"Dałam córce oryginalne imię. Teraz żałuję, że jej to zrobiłam"

"Dałam córce oryginalne imię. Teraz żałuję, że jej to zrobiłam"

"Dałam córce oryginalne imię. Teraz żałuję, że jej to zrobiłam"

Canva

"Zawsze chciałam, żeby moja córka wyróżniała się w tłumie. Dlatego postanowiłam, że dam jej nietypowe imię: ładne, oryginalne i rzadko spotykane. Uważałam, że to strzał w dziesiątkę... do czasu. Miesiąc temu córka skończyła 18 lat i oznajmiła mi, że idzie do urzędu, aby zmienić imię, którego nie znosi i które przysporzyło jej tyle zmartwień. Nie chce już dłużej być przedmiotem żartów i kpin wśród rówieśników. Serce mi pękło. Żałuję, że nie dałam jej zwykłego imienia..."

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Zawsze chciałam, żeby moje dziecko wyróżniało się imieniem

Odkąd zaszłam w ciążę, wiedziałam, że moje dziecko będzie dla mnie kimś absolutnie wyjątkowym. Dlatego też nawet nie brałam pod uwagę tego, że mogłabym nadać mu albo jej jakieś zwyczajne, oklepane imię. Żaden Adaś, Jaś, Kasia czy Ania... Chciałam, żeby moje dziecko nie wtapiało się w tłum jednakowych ludzi.

Wraz z mężem nawet nie braliśmy pod uwagę imion ze szczytu top listy najpopularniejszych, żeby potem nie okazało się, że co druga osoba w klasie ma tak samo na imię, jak nasze dziecko. Wystarczy, że nasze nazwisko jest bardzo popularne, aż dowcipy o nim krążą...

Gdy na USG połówkowym potwierdziło się, że noszę w sobie dziewczynkę, byłam przeszczęśliwa. Gdy kilka miesięcy później moja córeczka przyszła na świat, daliśmy jej na imię Arizona. Idealne imię dla silnej kobiety, a do tego melodyjne, piękne i niepowtarzalne. Choć zastanawialiśmy się też nad Dakotą albo Wanessą, ale jednak Arizona wygrała (kocham serial "Grey's Anatomy — Chirurdzy" i Arizonę Robbins).

Kobieta spisuje w notatniku listę imion dla dziewczynki Canva

Nie interesowało mnie, czy to imię podoba się innym. Do czasu, aż córka dorosła i postawiła sprawę jasno

Rodzina miała swoje opinie, babcie kręciły głowami, ale mało mnie to interesowało. Uważałam, że Arizona to strzał w dziesiątkę... Do czasu, aż córka stawała się coraz starsza i zaczęła się buntować.

Strasznie ją irytowały ponoć częste żarty i docinki ze strony rówieśników. Miała już tego dość, więc kazała mówić do siebie "Alicja" albo "Ala" zamiast "Arizona", albo co gorzej — "Zona". Nam w domu również. Wydawało mi się to fanaberią dorastającej pannicy.

Jednak miesiąc po tym, jak skończyła 18 lat, przyszła do mnie i oznajmiła, że wybiera się do urzędu. Chce zmienić to dziwaczne, niepolskie imię na coś normalnego, żeby mogła w końcu zniknąć ze świecznika. Powiedziała, że szczerze nie znosi tego imienia, ma z jego powodu masę zmartwień.

W szkole tylko się z niej śmieją... Nawet pan od historii chciał zabłysnąć i zażartował sobie bezmyślnie, że na komunię dostał kiedyś rower "Arizona"... Nie dało się tego zapomnieć. Teraz chłopcy wołają za nią:

Arizona, dasz pojeździć?

Na koniec córka powiedziała:

Nie ma nawet moich imienin w kalendarzu, a na żadnej wycieczce nie mogłam nigdy kupić sobie durnego kubka z imieniem, bo takich nie produkują... Przy składaniu dokumentów na uczelnię też musiałam się tłumaczyć, że nie jestem żadnym błędem ani nie robię sobie jaj, tylko naprawdę nazywam się Arizona Kowalska. Żaden normalny rodzic nie nazwałby tak swojego dziecka, gdyby mu na nim zależało...

Serce mi pękało, kiedy tego słuchałam. Nie miałam pojęcia, że jej cudowne imię może zostać tak odebrane, a nastoletnie dzieci i dorośli mogą być tacy wredni! I że córka tak z tego powodu cierpiała. Widocznie w naszym kraju nie ma miejsca na oryginalne imiona.

Pójdę z nią do tego urzędu... Teraz żałuję, że jej to zrobiłam...

pani Kowalska

Dorota Gawryluk zaszalała z imieniem dla syna. Nieprawdopodobne? A jednak! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama