"Ten tłusty czwartek to był koszmar! Cały dzień słyszałem tylko, ile to trzeba ćwiczyć, żeby spalić jednego pączka"

"Ten tłusty czwartek to był koszmar! Cały dzień słyszałem tylko, ile to trzeba ćwiczyć, żeby spalić jednego pączka"

"Ten tłusty czwartek to był koszmar! Cały dzień słyszałem tylko, ile to trzeba ćwiczyć, żeby spalić jednego pączka"

canva.com

"Uff, nareszcie po tłustym czwartku! Co roku jest to samo: zamiast po prostu zjeść pączka i się tym cieszyć, koleżanki pół dnia gadają, jak to będą później spalać, jeśli teraz zgrzeszą. Słyszę tylko, jak się zarzekają, że to wyjątkowa sytuacja, że raz w roku to można, że potem pobiegają... Litości! Uwierzyłbym w te rozkminy, gdyby na co dzień leciały na listku sałaty i wodzie. A przecież widzę, jak się obżerają. Pączek niby tuczy inaczej?"

Reklama

*publikujemy list naszego czytelnika

Tłusty czwartek to dla moich koleżanek pretekst do rozmów o kaloriach!

Nie znoszę tłustego czwartku. Nie żebym nie lubił pączków i, jak to mówimy w Krakowie, chrustu, ale ile ja się muszę przy okazji tego pozornie niewinnego święta nasłuchać, to moje! Zaczyna się już dwa tygodnie wcześniej – w biurze wybieramy cukiernię, z której w tym roku zamówimy pączki. To znaczy koleżanki wybierają, bo mnie jest wszystko jedno.

Najlepsza jest dla mnie najbliższa, bo potem nie ma zawracania głowy z tym, kto pojedzie odebrać, dlaczego tyle to będzie trwało i tak dalej. Ale nie, nie może być po prostu najbliższa. Nie może być też ta sama, co w zeszłym roku, bo zawsze są jakieś "ale", więc szukanie pączka idealnego trwa.

pączki canva.com

Najgorsze jednak przychodzi w sam tłusty czwartek. Od rana są już dyskusje, ile która zje i dlaczego tak mało albo tak dużo. Niektóre koleżanki zarzekają się, że zjedzą najwyżej po jednym, a najchętniej to we dwie jednego na pół. Bo kalorie. Aż sprawdziłem, choć na co dzień takie rzeczy mnie zupełnie nie interesują: pączek to około 350 kcal. Ciekawe, jak to się ma do kajzerek z grubą warstwą masła i dżemu, którymi moje kochane współpracownice codziennie raczą się w ramach drugiego śniadania...

Od kiedy zaczęły same robić przetwory, trwa u nas w dziale konkurs na najlepszy dżem. Każda oczywiście chwali się, jakich to ekoowoców użyła, z własnej działeczki albo sprawdzonych dostawców. Cukier? Och, troszkę jest, wiadomo, musi być. I potem jedzą codziennie te buły z masłem i słodkimi smarowidłami. "Degustacja!", mówią. Tak, jasne. Nazwij to degustacją, a nie utyjesz.

Chcesz pączka? To go zjedz i się tym ciesz, kropka!

Żebym nie był źle zrozumiany! Nie żałuję koleżankom tych bułek. Tych pączków też im nie żałuję, a skąd! Nie zaglądam im w talerz. Tylko nie mogę znieść tego całego zarzekania się, jak to nie zjedzą, zjedzą mało, zjedzą, ale poćwiczą... Całe sympatyczne święto popsute! Chcesz zjeść pączka, to go po prostu zjedz, a nie gadaj o tym, jakie to zabójcze dla diety i niezdrowe. Tymczasem one cały dzień tylko chodzą wokół tych talerzy z pączkami, chodzą, gadają, krzywo patrzą, kiedy ktoś weźmie więcej niż jednego, a na koniec dnia jakimś cudem wszystkie są zjedzone.

Muszę przyznać, że w tłusty czwartek jeszcze bardziej niż zwykle cieszę się, że po ośmiu godzinach wracam do domu. Tylko muszę pamiętać, żeby tego dnia nie zaglądać zbyt często na Facebooka, bo tam jest to samo! Memy o pączkach, o kaloriach, o tym, ile trzeba się ruszać, żeby spalić jednego... Serio? Dlaczego nie analizujecie tak każdego obiadu? Tłuszcz i cukier są tylko w pączkach??? Naprawdę bardzo się cieszę, że w tym roku to już za mną...

Michał (wczoraj zjadłem cztery pączki i nie żałuję)

Ile pączków trzeba zjeść, aby cieszyć się taką figurą!?
Źródło: instagram.com/sylwiabomba
Reklama
Reklama