"Jeszcze przed ślubem i narodzinami dzieci zdecydowaliśmy się z Markiem, że lepiej będzie, jeśli zachowamy rozdzielność majątkową. Teraz taki podział nie jest nam już potrzebny. Nieraz wspominałam Markowi, żebyśmy poszli w końcu znieść tę rozdzielność, ale on wciąż nie miał czasu podejść ze mną i załatwić sprawę. Miał za to czas, żeby prawić czułe słówka żonie szefa".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Po ślubie zdecydowaliśmy się na rozdzielność majątkową
Jestem już 7 lat po ślubie z Markiem. Mamy dwoje dzieci i jesteśmy zgodną parą. Z mojej perspektywy nic nie wskazywało na to, że mojemu mężowi czegoś w naszym małżeństwie brakuje. Znajomi często mi mówili, że nam zazdroszczą, bo mało znają takich małżeństw, które byłyby ze sobą w tak dobrej komitywie.
Ja miałam nieco mniej optymistyczne przekonania. Jedną rzecz między nami widziałam do zmiany - mianowicie nasze sprawy finansowe. Gdy wychodziłam za mąż, miałam niejasną sytuację z moim ojcem. Nie utrzymywaliśmy kontaktów, ale on był człowiekiem z wieloma problemami, na które przez lata sobie sam zapracował. Nie wiedziałam, czy przypadkiem nie będzie chciał ściągać ze mnie alimentów na siebie.
Z tej przyczyny zdecydowaliśmy się z Markiem, że lepiej będzie, jeśli zachowamy rozdzielność majątkową. Jednak ojciec od ponad 3 lat już nie żyje, a sprawy się wyprostowały. Nieraz wspominałam Markowi, żebyśmy poszli w końcu znieść tę rozdzielność, ale on wciąż nie miał na to czasu.
Zarabiał trzykrotnie więcej niż ja, bo ja przez ostatnie lata zajmowałam się naszymi dziećmi i wypadłam z obiegu. Czułam się z tym niekomfortowo. Miałam też poczucie, że w razie nieprzewidzianych sytuacji to ja zostanę na lodzie. Chyba wykrakałam sobie ten jego romans.
Mój mąż wdał się w zażyłość z inną kobietą
Dwa miesiące temu dowiedziałam się, że mój mąż wdał się w bliską znajomość z żoną swojego szefa. Wyszło to na jaw przypadkiem. Myślałam, że szef wydzwania do niego o różnych dziwnych porach, bo nazwisko było to samo. Mało tego, nawet było mi trochę szkoda męża, że nawet po godzinach musi poświęcać czas pracy. Po wyjściu z biura powinien zostawić za sobą sprawy firmowe, a nie zabierać je do domu.
Mój biedny mąż. Tymczasem się okazało, że osobą dzwoniącą była żona szefa. Mam pewność, bo widziałam ich razem. Nazbierałam też dowodów z ich korespondencji na internecie.
Początkowo byłam zdruzgotana, ale nie jestem osobą, która poddaje się bez walki. To mój mąż, przysięgaliśmy sobie wierność, tylko on się pogubił. Ja nie jestem z tych, co unoszą się honorem. Nie zamierzam też odgrywać cierpiętnicy i udawać, że nic się nie stało. On nabroił, niech on ponosi konsekwencje. Jeśli to wyjdzie na jaw, straci pracę i swoje wszystkie dochody. Nie sądzę, by tego chciał.
Postanowiłam jednak dać mu szansę na opamiętanie się. Jeśli nie dla mnie, to dla naszych dzieci. Postawiłam Markowi warunek, a raczej dwa: natychmiast kończy tę zabawę i nigdy więcej już się nie spotyka z tą kobietą. A drugi warunek - znosimy w końcu podział majątku. Jako matka jego dzieci muszę się w końcu czuć zabezpieczona chociaż pod względem finansowym. Koniec kropka. To nie wyrachowanie, a zwykły rozsądek.
Mąż był w szoku, że wiem o wszystkim. Padł przede mną na kolana ze skruchą. Zadzwoniłam do tej amatorki cudzych mężów i pogoniłam ją, żeby więcej nie zawracała w głowie mojemu Markowi, bo jej mąż o wszystkim się dowie. Marek wykasował z telefonu i z poczty wszystko. Nazajutrz poszliśmy załatwić formalności i znieść intercyzę. To pierwszy i konieczny krok, jeśli chce choć trochę odbudować zawiedzione zaufanie.
Od miesiąca jest spokój. Ja powoli wracam do siebie. On się stara zadośćuczynić nam za swój błąd. Oby w tym wytrwał.
Daria