"Moje dziecko umarło po porodzie, bo miało wadę letalną. Ksiądz powiedział, że to przez to, że nie mieliśmy ślubu"

"Moje dziecko umarło po porodzie, bo miało wadę letalną. Ksiądz powiedział, że to przez to, że nie mieliśmy ślubu"

"Moje dziecko umarło po porodzie, bo miało wadę letalną. Ksiądz powiedział, że to przez to, że nie mieliśmy ślubu"

canva.com

Do naszej Redakcji trafił list o Marleny, która niedawno została mamą Aniołka. Trudno jest jej pogodzić się ze stratą dziecka, ale liczyła na to, że gdy to się stanie, będzie mogła liczyć na wsparcie otoczenia. Niestety nie każdy stanął na wysokości zadania, a ksiądz, który ochrzcił jej córeczkę zamiast okazać empatię, postanowił rzucić w kierunku zrozpaczonej mamy kilka okrutnych słów. Co myślisz o tej sytuacji? List od Marleny możesz przeczytać poniżej.

Reklama

List od zrozpaczonej mamy

Kilka dni temu napisała do nas Marlena, która chciała opowiedzieć swoją historię:

Droga Redakcjo,

Gdy 9 miesięcy temu dowiedziałam się, że zostanę mamą myślałam, że oszaleję ze szczęścia. Mam dopiero 20 lat ale mam u boku mężczyznę, z którym jestem od szkoły podstawowej. Bardzo się kochamy i chcieliśmy już powiększyć rodzinę.

Wszystkim opowiedziałam o swoim szczęściu i od razu miałam ochotę biec na zakupy. Jednak gdy przyjaciółka powiedziała mi - poczekaj jeszcze. To dopiero początek i może być różnie - to uznałam, że może ma rację.

Niedługo później usłyszałam po raz pierwszy bijące serduszko - pokochałam wtedy to dziecko tak bardzo, że do tamtej pory nawet nie wiedziałam, że można kogoś tak kochać.

Ale los nie był dla nas łaskawy. Na USG połówkowym usłyszałam, że moja córka nie ma szans na przeżycie.

Mój świat się wtedy zawalił. Wada letalna? A co to takiego? To niemożliwe. Lekarz na pewno się pomylił - myślałam. Ale zrobiłam jeszcze mnóstwo innych badań  i one wszystkie potwierdzały tę diagnozę.

Ani przez chwilę nie pomyślałam o tym, by usunąć ciążę. Wiedziałam, że chcę urodzić moją córeczkę, przywitać się z nią i chociaż przez chwilę potrzymać ją ramionach.

Aurelia przyszła na świat 21 października. Dla mnie najpiękniejsza! Lekarze mówili, że jest silna, ale ksiądz ją ochrzcił zaraz po narodzinach.

Byłam pewna, że zostanie z nami na dłużej. Dlatego zgodziłam się, aby zabrali ją na kilka godzin w nocy. Z samego rana lekarz poprosił, bym do niej poszła, bo jest coraz słabsza. Godzinę później jej serduszko już nie biło.

Poczułam się tak, jakby i moje przestało już bić. Nie wypuszczałam jej z ramion.

Przed obchodem zajrzał do mnie ksiądz, który chrzcił malutką i wiedział już co się stało. Jednak nie usłyszałam od niego żadnego słowa wsparcia. Powiedział za to: "To przez to, że nie mieliście ślubu. Gdybyście go mieli, dziecko by dalej żyło i było zdrowe".

Poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył prosto w twarz. Ale nie odezwałam się ani słowem.

Przeżywam teraz w ciszy moją żałobę, ale słowa tego księdza pozostaną w mojej pamięci już na zawsze. Czy to prawda? Czy naprawdę Bóg postanowił zabrać moją Kruszynę dlatego, że nie byłam w związku małżeńskim z człowiekiem, którego kocham?

płacząca kobieta w szpitalnym ubraniu www.canva.com/

Empatia to ważna cecha

Człowiek, który nie ma w sobie empatii, nie powinien z pewnością zajmować się zawodami, które od niego tej empatii wymagają.

Naszym zdaniem ksiądz zachował się (delikatnie mówiąc) niestosownie. A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Jak rozmawiać z rodzicami po stracie dziecka? Mamy dla Ciebie kilka rad!
Źródło: www.canva.com/
Reklama
Reklama