"Do samego ślubu prowadziliśmy oddzielne gospodarstwa domowe. Jakoś żadne z nas nie brnęło do tego, żeby zamieszkać wspólnie. Choć ja już przed ślubem zauważałam, że mój partner nie jest skory do pomocy w obowiązkach domowych. Przymykałam jednak na to oko, gdyż uznałam, że pewnie po ślubie pewnie wszystko się zmieni. Niestety się pomyliłam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To ten jedyny
Mój mąż, to właśnie ten jedyny. Byłam tego pewna od samego początku, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Spotykałam się z różnymi mężczyznami, ale nigdy wcześniej nie poczułam, że przy którymś chciałabym spędzić całe swoje życie. Z moim obecnym mężem tak właśnie było.
Poznaliśmy się teoretycznie przypadkiem, bo ja w przypadki nie wierzę. Oboje pojechaliśmy tam, gdzie w sumie miało nas nie być. Oboje potrzebowaliśmy w czymś pomocy i daliśmy ją sobie nawzajem. Od tamtego dnia jesteśmy praktycznie nierozłączni.
Nie mieszkaliśmy razem
Przed ślubem nie mieszkaliśmy razem, więc może to nierozłączni, to zbyt duże słowo. Ale bywały takie tygodnie, gdy byliśmy razem przez kilka dni z rzędu, bo albo on zostawał u mnie, albo ja u niego.
Generalnie oboje wynajmowaliśmy kawalerki i było nam ciasto we dwoje. Dlatego zdecydowaliśmy, że po ślubie wynajmiemy większe mieszkanie. Tak też się stało. Bierzemy pod uwagę powiększenie rodziny, więc mieszkanie ma trzy pokoje. No i jest co sprzątać i o co dbać. Niestety okazało się, że mój mężuś najwyraźniej nie ma zamiaru w niczym mi pomagać, bo wraca z pracy i siada przy stole, czekając na obiad, a później nawet talerza nie odłoży do zlewy czy do zmywarki.
Nie tak to miało wyglądać
Nie takiego związku oczekiwałam. Bo owszem, on jest dla mnie cudownym wsparciem w rozmowie, możemy gadać godzinami. Ale ja potrzebuję pomocy również w domowych obowiązkach. Sama również pracuję i też chciałabym w pewnym momencie odpocząć, czego mój mąż mi nie ułatwia.
Przyznaję, że nie rozmawiałam z nim jeszcze o tym. Wciąż mam nadzieję, że sam się domyśli, że miło byłoby, gdyby mi pomógł choć trochę. Może wtedy wieczorem miałabym większą ochotę na przytulańce, bo on ma mi za złe, że rzadko się przytulamy.
Martwię się, że jeśli powiem mu o tym, jak się czuję w tej sytuacji, to on się na mnie obrazi. A my nigdy, od początku naszej znajomości się nawet nie pokłóciliśmy. Nie chciałabym tego zmieniać.
Zmęczona żona