"Jestem żonaty od ponad piętnastu lat, i chociaż wciąż kocham swoją żonę, zauważam, że w ostatnich latach coś się zmieniło w naszym małżeństwie. Moja żona, która kiedyś dbała o swoją urodę i zawsze starała się wyglądać jak najlepiej, teraz zdaje się zupełnie zapominać o tym, jak ważny jest wygląd w codziennym życiu".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dawniej żona bardziej się starała
Pamiętam, jak to było na początku naszego związku. Moja żona była zawsze pięknie ubrana, nawet na co dzień. Nosiła eleganckie sukienki, krótkie spódniczki, a jej garderoba pełna była kolorowych ubrań, które podkreślały jej kobiecość. Na co dzień nosiła szpilki, co dodawało jej pewności siebie i sprawiało, że jej figura prezentowała się wyjątkowo zgrabnie. Każde wyjście z domu było okazją, by wyglądać elegancko, a nawet w domowym zaciszu dbała o swój wygląd.
Nie tylko strój, ale również pielęgnacja ciała była dla niej ważna. Regularnie odwiedzała kosmetyczkę, fryzjera i dbała o najmniejsze szczegóły swojego wyglądu. Jej skóra była zawsze zadbana, włosy lśniły, a makijaż, choć subtelny, dodawał jej blasku. Była pełna energii, pewności siebie i dumy z tego, jak wyglądała. A ja, jako jej mąż, byłem z niej bardzo dumny i czułem się szczęśliwy, mając u boku tak piękną kobietę.
Żona przestała o siebie dbać
Niestety, od pewnego czasu zauważam, że ta dbałość o wygląd zaczęła zanikać. Moja żona coraz rzadziej odwiedza kosmetyczkę, a wizyty u fryzjera stały się sporadyczne. Jej włosy, kiedyś starannie ułożone, teraz często są spięte w prosty kucyk lub w ogóle nieuczesane. Co więcej, makijaż, który kiedyś był dla niej codziennym rytuałem, praktycznie zniknął z jej życia. Dawniej nie wyobrażała sobie wyjścia z domu bez delikatnego podkreślenia urody, a teraz nawet na ważne okazje rezygnuje z tego elementu.
Najbardziej jednak martwi mnie to, jak zmienił się jej styl ubierania. Luźne dresy, swetry i buty na płaskim obcasie stały się jej codziennym strojem. Nawet kiedy wybieramy się na kolację czy spotkanie ze znajomymi, często wybiera coś, co kiedyś nosiła jedynie w domu. Spódniczki i sukienki leżą w szafie nietknięte od miesięcy, a szpilki, które kiedyś uwielbiała, zbierają kurz na dnie garderoby. Wygląda na to, że przestała czuć potrzebę, by wyglądać dobrze, a to budzi we mnie smutek i niepokój.
Nie chodzi o to, że oczekuję od niej, aby zawsze wyglądała jak na pokazie mody. Rozumiem, że życie codzienne i upływ czasu mogą wpłynąć na to, jak dbamy o siebie. Jednak to, co mnie martwi, to zmiana, która wydaje się wynikać z braku zainteresowania własnym wyglądem i samopoczuciem. Czasem mam wrażenie, że po prostu się poddała, przestała dbać o to, jak wygląda, i przestała czerpać radość z tego, co kiedyś sprawiało jej przyjemność.
Zdaję sobie sprawę, że wygląd to nie wszystko, ale dla mnie, jako jej męża, widok mojej żony dbającej o siebie był nie tylko przyjemnością, ale też dowodem na to, że czuje się dobrze w swoim ciele i że zależy jej na tym, jak wygląda w moich oczach. Teraz mam wrażenie, że ta część naszej relacji zanikła, a ja nie wiem, jak do niej wrócić.
Piotrek