym sukcesie. Samochody, które stały w naszym garażu, były symbolem statusu, dowodem na to, że osiągnęliśmy coś, co dla innych było niedostępne. Nasze wakacje były jak z folderów reklamowych - odległe wyspy, egzotyczne miejsca, które odwiedzaliśmy z częstotliwością, o której inni mogli tylko śnić. Każdy z tych momentów mógł być uznany za spełnienie marzeń. I rzeczywiście, przez jakiś czas tak to właśnie odbierałam.
Jednak mimo tych wszystkich zewnętrznych oznak szczęścia, w środku zaczęło mi czegoś brakować. Gdyby ktoś zapytał mnie, kiedy to się zaczęło, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Może to było wtedy, gdy kolejny raz musieliśmy odłożyć plany o dziecku na później, bo Jan miał ważne spotkanie biznesowe. Może wtedy, gdy zamiast spędzać wieczory razem, zaczęliśmy coraz częściej oddzielać się od siebie, on w swoim gabinecie, ja w swojej sypialni.
Brakowało mi miłości
Mijały lata, a ja coraz bardziej czułam się jak więzień we własnym życiu. Jan, dawniej tak uważny i czuły, zaczął odwracać wzrok, patrzeć na inne kobiety. Te spojrzenia, początkowo niewinne, z czasem stały się coraz bardziej nachalne. Próbowałam ignorować te sygnały, udawać, że wszystko jest w porządku, że nasza miłość wciąż trwa, ale z każdym dniem coraz bardziej czułam, jak opuszcza mnie nadzieja. Nasza relacja stała się pusta, jałowa, pozbawiona tego, co kiedyś ją definiowało. Nie mieliśmy już wspólnych marzeń, nie było rozmów, które tak bardzo uwielbiałam. Zamiast tego, nasze życie wypełniała cisza, która była gorsza niż jakiekolwiek słowa.
W końcu, po piętnastu latach, zdecydowałam się odejść. Decyzja ta była trudna, bo mimo wszystko wciąż czułam coś do Jana. Ale wiedziałam, że to, co nas łączyło, już nie istnieje. Miałam luksusowe mieszkania, drogie samochody, mogłam podróżować po całym świecie, ale w środku byłam pusta. Zapomnieliśmy o miłości, o tym, co kiedyś nas połączyło. Zrozumiałam, że nie mogę dłużej tkwić w złotej klatce, w której wszystkie skarby świata nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Potrzebowałam czegoś więcej, czegoś prawdziwego.
Odeszłam, zostawiając za sobą luksusy, które kiedyś wydawały się tak ważne. Wyszłam z tej klatki, nie wiedząc, co mnie czeka, ale z nadzieją, że gdzieś tam odnajdę to, co straciłam. Może miłość, może wolność, a może po prostu siebie.
Helena