„Chamstwo moich sąsiadów nie zna granic. Wyrzucają resztki jedzenia przez okno i...”

„Chamstwo moich sąsiadów nie zna granic. Wyrzucają resztki jedzenia przez okno i...”

„Chamstwo moich sąsiadów nie zna granic. Wyrzucają resztki jedzenia przez okno i...”

canva.com

Podobno dziś sąsiedzkie stosunki nie wyglądają już tak dobrze, jak miało to miejsce jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Nasza czytelniczka mieszkająca w jednej z podwarszawskich miejscowości uważa, że tak źle prawdopodobnie jeszcze nigdy nie było. Jej sąsiedzi w bloku z wielkiej płyty żyją tak, jakby byli właścicielami całego budynku razem z działką.

Reklama

Emeryci to najlepsi sąsiedzi pod słońcem?

Jak dobrze mieć sąsiada – śpiewały wokalistki zespołu „Alibabki” w popularnym utworze, który miał swoją premierę niespełna trzydzieści lat temu. Sama odnoszę wrażenie, iż w tamtym czasie tytułowe słowa piosenki miały o wiele większe odzwierciedlenie w rzeczywistości, niż ma to miejsce dziś. Z podobnego założenia wychodzi także Pani Alicja, która razem z narzeczonym wprowadziła się niedawno do zakupionego mieszkania na osiedlu bloków z wielkiej płyty.

30-latka celowo szukała mieszkania zlokalizowanego w sąsiedztwie ludzi starszych, gdyż była przekonana, iż emeryci będą naprawdę dobrymi i mało uciążliwymi sąsiadami. Niestety po ponad trzech latach wciąż nie udało się jej zbudować dobrych relacji z innymi mieszkańcami klatki, a wyidealizowane wyobrażenia w głowie młodej kobiety pękły niczym mydlana bańka.

Grodzone osiedla i podziemne parkingi to totalnie nie nasza bajka. Plan od początku był taki, że szukamy w starszym budownictwie i najlepiej w typowo emeryckiej okolicy, gdzie większość sąsiadów miałaby ponad pięćdziesiąt wiosen na karku. Ja wychowałam się na takim osiedlu i miło to wspominam, a narzeczony również podzielał w tej kwestii mój entuzjazm. W styczniu minęły trzy lata, odkąd się wprowadziliśmy i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że bardzo żałujemy tej decyzji. To jest jakiś cyrk, co tu się wyprawia...

blok z wielkiej płyty z zabudowanymi balkonami canva.com

Zirytowana kobieta: „Chamstwo moich sąsiadów nie zna granic”

Pani Alicja zwraca uwagę na wiele aspektów, ale najpowszechniejszym jest chyba ten, który dotyczy wyrzucania resztek jedzenia przez okno. Niestety żaden z sąsiadów nie przyznaje się do tego czynu, a młoda kobieta notorycznie musi czyścić swój kuchenny parapet z resztek obiadowych mieszkańców wyższych pięter bloku.

Bez owijania w bawełnę muszę przyznać, że chamstwo moich starszych sąsiadów nie zna granic. Wyrzucają resztki jedzenia przez okno i cały czas wietrzą klatkę, co w okresie zimowym jest mało przyjemne i doprowadza mnie do szału! Dla kogo jest to jedzenie, ja się pytam?! W cieplejsze dni wszystko gnije i śmierdzi tak, że nie da się otworzyć okna (mieszkamy na parterze). Nie zliczę, ile razy miałam na parapecie w kuchni krupnik czy kostki z pałek kurczaka – to jest żenujące. Zgłosiłam sprawę do spółdzielni mieszkaniowej, ale oni nic zrobić nie mogą poza przywieszeniem komunikatu na klatce. Zaczepiałam również sąsiadów mieszkających wyżej i prosiłam, aby tego nie robili, ale oczywiście nikt się nie przyznaje, a ja nikogo za rękę nie złapałam...

Macie podobne doświadczenia z sąsiadami, którym zdarza się nie dojeść niedzielnego obiadu?

Pamiętacie Jacka z serialu „Lokatorzy”? Tak dziś wygląda! Michał Lesień zmienił się nie do poznania! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama