"Nie zaprosiłam zięcia na Wigilię, bo zachowuje się jak prostak. Nie będę dłużej akceptować jego zachowania"

"Nie zaprosiłam zięcia na Wigilię, bo zachowuje się jak prostak. Nie będę dłużej akceptować jego zachowania"

"Nie zaprosiłam zięcia na Wigilię, bo zachowuje się jak prostak. Nie będę dłużej akceptować jego zachowania"

canva.com

Mówi się, że na Wigilię zaprasza się rodzinę, jednak nie jest to żaden obowiązek. Chodzi przede wszystkim o miło spędzony czas w gronie najbliższych. Mimo wszystko, są osoby, które oczekują zaproszenia i są zdziwione, gdy takowego nie otrzymają. Z taką historią napisała do nas Pani Mariola, która chce swoim mailem zmotywować inne osoby do postawienia swojego komfortu podczas świąt ponad to, "co wypada".

Reklama

"Bo Marcin, krótko mówiąc, jest prostakiem"

Piszę tego maila, aby dodać otuchy innym osobom, które są w podobnej sytuacji, bo nie wierzę, że jestem jedyna z takim lub podobnym problemem. Mam tylko jedno dziecko, córkę Ilonę. Ilona jest wspaniałą, wykształconą kobietą i nigdy nie sprawiała żadnych problemów wychowawczych. Z mężem dokładaliśmy wszelkich starań, aby dobrze wychować córkę i myślę, że nam się to udało.

Poza tym, że Ilona prowadzi własną działalność i całkiem dobrze jej to idzie, to jeszcze zajmuje się domem, a ma również czas na dodatkowe zajęcia, szczególnie jogę, której jest miłośniczką. Niestety nie poszczęściło się jej w małżeństwie. Marcina poznała na ostatnim roku studiów, aż sama nie wierzę, że ten chłopak w ogóle dostał się na jakąś uczelnię i nawet przeszedł przez wszystkie lata egzaminów. A dlaczego tak piszę? Bo Marcin, krótko mówiąc, jest prostakiem.

"Bo Marcin, krótko mówiąc, jest prostakiem"

Ten mężczyzna, bo teraz ma już 37 lat, nie ma za grosz taktu i kultury. Nie potrafi się zachować przy stole czy w towarzystwie. Ostatnio wyprawiałam huczne 70. urodziny w restauracji. Marcin tak się upił, bekał, śpiewał i wszedł nawet na stół, bo jak twierdził "trzeba rozkręcić sztywną imprezę". Mało się ze wstydu nie spaliłam, kiedy kelnerzy musieli interweniować i prosić go, aby zszedł ze stołu. Może gdyby to była jednorazowa sytuacja, to ja bym nic nie mówiła.

Ale do tej pory pamiętam zeszłoroczną Wigilię, na której na całe szczęście była tylko część rodziny. Marcin wydłubywał ości w taki sposób, że chyba nie tylko mi odebrało apetyt. Jadł tak, że już chyba dwuletnie dziecko je w bardziej przyzwoity sposób. Nie mogło zabraknąć również alkoholu, który sam przyniósł i namawiał innych do picia, mimo że my absolutnie w Wigilię nie spożywamy alkoholu. Marcin obrażony pił sam, bo stwierdził, że święta można modyfikować według swoich potrzeb.

W tym roku postanowiłam, że nie zamierzam się denerwować. Zadzwoniłam do Ilonki, że nie będę wyprawiać Wigilii, przyznałam jej nawet dlaczego. Czułam, że jest jej głupio za Marcina, ale ostatecznie przyznała mi rację. My mamy wpaść z mężem do nich późnym wieczorem na herbatę. Posiedzimy z pół godziny i wrócimy, a robię to tylko dla mojej córki.

Co zrobić, aby cieszyć się z małżeństwa? Jak uniknąć rozwodu? Te porady sprawią, że znów się w sobie zakochacie i docenicie! Zobacz galerię!
Źródło: unsplash.com
Reklama
Reklama