Wesele, wesele, a po weselu smutek – dla jednych z powodu poniesionych kosztów, natomiast dla innych tylko dlatego, że to radosne i ważne w życiu każdego człowieka wydarzenie jest już tylko wspomnieniem. Jednak Pani Oliwia po swoim przyjęciu weselnym jest w totalnym szoku, a wszystko przez skandaliczne zachowanie gości od strony jej małżonka. Czy to normalne postępowanie w cywilizowanym świecie?
Najważniejszy dzień w ich życiu
Oliwia i Radek czekali na swój ślub przez kilka lat, lecz nie dlatego, że któreś z nich miało jakiekolwiek wątpliwości w kontekście sformalizowania wieloletniego związku. Zakochani pragnęli hucznego wesela, co niestety wiąże się z ogromnymi kosztami, na które jako rozsądni ludzi musieli się przygotować.
Byli przeszczęśliwi, gdy w końcu mogli pozwolić sobie na zarezerwowanie wymarzonego lokalu i rozdać zaproszenia ponad dwustu osobom, w których gronie pragnęli przeżyć to wyjątkowe wydarzenie. Zrobili tak, jak mówili bez pójścia na łatwiznę i sięgania po półśrodki.
Razem z Radkiem (moim narzeczonym i teraz mężem) wychodziliśmy z prostego założenia, że albo zaciskamy pasa i robimy konkretne wesele, na które zapraszamy zarówno tych najbliższych, jak i dalszych członków rodziny, albo nie robimy go wcale. To najważniejszy dzień w naszych życiu, więc nie było mowy o półśrodkach. Mieliśmy trochę swojej gotówki, trochę pomogli nam rodzice i jakoś się udało. 200 osób tańczyło do hitów przygrywanych przez orkiestrę na żywych instrumentach, a stoły dosłownie uginały się od jedzenia. Wszystko przebiegło po naszej myśli, ale nie obeszło się bez niespodzianek. Niby nic wielkiego, ale niesmak pozostał...
Szok panny młodej: „Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam”
Państwo młodzi bawili się wyśmienicie, a radość rozpalała ich serca, gdy patrzyli na zadowolenie zaproszonych przez siebie zarówno członków rodziny, jak i bliższych oraz dalszych znajomych. Wszyscy tańczyli do białego rana, ale nie wszyscy chcieli opuścić lokal z pustymi rękami. Niestosowne zachowanie osób z rodziny jej małżonka sprawiło, że ze wstydu chciała zapaść się pod ziemię.
Byłam na wielu weselach, ale nigdzie nie widziałam, żeby większość gości opuszczała salę weselną dopiero w chwili, gdy orkiestra zaczynała składać sprzęt. To było coś niesamowitego, ale dla wyrównania emocji ktoś z rodziny Radka musiał pokazać klasę. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam, a to nieprzyjemne uczucie wstydu zostało ze mną do dziś. Ci ludzie przynieśli ze sobą plastikowe pojemniki, w które po zakończeniu przyjęcia zaczęli pakować pozostałe na stołach ciasta, sałatki i inne zimne przekąski. Ja czułam się okropnie i nawet nie chcę myśleć, co musiał myśleć wtedy mój mąż. Czasem nie rozumiem zachowania ludzi
Nie sądzicie, że pakowanie jedzenia ze stołów bez pytania jest delikatnym przekroczeniem granic dobrego wychowania?