Zaręczyny to ważny moment w życiu partnerów oraz wejście związku na inny etap. Niestety życie nie zawsze układa się tak, jakby tego chciała para, więc czasami dochodzi do rozstania. Pojawia się jednak pytanie - do kogo należy pierścionek zaręczynowy?
"Nasi znajomi wybrali Milenę"
Ja wiem, co ludzi myślą o facetach, którzy zostawiają swoje kobiety w okresie narzeczeństwa. Ale łatwo się ocenia czyjąś sytuację stojąc z boku. Nasi wspólni znajomi wybrali Milenę, bo ma złamane serce i nagadali mi, że jak w ogóle tak mogłem ją zostawić. Ale to nie oni przebywali z nią niemal 24/7 i nie im robiła fochy o byle.
Kiedy poznałem Milenę, pomyślałem, że jest miłą i kochaną dziewczyną. Dużo podróżowaliśmy po Polsce, a po pandemii po całej Europie. Jasne, że mnie wkurzała czasami na tych wyjazdach, ale mimo wszystko więcej było między nami dobrych momentów, więc o tych sprzeczkach szybko zapominałem.
Po niecałych dwóch latach postanowiłem się jej oświadczyć. Trochę w sumie to sama wymusiła. Ciągle gadała, że mamy 34 lata, więc to już nie czas na randkowanie. Kupiłem pierścionek z odłożonej kasy i oświadczyłem się podczas jednego z wyjazdów.
"Moja cierpliwość się skończyła"
Ja nie wierzę w jakąś tam płomienną miłość, bez przesady. Kobiety to się zawsze naoglądają komedii romantycznych i później chcą, żeby ich facet był jak główny aktor w romantycznym filmie, ale życie to nie bajka. Ja wybrałem swój spokój, dlatego zostawiłem Milenę.
Oświadczyny przyjęła bez zastanowienia, skakała z radości i tego samego dnia zaczęła nam planować całe życie. Mówiłem jej, żeby wyluzowała, wszystko przyjdzie w swoim czasie, ale była tak zajarana tym pierścionkiem. Od razu też musiała pochwalić się rodzinie i znajomym. Szybko jednak wróciła proza życia.
Kiedy zostaliśmy już oficjalnie narzeczonymi, zamieszkaliśmy razem. Niby fajnie, ale Milena z każdego małego problemu robiła dramę. Nie mogłem nic powiedzieć, bo wszystko było źle. Źle sprzątałem, zły jogurt kupiłem, za dużo oglądałem filmów, za późno wstawałem, za mało pomagałem w przygotowywaniu obiadów. Obydwoje pracujemy zdalnie, więc nawet nie miałem gdzie uciec. Tak wyszedłbym do pracy i miał spokój od niej przez 10 godzin, ale no biura nie zbuduję tylko z powodu narzeczonej.
Moja cierpliwość się skończyła, kiedy po raz kolejny Milena przyczepiła się o to, że ciągle tylko śpię do późna, moje rzeczy się wszędzie walają i że ona nie zamierza być służącą. A kto mówił o służącej? Ja chciałem kobietę, z którą będę mógł wyjść na kolację, pojechać na wakacje, pogadać na różne tematy, a nie wiecznie zrzędzącą pannę.
Powiedziałem Milenie, że to koniec i wynajmę swoje mieszkanie. Miałem serio dość tych wiecznych afer, czułem, że nawet za głośno oddycham, bo wszystko co robiłem, było nie tak. Nie obiecywała poprawy i nie nalegała, żebym został. Pokazała, gdzie są drzwi i zajęła się czymś w kuchni. Przez kilka dni przewoziłem swoje rzeczy do nowego mieszkania. Poprosiłem o to, aby oddała pierścionek zaręczynowy. Milena udawała najpierw głuchą, a później rzuciła tylko, że za zmarnowany czas należy się jej zapłata. Z jednej strony można potraktować ten pierścionek jako prezent, z drugiej wydałem na niego mnóstwo pieniędzy, dlaczego mam go zostawiać ex. Może ktoś miał podobny problem i wie, która "strona" ma rację?