"Wierzycie w to, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny? Bo ja tak. Uważam, że los stawia nam na naszej drodze ludzi, których mamy spotykać. Wszystko dzieje się po coś. A dowodem na to może być choćby moja niedawna sytuacja. Znalazłam na chodniku męski portfel. Oczywiście ani przez chwilę nie pomyślałam, żeby go nie oddać. Musiałam go otworzyć, żeby znaleźć właściciela. Zawartość mnie tak zaskoczyła, że nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. To na pewno było przeznaczenie!"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wszystko dzieje się po coś
Ja nie wierzę w przypadki. Nawet jeśli inni się ze mnie śmieją, bo twierdzą, że coś sobie wymyśliłam, ja jestem przekonana, że wszystko w życiu dzieje się po coś. No i tak było i tym razem.
A wcześniej wielokrotnie miałam takie sytuacje, że na przykład coś się mi przyśniło, a później się spełniło. I co, to też był przypadek? No nie sądzę.
Powinnam chyba jednak zacząć od początku.
Wiele lat temu adoptowała mnie pewna rodzina. Ja wiedziałam o tej adopcji od początku.
Miałam brata, z którym wtedy byłam bardzo zżyta, ale po adopcji przestaliśmy mieć ze sobą kontakt.
Próbowałam go szukać na własną rękę, ale rodzice powiedzieli mi, że pewnie mieszka teraz w innym mieście. No i odpuściłam, ale nie było dnia, żebym o nim nie myślała.
Jakiś czas temu znalazłam portfel
Leżał sobie na chodniku. Nie chadzam tam często. Akurat miałam do załatwienia jakieś sprawy urzędowe, dlatego się tam znalazłam.
Podniosłam go i otworzyłam, bo oczywiście chciałam go zwrócić właścicielowi. Pomyślałam, że może ktoś go po prostu ukradł, zabrał gotówkę, a sam portfel z dokumentami wyrzucił.
Ale gotówka była w środku. Był tam też dowód osobisty. Dowód MOJEGO BRATA! To samo imię i nasze rzadko spotykane nazwisko. No po prostu nie mogłam uwierzyć, że trzymam własność brata, którego nie widziałam tyle lat.
canva.com
Teraz łatwo było go odnaleźć
Pojechałam pod jego adres jeszcze tego samego dnia. On też nie mógł uwierzyć, że portfel znalazłam właśnie ja, ani w to, że w ogóle ktoś go oddał.
Okazało się, że tego dnia też załatwiał sprawy urzędowe. Pod urzędem segregował dokumentu i portfel po prostu musiał mu wypaść.
Uznaliśmy, że tak miało być. Zwłaszcza że tak naprawdę nikt tego portfela nie ruszył, nie zabrał z niego nic, a brat powiedział, że w tym urzędzie był znacznie wcześniej, niż ja.
Odnaleźliśmy się. Teraz mamy sporo lat do nadrobienia. Nie możemy się nagadać, choć widujemy się codziennie.
Oboje mamy już swoje rodziny, więc to jeszcze więcej radości. Jestem szczęśliwa. A moja mama? Nie mogła w to wszystko uwierzyć. I sama chyba stała się teraz bardziej przesądna. Też stwierdziła, że tak miało się stać i, że to po prostu nie mógł być przypadek.
Niewiarygodna historia, prawda?
Karolina