"Przysłowia są mądrością narodów i nie ma co się z nich śmiać... Przekonałem się o tym na własnej skórze. Jestem zwyczajnym, do bólu przeciętnym mężczyzną u boku równie zwyczajnej żony. Żyło mi się całkiem nieźle, ale bez wielkich uniesień... Czułem się znudzony, jakby najlepsze chwile życia zostały już za mną. Obudziłem się z tego letargu, gdy przypadkiem poznałem młodą dziewczynę, która patrzyła na mnie z błyskiem w oku. Poszedłem w to jak w dym! Lecz nie wyobrażacie sobie, jak się na tym przejechałem..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wymieniłem starą żonę na młodą kobietę
Z moją Marylą spędziliśmy razem 18 długich lat... Było między nami dobrze, ale... nudno. Sami wiecie, tyle lat z jedną kobietą, to każdemu zabrakłoby cierpliwości! Czułem się tym wszystkim okropnie znudzony.
A Maryla nawet tego nie zauważała i niespecjalnie się starała, żeby mnie zaskakiwać i odświeżać związek... Nie w jej stylu były np. wieczorne przebieranki albo długie nocne Polaków rozmowy.
Na co dzień po prostu robiła swoje. Zajmowała się domem, piekła wspaniałe ciasta (uwielbiała to! Ja też, mimo że od jej smakołyków rósł mi brzuch...), wychowywała dzieci, które zaraz miały iść na studia. Była miła, chętnie pomagała ludziom i wszyscy ją lubili.
Ceniłem ją, ale miałem wrażenie, że to wszystko jest takie... zwyczajne. Nie ma już tego dreszczyku emocji, a najlepsze chwile zostały za mną. Nic się już w moim życiu nie wydarzy...
Dlatego gdy na wyjeździe pracowniczym poznałem pewną młodą, piękną panią, która najwyraźniej miała ogromną chęć bliżej mnie poznać... Poszedłem w to jak w dym.
I dla niej zostawiłem moją Marylę.
Canva
Moje marzenie się spełniło... ale nie takich skutków oczekiwałem
Na początku było świetnie. Byłem jak w amoku! Poczułem się znów młody i wartościowy... Moje życie weszło na zupełnie inne obroty.
Czegoś takiego nie czułem od lat. A ona... adorowała mnie. Razem chodziliśmy do kin i restauracji, zabierałem ją do teatru, poszliśmy nawet na kurs tańca! Zaprowadziła mnie do fryzjera i wyszedłem stamtąd 20 lat młodszy!
Wywaliła z mojej walizy niemodne ciuchy i przepuściliśmy całą moją miesięczną pensję na — jak to ona mówi — "ołtfity" na poziomie. Przecież jeśli chcę mieć młodą laskę, to muszę się jakoś prezentować! Zwłaszcza na urlopie.
Mówię Wam, to była bajka. Ale gdy wkradła się codzienność, nagle przejrzałem na oczy...
Gdy podliczyłem wydatki i zdałem sobie sprawę, ile pieniędzy przepuściłem na stołowanie się w knajpach, powiedziałem pass. Będziemy jeść w domu jak zwykli ludzie, a za oszczędności pojedziemy sobie gdzieś za granicę.
Jeśli ktoś Wam kiedyś powie, że największą klątwą jest życzenie komuś, by jego marzenie się spełniło... to mu uwierzcie.
Po miesiącu miałem już dość i jak głupi tęskniłem do mojej Maryli... Moja młoda konkubina może i jest piękna, chętna do dialogu i na poziomie, ale karmi mnie wyłącznie miłością!
Odkąd nie wychodzimy do restauracji, chodzę wiecznie głodny! Ona nie ma nigdy czasu gotować!... Chyba nawet nie umie. Pochłaniają ją zupełnie inne sprawy. Zje coś naprędce w biurze, a ja zostałem sam w domu z sałatą w lodówce i wiecznie pustymi garami.
Trzeba było zostać przy Maryśce, miałem z nią wikt i opierunek... Do końca życia będę pamiętał zapach jej sernika i rozpływające się w ustach kotlety mielone...
Rozczarowany pan
