Nasze mamy i babcie przyzwyczaiły nas do tego, że jeśli mężczyzna musi się najeść, to najlepiej, gdyby obiad składał się z dwóch dań i czegoś słodkiego. Z czasem to się zmieniło i przyszedł czas, w którym panowie najadają się jednym daniem, a czasem nawet i zupą, co nikogo nie dziwi. Marlena jest jednak zaskoczona zachowaniem zamężnej koleżanki.
"Jak chłop ma się najeść zupą?!" - pyta 43-latka
Marlena pochodzi z Katowic i w jej domu zawsze panował taki zwyczaj, że jeśli mężczyzna ma się najeść, to musi mieć obiad, składający się z dwóch dań. Koleżanka, którą kobieta poznała w pracy, ma w swoim domu zupełnie inne zasady.
Dla mnie to jest nie do pojęcia, że chłop ma na obiad jakąś zupkę... No ludzie! Jak on ma się tym najeść? Przecież logiczne, że on potrzebuje mięsa i czegoś bardziej konkretnego. W głowie to się normalnie nie mieści!
"Co to za pani domu?!"
Marlena dziwi się, że mąż jej koleżanki cały czas jest u jej boku, mimo że ta (zdaniem Marleny) w ogóle o niego dba.
Chłop musi wiedzieć, że jak przyjdzie do domu, to będzie mieć posprzątane i ugotowane. A tutaj ani jedno, ani drugie. Bałagan mają w chałupie, a do tego ten lichy obiad w postaci zupek. Jaka z niej pani domu?! A później tylko narzeka, że facet się marudny zrobił. Szczerze? Ja się w ogóle nie dziwię
Robicie na co dzień obiady z drugim daniem?