"Codziennie chodzę po szkole z moją córeczką na pobliski plac zabaw. Często widuję tam różne sytuacje, które dają mi do myślenia. Jednak tym razem byłam świadkiem czegoś, co cały czas chodzi mi po głowie, mimo że minął już ponad tydzień."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nietypowa sytuacja na placu zabaw
Moja córka w tym roku poszła do szkoły. Codziennie po zajęciach zabieram ją na placyk, żeby pobawiła się z koleżankami. Często widuję różne sytuacje - rodziców, którzy nie potrafią zapanować nad dziećmi, dzieci, które nie potrafią się zachować. Na przykład wczoraj byłam świadkiem, jak tatuś na prośbę syna bujał go tak wysoko na huśtawce, że ten z niej spadł i chyba coś sobie złamał. Matka, która siedziała w tym czasie na ławce szybko do nich podbiegła i przy wszystkich zrobiła mężowi wielką awanturę.
Jednak to, co widziałam tydzień temu, do tej pory nie może wyjść mi z głowy. Otóż moją uwagę przykuła mocno starsza kobieta, która siedziała na ławce i co chwilę zaglądała do wózka niemowlęcego, który stał obok. Na początku myślałam, że to jakaś matka zostawiła pod opieką prababci dziecko i na chwilę odeszła. Jednak po chwili niemowlę zaczęło kwilić, a babuleńka z wielkim trudem wstała z ławki i wyjęła dziecko z wózka. Z wielkim przerażeniem patrzyłam i tylko czekałam, aż jej wypadnie z rąk. Ledwo stała, ale bujała rozpłakane niemowlę. Trwało to dłuższą chwilę. Po jakichś 15 minutach do kobiety podeszło na oko 3-letnie dziecko, któremu podała wodę i banana. Cały czas rozglądałam się w poszukiwaniu matki tej dwójki, ale nigdzie ich nie widziałam. Nie mogłam jednak uwierzyć, że ktokolwiek pozostawił z tak leciwą kobietą dwójkę maleńkich dzieci. Korzystając z okazji, poprosiłam moją córkę, żeby podeszła do 3-latka i zapytała, gdzie jest jego mama.
Karolinka przybiegła po 5 minutach.
Ten chłopiec powiedział mi, że jest tutaj z babcią, a mama jest w pracy.
- powiedziała.
Canva
Matki, pomyślcie trochę
Byłam w szoku. Jaka matka mogła powierzyć niemowlę i przedszkolaka kobiecie, która sama ledwo stała na nogach?! Ja rozumiem, że czasy są ciężkie i że trzeba pracować, żeby utrzymać dzieci i zarobić na kawałek chleba. Rozumiem, że nie każdego stać na profesjonalną opiekunkę, że nie każdy ma w pełni sprawną i dyspozycyjną rodzinę, która pomoże przy dzieciach. Ale mimo to - nadal ciężko mi zrozumieć, jak można powierzyć życie swoich największych skarbów osobie, która w życiu nie dogoniłaby takiego przedszkolaka. I nie wierzę, że ta kobiecina robiła to z nieprzymuszonej woli. Przecież chyba sama zdaje sobie sprawę, że nie jest już w pełni sił. A do opiekowania się dziećmi potrzeba, niestety, końskiego zdrowia. Matki, myślcie trochę komu powierzacie opiekę nad swoimi pociechami, bo czasami do tragedii jest tylko mały krok...
Załamana matka