"Żyjemy z mężem jak współlokatorzy. Mamy oddzielne półki w lodówce i jemy oddzielnie obiad. Czas na rozwód?"

"Żyjemy z mężem jak współlokatorzy. Mamy oddzielne półki w lodówce i jemy oddzielnie obiad. Czas na rozwód?"

"Żyjemy z mężem jak współlokatorzy. Mamy oddzielne półki w lodówce i jemy oddzielnie obiad. Czas na rozwód?"

Canva.com

"Mam wrażenie, że Czarkowi odpowiada taki układ, jednak ja nie jestem szczęśliwa w takim związku. Zawsze marzyłam o tym, że mój mąż będzie moim najlepszy przyjacielem, że będziemy się sobie zwierzać i mieć mnóstwo tematów do rozmowy. Stało się jednak inaczej. Poza dziećmi nic nas już nie łączy. Nie wiem, co mam robić. Błagam, pomóżcie."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Żyjemy z mężem jak współlokatorzy

Sama nie wiem, kiedy to się zaczęło, ale takie są fakty. Obecnie z mężem żyjemy jak współlokatorzy, a nie jak normalne małżeństwo. Jak miałabym się cofnąć w czasie, to na początku były kłótnie. I to grube. Pewnego dnia mąż zrobił mi ogromną awanturę o to, że "wyżarłam", jak to określił, ser żółty z lodówki! Twierdził, że miał ochotę zjeść go na śniadanie, a ja na kolację zjadłam ostatni plasterek! Czarek wtargnął wściekły do naszej sypialni i stwierdził, że natychmiast mam biec do sklepu, "odkupić" mu ser żółty!

Czarek jest dosyć wybuchowym facetem i nie panuje nad swoimi emocjami, więc nie powiedział tego w normalny sposób, tylko wręcz nawrzeszczał na mnie! Zatkało mnie, że z powodu sera żółtego można zrobić taką awanturę! Pamiętam, że mocno się wkurzyłam i to wtedy postanowiłam, że będziemy mieć oddzielnie półki w lodówce! Niech każdy kupuje sobie sam to, co chce jeść. Przez chwilę był spokój, jednak tylko przez chwilę.

Czarek potrafił zrobić awanturę o wszystko — a to, że moje kosmetyki zajmują "za dużo" miejsce w łazience, albo, że mam bałagan w naszej szafie. Moja reakcja była podobna — stwierdziłam, że każde będzie mieć oddzielne "strefy" w szafie, czy w szafce w łazience i żadne sobie nie będzie do nich zaglądać. Wcześniej jeszcze robiłam porządki w jego rzeczach, ale teraz już przestałam.

Rozkład naszego małżeństwa następował powoli. W końcu doszło do tego, że każdy robi sobie pranie oddzielnie i ja piorę tylko swoje i dzieci rzeczy, a jego pomijam.

Mężowi nie odpowiadały też obiady, które robiłam, więc teraz każdy ma oddzielny obiad — on ma dla siebie, ja dla siebie i dzieci. Odetchnęłam z ulgą. On nienawidził ryb i owoców morza i warzyw, które ja uwielbiam. Mogę sobie w końcu gotować tak, jak lubię.

Rozwiodłabym się, gdyby nie dzieci...

Mój mąż nigdy nie był gadatliwy, ale kiedyś potrafił zapytać o to, jak mi minął dzień w pracy, czy jak się czuję, a teraz zupełnie przestał. Sprawia wrażenie, jakbym w ogóle go nie interesowała. Gdy myślę o naszym małżeństwie, to stwierdzam, że żyjemy obok siebie, a nie razem.

rozwód Canva.com

W tym momencie każde z nas już pogodziło się z tym, że tak wygląda nasze życie — każdy ma swoje oddzielnie aktywności i każdy oddzielnie spędza czas.

Niestety, na to wszystko patrzą nasze dzieci. Szczerze mówiąc, gdybyśmy nie mieli dzieci, już dawno bym się rozwiodła. Marcelina i Krzysio mają 10 i 7 lat. Obecnie rozmawiamy już w zasadzie tylko o dzieciach i to w taki zadaniowy sposób — kto je odbierze ze szkoły, czy kto pójdzie z nimi do lekarza.

Mój mąż chętnie zajmuje się dziećmi, więc tu mam wielką pomoc z jego strony, sama nie ogarnęłabym tego logistycznie. Nasze dzieci to w zasadzie jedyny powód, dla którego jesteśmy razem. Jednak dzieci szybko rosną, za jakiś czas się usamodzielnią i co wtedy będzie?

Nie wiem, co mam robić. Proszę, pomóżcie, czy czas na rozwód?

Malwina, 38 lat

10 sygnałów, że czas pomyśleć o rozwodzie. Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama