"Niestety z Radziem nie zarabiamy kokosów i nie mogliśmy pochwalić się pokaźnym budżetem na wesele marzeń. Mimo wszystko postanowiliśmy zorganizować niewielką, kameralną uroczystość w gronie rodzinnym. Na wesele zaprosiliśmy jedynie najbliższych, no i tutaj pojawił się zgrzyt. Rodzice, którzy nie dołożyli od siebie ani grosza, zaczęli strzelać fochy".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Rodzice nie dołożyli ani grosza do naszego wesela
Zacznę od tego, że niestety z Radziem nie zarabiamy kokosów i nie mogliśmy pochwalić się pokaźnym budżetem na wesele marzeń. Mimo wszystko postanowiliśmy zorganizować niewielką, kameralną uroczystość w gronie rodzinnym. Nie chcieliśmy pożyczać od nikogo pieniędzy, ani prosić rodziców o wsparcie. Uznaliśmy, że to nasz dzień i że chcemy, by był dokładnie taki, jak sobie wymarzymy — bez nieproszonych "dobrych rad" i narzuconych list gości.
Na wesele zaprosiliśmy jedynie najbliższych, no i tutaj pojawił się zgrzyt. Rodzice, którzy nie dołożyli od siebie ani grosza, zaczęli strzelać fochy. Bo jak to tak — wesele bez cioci Haliny, której nie widziałam od mojego chrztu świętego, i bez wujka Mietka, który od 15 lat urwał kontakt z całą rodziną.
Gdy tylko się o tym dowiedzieli, pojawiły się łzy, komentarze o niedocenianiu rodziny, a nawet oschłość. A my, niewdzięczne dzieci, zamiast zaciągnąć kredyt i zaprosić całą dalszą rodzinę, woleliśmy wydać pieniądze na coś bardziej przyziemnego, jak chleb i masło na kolejne miesiące.
Obrazili się, że nie zaprosiliśmy cioci Haliny i wujka Mietka
Nie, żebyśmy nie lubili cioci i wujka, ale uznaliśmy, że skoro i tak mamy już mocno ograniczony budżet, to nie będziemy ściągać na wesele ludzi, których wyglądu już dawno nawet nie pamiętamy. Niestety, rodzice postawili na taktyczną obrazę majestatu, zamiast docenić, że zorganizowaliśmy wesele z własnej kieszeni, nie prosząc ich o żadną pomoc.
Tłumaczenia, że ciocia Helena i wujek Mietek nie widzieli nas od niepamiętnych czasów, nie przynosiły żadnych skutków. Rodzice obrażeni na amen. Przez całą imprezę byli tak naburmuszeni, że nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, że usilnie próbują zepsuć nam najważniejszy dzień wspólnego życia.
Zamiast bawić się z pozostałymi gośćmi i cieszyć się naszym szczęściem, rzucali na nas oziębłe spojrzenia i miny grozy. Mam do nich ogromny żal i nawet jeśli któregoś dnia postanowią nas przeprosić, to i tak ich mimika na zdjęciach ze ślubu i wesela już na zawsze będzie wyrażać więcej niż tysiąc słów.
Celina