"Myślałam, że to miłość mojego życia. Do czasu, kiedy się do mnie wprowadził"

"Myślałam, że to miłość mojego życia. Do czasu, kiedy się do mnie wprowadził"

"Myślałam, że to miłość mojego życia. Do czasu, kiedy się do mnie wprowadził"

Canva

"Mieszkamy razem z Pawłem od 3 miesięcy. Wiem, że to jeszcze za krótko, żeby kogoś oceniać, ale naprawdę nie sądzę, że będzie lepiej. Moje mieszkanie zamieniło się przez te kilkanaście tygodni w prawdziwy śmietnik i pobojowisko. A może jestem już za stara, żeby z kimś mieszkać?"

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki

Wielka miłość po latach

Nazywam się Ania i mam 33 lata. Ten rok wydawał się dla mnie wyjątkowo szczęśliwy, bo poznałam w końcu kogoś, z kim chciałam dzielić życie. Paweł wydawał się strzałem w dziesiątkę. Po tych latach poszukiwań na Tinderze, Sympatii, przez znajomych i nieznajomych, przerobiłam już naprawdę mnóstwo randek i nigdy wcześniej się tak nie czułam. Poznaliśmy się w Sylwestra. Paweł od razu mnie zauroczył. Był wysoki i przystojny, miał świetne poczucie humoru, opowiadał mi, że gra na gitarze. Ja sama interesuję się muzyką, kocham podróże i wyjścia do teatru. Dlatego nasza pierwsza randka odbyła się właśnie w teatrze. Potem poszliśmy na kolację. Następne spotkanie skończyło się już u mnie.

Mieszkam sama, mieszkanie odziedziczyłam po babci. Nie jest duże, ale na moje potrzeby wystarczające. Więc zaczęłam zapraszać Pawła do siebie. Z tego co mówił, zbierał dopiero pieniądze na wkład własny – miał zamiar wziąć kredyt. Dlatego tymczasowo wynajmował pokój w mieszkaniu ze współlokatorami. Powiedział mi, że nie jest z tego dumny, ale przynajmniej jest w stanie więcej zaoszczędzić. No i że dużo czasu spędza poza domem, bo nie przepada za swoimi współlokatorami. Zaprosił mnie tam pewnego dnia, a raczej sama się wprosiłam. Mieszkanie wyglądało naprawdę kiepsko. Zapyziały PRL, kibel i wanna z zaciekami. W mieszkaniu były 3 pokoje, Paweł mieszkał w klitce z drzwiami z wielką szybą. Nic dziwnego, że nie chciał mnie tu nigdy zapraszać. Widziałam, że jest mu głupio.

Ubrania rozrzucone na kanapie Canva

Ryzykowna decyzja

Od tego czasu nie mogłam przestać myśleć o jego położeniu. Spotykaliśmy się coraz częściej, a ja się zakochałam. Wydawało mi się, że na takiego faceta czekałam całe życie. Paweł spędzał u mnie coraz więcej czasu. W końcu stwierdziłam, że nie ma dłużej sensu czekać i zaproponowałam mu, żeby u mnie zamieszkał. Wydawał się zaskoczony, ale zgodził się. Ustaliliśmy, że będziemy dzielić się opłatami i rachunkami, zrobiłam mu miejsce w szafie i w weekend się wprowadził.

Ania, co ty wyprawiasz? Znasz go zaledwie trzy miesiące i już go zapraszasz do siebie do domu

- mówiły koleżanki, ale ja nie słuchałam.

Minął miesiąc. Paweł zamieszkał u mnie na dobre. Na początku wszystko było cudownie – w końcu mogliśmy być razem co noc, Paweł gotował też kolacje i przynosił mi kwiaty. Czułam się naprawdę cudownie. Ale po pewnym czasie zauważyłam, że w mieszkaniu zrobił się straszny syf. Po gotowaniu nigdy nie było posprzątane. Wracałam z pracy i codziennie przez bite 2 godziny musiałam ogarniać jego walające się skarpety i gacie, brudne naczynia w zlewie i polepioną kuchenkę. Dla mnie, pedantki, która do tej pory mieszkała sama, to było nie do zniesienia. Niestety, mijają kolejne tygodnie, a jest coraz gorzej. Zaczęliśmy się już kłócić, bo Paweł nie widzi żadnego problemu w tym, że jest bałagan.

Jak ci przeszkadza, to sobie posprzątaj. Mi nie przeszkadza

- mówi.

Obawiam się, że za długo byłam sama i teraz nie dam rady przyzwyczaić się do nowego trybu życia. Z bałaganiarzem i brudasem. Co robić?

Ania

5 sposobów na przetrwanie kryzysu w związku. Tak uleczysz swoją relację. Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama