Rola rodzica chrzestnego nie polega na obowiązku dawania wystawnych prezentów przy każdej możliwej okazji. Niestety wielu młodych ludzi tak to po prostu postrzega, czego potwierdzeniem jest historia Pani Eweliny z niewielkiej miejscowości pod Szczecinem. Ciekawe, czy spotkaliście się kiedykolwiek z czymś podobnym.
Nietypowa prośba 14-letniego chrześniaka
Bycie rodzicem chrzestnym to niebywałe wyróżnienie, które wiąże się z pewnego rodzaju misją – tak do tej pory patrzyła na to jedna z naszych czytelniczek. Czar prysł, gdy okazało się, że młodzi ludzie widzą to całkowicie inaczej...
W ostatnią niedzielę wybrałam się do mojej siostry na obiad z okazji jej urodzin. Do pewnego momentu było naprawdę miło, ale to, co się wydarzyło, było dla mnie okropnym ciosem. Gdy siedzieliśmy przy stole, mój chrześniak zaczął coś wspominać o butach za 750 zł. Najpierw wiercił dziurę w brzuchu mojej siostrze, a w pewnym momencie rzucił do mnie tekstem, że jako chrzestna to ja powinnam kupić mu te buty, albo chociaż dołożyć połowę kwoty, bo z tego, co pamięta, to na komunię nie za bardzo się popisałam. Totalnie wryło mnie w ziemię.
„Jestem w totalnej rozsypce i jest mi cholernie przykro”
W myśl powiedzenia, iż pewne zachowania wynosi się z domu, to szczerze współczujemy Pani Ewelinie. Jej siostra powinna chyba zareagować inaczej i stanowczo potępić tego typu teksty, nawet jeśli byłyby one żartem. To nie powinno mieć miejsca.
Mój 14-letni chrześniak przegiął pałę, a moja siostra nie widzi w tym nic złego! Jestem zażenowana jej zachowaniem, bo temat przemilczała. Próbowałam z nią rozmawiać o tym na osobności i usłyszałam, że przecież nie zrobił nic złego „wiesz jak to dzieci”. Problem jest jednak w tym, że faktycznie na komunię nie dostał ode mnie grubej koperty, bo nie było mnie wtedy na to stać. Jestem w totalnej rozsypce i jest mi cholernie przykro.
Spotkaliście się kiedyś z czymś podobnym? Lepiej zostać matką chrzestną tulipanów i nie mieć takich zmartwień...