Wychowywanie dzieci to nie lada wyzwanie. Zdecydowana większość z nich sprawia swoim rodzicom wiele problemów, głównie w okresie dorastania. Sprawdzający się w każdych okolicznościach model wychowywania dzieci, ułatwiłby życie wielu opiekunom, ale niestety takowy nie istnieje. Magda twierdzi inaczej i stawia nabezstresowe wychowanie bez ograniczeń - pozwala dzieciom na wszystko, a to z kolei stwarza rodzinne konflikty. Czy słusznie?
"Dziecko rozwija się prawidłowo, gdy ma wolną rękę"
Niedawno napisała do nas Magda, mama trzyletniej Julity oraz sześcioletniego Nikodema. Kobieta podzieliła się z nami swoim (jak twierdzi) skutecznym sposobem wychowywania dzieci, który nie do końca podoba się jej bliskim.
Rodzina mówi, że moje dzieci są niegrzeczne, a ja nie daję im kar. Nie daję kar dzieciom, bo nie chcę ich stresować. Mają żyć w spokoju i miłości. Sama nie miałam łatwego dzieciństwa, rodzice co chwilę upominali mnie o mało istotne błahostki i surowo traktowali każdy mój wybryk. Uważam, że to znacząco wpłynęło na brak pewności siebie, której do dziś mi brakuje. Postanowiłam dać moim dzieciom coś zupełnie innego.
Julita i Nikodem postępują według swojego widzimisię, a ja im w tym nie przeszkadzam. Chcą jeść obiad, to jedzą, a jeśli nie chcą, to ich do tego nie zmuszam i nie daję durnych kar. Gdy są niegrzeczne, to może mają ku temu jakiś powód i karanie złego zachowania, które jest następstwem frustracji, pogłębi tę frustrację jeszcze bardziej. Instynkty poznawcze dzieci w młodym wieku są bardzo silne i wyraźne, pociechy muszą wszystkiego dotknąć i wszędzie zajrzeć. Dla wielu rodziców jest to kłopotliwe zwłaszcza w miejscach publicznych, ale nie dla mnie. Jeśli moja córka ma ochotę pozrzucać z wieszaków ubrania w sklepie odzieżowym, to nie widzę w tym problemu. Niech doświadcza i próbuje nowych rzeczy. Przecież to można posprzątać.
Rodzina nie do końca popiera podejście Magdy
Maż Magdy, ma zupełnie odmienne zdanie w kontekście wychowywania dzieci i uważa, że głównym aspektem powinna być dyscyplina. Mama, teściowa i inni członkowie rodziny myślą podobnie. Ciągle ostrzegają Magdę przed skutkami nadmiernej pobłażliwości.
Mój mąż nie pochwala mojego stylu wychowywania dzieci. Codzienne kłótnie o to, kto ma rację to już standard. Piotr uważa, że to zwykłe rozpuszczanie dzieci i uczenie ich bezkarności. O mojej rzekomo chorej pobłażliwości mówi również teściowa i moja mama, ale co one kobiety starej daty mogą wiedzieć o wychowywaniu dzieci.
Wystarczy, że ja przez całe dzieciństwo byłam karana za niezjedzenie obiadu. Nie dam sobą manipulować i daję dzieciom wolą rękę w byciu sobą. Czy boję się konsekwencji? Absolutnie nie! Trzyletnie dziecko zrobi sobie blok rysunkowy z blatu stołu, bo ten wiek rządzi się swoimi prawami. Niech rozwija swoją kreatywność przecież to tylko stół, który można umyć. Z wiekiem to się zmienia. Ciężko wyobrazić sobie czternastolatkę rysującą po stole
A Wy co sądzicie o takim wychowaniu?