"Mąż nie potrafi nawet zarobić na markowe ubrania. Mamy chodzić w byle czym?"

"Mąż nie potrafi nawet zarobić na markowe ubrania. Mamy chodzić w byle czym?"

"Mąż nie potrafi nawet zarobić na markowe ubrania. Mamy chodzić w byle czym?"

canva.com

"Ja rozumiem, że jest inflacja, że wszystkim żyje się coraz trudniej, ale kiedy brałam ślub, ustaliłam sobie z partnerem pewne zasady. Sam powiedział, że mam zajmować się domem i nie będę musiała pracować. Pasowało mi to, bo zawsze marzyłam o tym, żeby zostać mamą i chciałam spędzić z dziećmi jak najwięcej czasu. Ja swoje obowiązki wypełniam, jak należy, ale mi miało w zamian za to niczego nie brakować. A tymczasem koleżanki pomykają w ubraniach znanych projektantów, a ja muszę się ubierać w sieciówkach, bo mój mąż zarabia za mało. One latają na wakacje raz w miesiącu, a nas stać jedynie na dwutygodniowy urlop i to jeszcze w jakimś hotelu ze średnimi opiniami. Nie tak to miało wyglądać!"

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Nie tak to miało wyglądać

Nie będę kłamać, że nie lubię wygodnego życia, bo lubię! I myślę, że każda kobieta lubi, tylko się do tego nie przyznaje.

Z drugiej strony uważam, że zajmowanie się domem i dziećmi to wcale nie taka prosta praca. A do tego jest bardzo absorbująca. Ja poświęcam całą uwagę swoich pociechom, a do tego dbam o porządek w naszej wspólnej przestrzeni i przygotowuję posiłki. Przecież to jak dwa etaty albo nawet trzy, które tak naprawdę nigdy się nie kończą.

Kiedy ustaliliśmy, że chcemy spróbować z obecnym mężem wspólnego życia, on od razu powiedział mi, że chciałby, żebym została w domu. Miałam nie pracować dla żadnej firmy i zająć się wszystkim tym, co dla nas ważne.

W zamian za to miało mi nie brakować niczego.

Mieszkamy w bogatej dzielnicy

Moje dzieci nie mają biednych koleżanek i kolegów. Dzieciaki wciąż chwalą się jakimiś nowymi zabawkami i później moje dziewczyny też chcą, żeby im je kupować.

Mąż coraz częściej marudzi, bo zamiast wydawać kilka stówek na zabawkę, która rzekomo im się znudzi po dwóch dniach, woli na przykład odłożyć na jakąś naszą podróż.

Rzecz w tym, że nasi znajomi latają na wakacje przynajmniej raz w miesiącu, a my możemy sobie pozwolić co najwyżej na dwutygodniowy urlop w środku lata.

Z zazdrością też patrzę na stylówki moich koleżanek z sąsiedztwa i dosłownie widzę na mnie ten ich wzrok. Przecież one patrzą na mnie z politowaniem, bo ja muszę się ubierać w sieciówkach. I to ma być to: "niczego nie będzie Ci brakowało?"

kobieta liczy z córką pieniąze ze skarbonki canva.com

Mąż mnie uspokaja

Twierdzi, że pieniądze trzeba szanować, a nie wydawać je na prawo i lewo. Lepiej odłożyć i mieć spokojną głowę i przyszłość, niż wydać tysiąc na nową narzutkę.

Zapytał, czy rzeczy, które noszę mi się podobały, gdy je kupowałam. No i faktycznie tak było. Podobały mi się. Jednak gdy zobaczyłam oceniające spojrzenia koleżanek, przestał mi się podobać i poczułam się jak człowiek drugiej kategorii.

Mąż zaproponował, że zmienimy miejsce zamieszkania i znajdziemy sobie nowych znajomych. Takich, dla których pieniądze nie są najważniejsze.

Ale ja nie chcę. Spodobał mi się ten świat bogaczy i lubię w nim żyć. Tylko że chcę być taka jak oni.

A przecież miałam mieć wszystko. Taka była umowa. To mój mąż powinien coś zmienić. Powinien zarabiać tyle, żeby było go stać na moje i naszych dzieci zachcianki. Mam rację, prawda?

Marcelina

Wydało się, ile gwiazdy dostały za swój występ na Sylwestrze TVP.
Źródło: Instagram.com/roxiewegiel
Reklama
Reklama