Ostatnie kilkanaście dni przed świętami Bożego Narodzenia to czas wigilii pracowniczych, jak i prywatnych spotkań pracowników, na których dzieje się sporo dziwnych akcji, ale o tym kiedy indziej. Wielu pracodawców decyduje się również na przyznanie świątecznych premii, co samo w sobie jest dobrym posunięciem, lecz tu również zdarzają się pewne ekscesy...
Zawiedziona pracownica: „Miały być świąteczne premie”
Olga jest na trzecim roku anglojęzycznych studiów, dzięki czemu kilka miesięcy temu znalazła dodatkową pracę w szkole językowej, na którą dotychczas nie mogła powiedzieć ani złego słowa. 21-latka cieszyła się, że może rozwijać kompetencje w zgranym, kameralnym i przede wszystkim bardzo doświadczonym zespole, a ciągłe pochwały ze strony szefa dodawały jej ogromnej pewności siebie.
Ucieszyła się, kiedy ten wspomniał jakiś czas temu, że wszyscy pracownicy bez żadnego wyjątku otrzymają świąteczne premie w formie gotówkowej. Koszty życia w dużym mieście potrafią zrujnować miesięczny budżet, więc dodatkowy zastrzyk gotówki w okresie świątecznym był dla niej istnym zbawieniem. Finansowe plany legły w gruzach, gdy okazało się, że szef postanowił rozdać świąteczne bonusy w nieco innej formie...
Cieszyłam się jak głupia, bo dla mnie nawet te dwieście złotych robi sporą różnicę. Niestety miały być świąteczne premie, a skończyło się na śmiesznych bonach obiadowych do bistro zlokalizowanego nieopodal naszej siedziby. Mogę się założyć, że prowadzi je jakiś kolega szefa i dogadali się po kosztach. Oczywiście jestem wdzięczna i nie wybrzydzam, ale po co wspominał o gotówce? Czuję się trochę upokorzona i nie jestem w tym sama.
canva.com
Szef w jednej chwili zdemotywował cały zespół
Zaistniała sytuacja wywołała spore poruszenie w całym zespole pracowników szkoły językowej. Wszystkie kobiety zgodnie stwierdziły, że w tym przypadku wolałyby nie dostać nic, niż otrzymać coś zupełnie niezgodnego z wcześniejszymi deklaracjami szefa.
Ja jestem tu najkrócej, więc w ogóle mogłam nie być brana pod uwagę, jeśli chodzi rozdawanie świątecznych bonusów, ale co mają powiedzieć dziewczyny, które pracują po kilka lat? Z tego, co mi wiadomo, to wcześniej nikt nigdy o premiach nie wspominał, więc i nikt się o to nie upominał. Jednak ta sytuacja mocno nas zniechęciła do tego, aby angażować się w pracę, na którą i tak poświęcamy sporo dodatkowego czasu. Przysłowie „z dużej chmury mały deszcz” wpisuje się w tę sytuację idealnie. Szef chciał zaszpanować i zrobić z siebie najlepszego pracodawcę na świecie, ale prawdopodobnie lekko się przeliczył. Każda z nas czułaby się o wiele lepiej, gdyby bez hucznych zapowiedzi dostała pudełko najzwyklejszych czekoladek, a tak wyszło, jak wyszło...
Myślicie, że szef faktycznie mógł sobie darować wcześniejsze obietnice?