"Zostałam pilnie wezwana do przedszkola. Nie spodziewałam się tego, co mi powiedziano"

"Zostałam pilnie wezwana do przedszkola. Nie spodziewałam się tego, co mi powiedziano"

"Zostałam pilnie wezwana do przedszkola. Nie spodziewałam się tego, co mi powiedziano"

canva.com

"Staś to dziecko, za którym ciężko jest nadążyć. Ma dopiero 3 lata, ale nie chciałam dłużej czekać z zapisaniem go do przedszkola. Po pierwsze, on sam bardzo ciągnie do innych dzieci, a jest jedynakiem, a po drugie, ja chciałam wrócić do pracy, bo bardzo już za nią tęskniłam. Moja mała gaduła była szczęśliwa, że ma przez cały dzień zapewnione towarzystwo kolegów i koleżanek, a ja wiedziałam, że Staś jest tam odpowiednio zaopiekowany. To renomowane przedszkole z mnóstwem pozytywnych opinii. Nie spodziewałam się jednak, że już po dwóch tygodniach zostanę wezwana przez dyrektorkę. Nie spodziewałam się też tego, co mi powiedziano, gdy się stawiłam ja umówioną godzinę".

Reklama

*publikujemy list czytelniczki

Nikt nast tu jeszcze nie zna

Dopiero kilka miesięcy temu wprowadziliśmy się na to osiedle. Wróciliśmy po 5 latach za granicą, bo bardzo tęskniliśmy już za rodziną i przyjaciółmi.

Udało nam się odłożyć na mieszkanie, więc w nie zainwestowaliśmy. Chcieliśmy wybrać dzielnicę idealną dla rodzin. Place zabaw, przedszkole, szkoła. No i udało się. Nie wiem, czy to nasze miejsce docelowe. Może, gdy Stasiek podrośnie, będziemy szukać czegoś w spokojniejszej okolicy. Ale na razie tak jest idealnie.

Wiedziałam, że od razu zapiszę go do przedszkola. Chciałam wrócić do pracy, ale też Staś bardzo lubi towarzystwo innych dzieci, a jest jedynakiem i tak raczej zostanie.

Ta moja mała gaduła była tak szczęśliwa, że przez większość dnia ma towarzystwo do zabawy w tym samym wieku, że tylko upewniłam się, że podjęłam idealną decyzję.

Zwłaszcza że my nikogo jeszcze jakoś super nie znamy i tylko na placu zabaw czasem był kontakt z jakimiś dzieciaczkami.

Minęły dwa tygodnie

Nasze przedszkole co prawda daje możliwość zapisania dzieci, które nie ukończyły 3 lat, ale ja chciałam poczekać do urodzin Staśka. Tak symbolicznie chyba i bardziej dla siebie, bo przecież on bez pieluchy już dawno biega i mówi od 18 miesięcy tak, że dogadałby się z każdym.

Zaskoczyło mnie to, że tak chętnie wszedł do sali już pierwszego dnia. No i przez całe dwa tygodnie zero łez ani stresu. Leciał tam codziennie, jak na skrzydłach i zawsze opowiadał, że w przedszkolu było fajnie. Cieszy mnie to. Jestem naprawdę szczęśliwa, czując tę jego radość.

Ale po dwóch tygodniach wezwano mnie do przedszkola pod pretekstem rozmowy.

dzieci bawiące się w przedszkolu canva.com

Przestraszyłam się

Dyrektorka brzmiała bardzo poważnie i kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Gdy weszłam, zaproponowano mi kawę. Odmówiłam, bo przez ten stres i tak niczego bym nie przełknęła.

Dyrektorka uśmiechnęła się i powiedziała, że chce ze mną porozmawiać, bo Staś opowiada różne rzeczy, a ponieważ jeszcze nas nie znają, mają obowiązek to sprawdzić.

Wyznała m.in, że Stasiek wspominał, że nie pozwalam mu jeść obiadu i mówię, że to dla taty. No i faktycznie tak mówię, ale dopiero po tym, gdy zje dwie dokładki, a przecież wcina jeszcze w przedszkolu.

Dodatkowo pani dyrektor zaniepokoił też fakt, że Staś mówi, że mąż mnie bije. Doszliśmy do tego, że chodziło o klepnięcie w pośladek, który jest po prostu wyrazem sympatii i pożądania. Nie pomyślałam nawet, że mały może to odebrać w ten sposób.

Resztę tematów pozostawię już dla siebie, ale Staś zrobił z nas niechcący patologiczną rodzinkę. Pani dyrektor sam śmiała się z tego wszystkiego, gdy jej przybliżyłam temat, ale chciałabym przestrzec inne rodziny przed takimi rozmowami w przedszkolu.

Warto też rozmawiać z dziećmi i tłumaczyć im różne sytuacje, bo jak widać, one mają własny punkt widzenia.

Ewa

Ta dziewczynka cierpi na zespół włosów niedających się uczesać. Już zawsze będzie miała na głowie taką szopę

Reklama
Reklama