"Partnerka chce, żebym płacił za nią w restauracji. Ale to ona zarabia więcej, więc..."

"Partnerka chce, żebym płacił za nią w restauracji. Ale to ona zarabia więcej, więc..."

"Partnerka chce, żebym płacił za nią w restauracji. Ale to ona zarabia więcej, więc..."

canva.com

"Totalnie nie rozumiem, dlaczego przyjęło się, że mężczyzna, który nie płaci za kobietę w restauracji, nie jet dżentelmenem. Skoro dwie osoby pracują i zarabiają pieniądze, to chyba naturalne, że będą z własnej kieszeni płaciły za swoje potrzeby, prawda? Rozumiem jeszcze sytuację, w której to raz płaci mężczyzna, a raz kobieta. Choć to i tak średnio sprawiedliwe biorąc pod uwagę fakt, że jeden rachunek może być znacznie wyższy od drugiego. Moja kobieta jest na mnie zła, bo nie chcę płacić za nią w restauracji. Ale ja mam swoją jedną i uważam, że NIE KRZYWDZĄCĄ nikogo zasadę! Czy źle do tego podchodzę?"

Reklama

*publikujemy list od czytelnika

Kim właściwie jest dżentelmen?

Uważam się za dobrze wychowanego, młodego człowieka. Jestem uprzejmy, miły, staram się dbać o potrzeby innych. Wsłuchuję się w ludzi i jestem dla nich empatyczny. To moim zdaniem jest wyznacznik bycia dżentelmenem.

Moja dziewczyna jednak uważa inaczej. Ale zacznijmy od początku...

Poznałem Marysię w trudnym dla mnie momencie. Przeżywałem wówczas rozstanie z moją poprzednią partnerką, która mnie zdradziła. Ja mogę dużo kobiecie wybaczyć, ale zdrady fizycznej ani emocjonalnej nie wybaczę  NIGDY!

Czekałem na pociąg, którym miałem pojechać na mój samotny weekend. Zamierzałem pobyć trochę sam ze sobą i wszystko sobie przemyśleć.

Pociąg się spóźniał i to sporo. Niektórzy ludzie zrezygnowali z wyjazdu, ale przypuszczam,  że były to osoby, które nie miały wielkich planów. Ja miałem do pokonania ponad 300 kilometrów, a bilet kupiłem sporo wcześniej. Nie chciałem rezygnować.

Na dworcu czekała też ona. Jakoś mocno zwróciła moją uwagę i zacząłem z nią rozmawiać.

Gdy wreszcie wsiedliśmy do pociągu, przegadaliśmy całą drogę. Ja niestety wysiadałem prędzej, ale wymieniłem się numerem z Marysią, zanim się pożegnaliśmy.

Mój wyjazd nie był już taki samotny

Gdy tylko wysiadłem z pociągu, Marysia od razu do mnie zadzwoniła. Wciąż nie mogliśmy się nagadać i tak było przez kolejne 2 dni. Nie wyszedłem ani na chwilę z hotelowego pokoju. Schodziłem tylko na dół, do restauracji, żeby zjeść posiłek.

Nie było czasu na przemyślenia, ale uznałem, że to musi być przeznaczenie, a przed tym nigdy się nie wzbraniam.

Wróciłem do domu naładowany pozytywną energią, choć nie skorzystałem wcale ze zmiany klimatu.

Kilka dni później postanowiłem odwiedzić Marysię w jej rodzinnym mieście. Oboje już wtedy wiedzieliśmy, że będzie z tego coś więcej i tak samo mocno tego chcieliśmy.

Zostałem przez nią przywitany bardzo ciepło i nie bałem się jej otulić płaszczem ze swojego ramienia.

splecione dlonie zakochanych canva.com

Pokochałem ją bardzo szybko

Stała się moim światełkiem w tunelu i powodem do uśmiechu.

Trudno było nam jednak zaakceptować niektóre swoje wady, a jesteśmy przecież tylko ludźmi i każde z nas te wady posiada. Jednak zalety zawsze przeważały szalę i tym sposobem bilans zysków i strat wychodził zawsze na plus.

Jest jednak coś, czego ja zaakceptować nie potrafię. Podejścia Marysi do "dzielenia pieniędzy". Oboje zarabiamy - z resztą, ona nawet więcej. A kiedy idziemy do restauracji, kina czy gdziekolwiek, gdzie trzeba wnieść jakąś opłatę, ona oczekuje ode mnie, że będę pokrywał koszty za nas oboje.

Czy nie byłoby bardziej uczciwie dla obu stron, gdyby każdy płacił za siebie?

Marysia powiedziała mi raz, że to kwestia tego, czy jestem dżentelmenem, czy nie, ale ja się z tym nie zgadzam! Uważam się za naprawdę dobrze wychowanego człowieka, tylko nie pozwolę nikomu się wykorzystywać. Póki co, nie mieszkamy razem. Jeśli tak się stanie, pewnie zmienię podejście, bo wtedy wszystko będzie wspólne. Na razie każde z nas odpowiada za siebie.

Czy ja źle do tego podchodzę?

Kacper

Ujawniono zarobek Maryli Rodowicz za tegorocznego Sylwestra.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama