"Żona do niczego się nie nadaje. Nawet dobrze ugotować nie umie. A później się dziwić, że facet zdradza"

"Żona do niczego się nie nadaje. Nawet dobrze ugotować nie umie. A później się dziwić, że facet zdradza"

"Żona do niczego się nie nadaje. Nawet dobrze ugotować nie umie. A później się dziwić, że facet zdradza"

Zdjęcie ilustracyjne/Canva

Powielane przez pokolenia stereotypy, jakoby kobieta nadawała się jedynie do gotowania i sprzątania domu, a mężczyzna do robienia kariery, zdawały się już pójść w zapomnienie. Jak się okazuje, jednak wcale niekoniecznie i mail od naszego czytelnika jest tego dowodem. Pan Piotr postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami, bo jak twierdzi - nie ma na celu obrażania kobiet, jednak uświadomienie im, że o mężczyznę należy dbać.

Reklama

"Dlatego krew mnie zalewa, jak czytam brednie kobiet"

Czytam czasami te bzdury, które zamieszcza się w typowych pismach dla kobiet - hasła o równouprawnieniu oraz inne bzdety i nie mogłem się po prostu powstrzymać od komentarza. Jakie równouprawnienie, jakie kariery? Przecież to jest sprzeczne z tym, co mamy zapisane w genach. Facet jest łowcą - chce zdobywać, polować i wygrywać. Tak było od zawsze i nic nie jest w stanie tego zmienić, choćby się każdy usilnie starał.

Mnie tak wychował dziadek i ojciec. To mężczyzna umie dobrze pracować i więcej zarabiać, poza tym nie oszukujmy się - faceci są lepiej zorganizowani i lepiej odnajdują się na kierowniczych stanowiskach. Jesteśmy odporni na stres, władczy, umiemy zawalczyć o swoje, jesteśmy nieugięci na płaszczyźnie biznesowej i to jest ok. Dlaczego mielibyśmy tego nie wykorzystywać również w prywatnych relacjach? Przecież to do nas należy pierwszy krok, my organizujemy randki, decydujemy, kiedy relacja wchodzi na inny poziom. Nie widzę w tym nic złego, dlatego krew mnie zalewa, jak czytam brednie kobiet, namawiających inne, aby zająć się sobą, swoją karierą, a na dodatek jeszcze podrywać facetów i wykonywać pierwszy krok. Przecież to jest absurd.

"Niech się nie zdziwi, jak na jej miejsce znajdę inne chętne"

Ja ze swoją żoną jestem od 4 lat w związku i od roku po ślubie. Nie była to jednak decyzja kierowana romantyzmem, a przyziemnymi sprawami - kredyt, wspólne mieszkanie itd. Ja - i podejrzewam, że wielu mężczyzn się ze mną tutaj zgodzi - nie wierzę w żadne słodkie i lukrowe badziewie typu kwiatki, niespodzianki, kolacje przy świecach i miłość aż po grób. Takie rzeczy to są dobre, jak ktoś szuka inspiracji do napisania scenariusza kolejnej komedii romantycznej.

Moja żona wiedziała, że nie jestem romantyczny, ale mam wachlarz zalet. Ogarniam właśnie drugą firmę, umiem załatwić wszystkie sprawy, jestem zorganizowany, charyzmatyczny i przebojowy, więc wiem, że nie potrzebuję kobiety do szczęścia. Jednak uważam również, że warto mieć żonę, aby dbała o dom i o dzieci. Nie po to haruję jak wół, aby nie miał kto po mnie odziedziczyć majątku.

Jednak Martyna naczytała się bzdur i zaczęła się ostatnio buntować. Sprzątać porządnie to już jej się nie chce, bo przecież i tak się nabrudzi, gotować to akurat nigdy nie umiała najlepiej, ale myślałem, że po ślubie zacznie się bardziej starać, a jej się nawet tego nie chce. Rzuciła etat i robi za "freelancerkę" mimo że kompletnie się nie nadaje do jakiejkolwiek samodzielnej pracy. I sorry, że to napiszę, ale jak panna nie dba o dom, nie umie gotować, nie umie nawet rozkręcić swojej działalności to czego się spodziewa? Że jej mąż będzie ją wielbił, bo łazi w dresie i czego nie ruszy, to zepsuje? No nie, trzeba być samokrytycznym. Jak żona chce, aby facet ją adorował i jej nie zdradzał to musi się postarać. Ja daję Martynie szansę, bo nie mam na ten moment ochoty na randki pt. "A jakiej muzyki słuchasz? A co robisz w wolnym czasie?", poza tym sporo kasy wydaliśmy na wesele. Ale jak się nie ogarnie, to niech się nie zdziwi, jak na jej miejsce znajdę inne chętne.

Co zrobić, aby cieszyć się z małżeństwa? Jak uniknąć rozwodu? Te porady sprawią, że znów się w sobie zakochacie i docenicie! Zobacz galerię!
Źródło: unsplash.com
Reklama
Reklama