"Mąż kupił na Sylwestra fajerwerki. Dziad nie rozumie, jaka to trauma dla naszych zwierząt. Bezdusznik jeden!"

"Mąż kupił na Sylwestra fajerwerki. Dziad nie rozumie, jaka to trauma dla naszych zwierząt. Bezdusznik jeden!"

"Mąż kupił na Sylwestra fajerwerki. Dziad nie rozumie, jaka to trauma dla naszych zwierząt. Bezdusznik jeden!"

CANVA

"Kolejna awantura za nami. Marek nie rozumie, że fajerwerki to wielka głupota. Wydał kilka stów, mimo że prosiłam, żeby odpuścił. Nasze zwierzęta są przerażone w Sylwestra. Kulą się na dźwięk wybuchów. Ich własny pan zafunduje im kolejny raz traumę. Nic do niego nie trafia".

Reklama

Mój mąż pochodzi ze wsi

Marek pochodzi ze wsi. Znacznie się od siebie różnimy. On jest prostym człowiekiem i nie wyzbył się przyzwyczajeń ze swojego domu. Poznaliśmy się w pracy. Po studiach pracowałam w biurze pewnej firmy produkcyjnej. On był magazynierem o niesamowitym spojrzeniu.

Pracowaliśmy w zupełnie różnych działach i nieczęsto dane nam było spotykać się "przy okazji". Trudno jednak było go nie zauważyć. Marek, jeśli chodzi o wygląd, był moim ideałem! Wysoki blondyn z wyrzeźbionym ciałem, no i te oczy! Byłam zabujana, zanim zamieniliśmy pierwsze słowo.

Za wszelką cenę stwarzałam okazje do spotkań. Na przerwę schodziłam do stołówki w tym samym czasie co on. W końcu mnie zauważył i coraz śmielej okazywał zainteresowanie. Po miesiącu umówiliśmy się na mieście. Zauroczenie nie mijało i zostaliśmy parą. Totalnie się różniliśmy i spodziewałam się, że będę musiała trochę nad nim popracować.

Marek mimo tego, że od lat mieszkał w mieście, miał zaściankowe spojrzenie na wiele spraw. Czasem te różnice doprowadzały mnie do szału, ale jakoś się dotarliśmy. Wzięliśmy huczny ślub w remizie, a potem zamieszkaliśmy wygodnie w mieście.

Dwa psy ukryte pod kocem CANVA

Mąż znowu kupił na Sylwestra mnóstwo petard

Wśród wielu różnic, które nas dzielą, najbardziej rzuca się w oczy wrażliwość. Marek to twardy facet, który mimo wysiłków nieczęsto wykazuje się empatią. Choć przez lata sporo się zmieniło, nadal są między nami o to zgrzyty.

Najbardziej różniliśmy się podejściem do wychowywania syna. Dla męża za bardzo się z nim cackam. Jak Kajetan płacze, ja staram się go przytulic pocieszyć, on drze się, żeby nie był jak baba. Wkurzam się na niego, bo nie pozostawia dziecku przestrzeni dla emocji.

To samo jest ze zwierzakami. Ja kocham zarówno koty, jak i psy. Mamy w domu kotka, którego ktoś kiedyś porzucił i psa ze schroniska. Ile było o nie awantur. Marek wszystkie psy uwiązałby na łańcuchu, a koty dał do piwnicy, żeby łapały myszy, a dla mnie to członkowie rodziny.

Rok temu mąż kupił mnóstwo petard, żeby ucieszyć naszego syna wystrzałowym Sylwestrem. Ile ja się mu natłumaczyłam, co przeżywają wtedy zwierzęta. Nasz pies sikał pod siebie ze strachu, a kot przez kilka dni nie chciał wyjść z szafy. Marek widział, jak cierpiały w tamtym roku. Byłam pewna, że zrozumiał, że chwile jego przyjemności to wielka trauma dla zwierząt.

Jakie było moje zdziwienie, gdy dziś przytargał z synem cały karton fajerwerków. Twierdzi, że Kajtek go prosił. Za nic bierze cierpienie zwierząt. Kolejny raz pokazał, jaki z niego dziad! Tym razem nie zamierzam siedzieć z nim przy stole podczas Sylwestra. Synowi zamierzam wytłumaczyć, dlaczego tak postępuję. Jestem pewna, że Kajtek zrozumie. A Marek niech się wypcha tymi petardami. Nie wybaczę mu, nie tym razem!

Żona Marka

Małgorzata Rozenek w ogniu krytyki. Fani zarzucają, że stawia zwierzęta ponad dzieckiem! Zobacz zdjęcia!
Źródło: instagram.com/m_rozenek
Reklama
Reklama