Dramat starszych ludzi w ZOL-u. Zakonnice zgotowały im piekło na ziemi

Dramat starszych ludzi w ZOL-u. Zakonnice zgotowały im piekło na ziemi

Dramat starszych ludzi w ZOL-u. Zakonnice zgotowały im piekło na ziemi

zdjęcie ilustracyjne: stock.adobe.com

Przerażające wydarzenia w opolskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Sióstr Franciszkanek. Z informacji, do których dotarł "Super Express" wynika, że sprawa jest bardzo niepokojąca i ma zostać zbadana przez prokuraturę. Szereg praktyk, których miały dopuszczać się siostry zakonne, przechodzi ludzkie pojęcie. Od okropnych zaniedbań w opiece nad starszymi przez wyłudzanie pieniędzy po starcia w wewnętrznej strukturze władzy.

Reklama

Wpis w mediach społecznościowych

Z początkiem października na jednym z portali społecznościowych pojawił się niepokojący wpis. Wynikało z niego, iż ponad 90-letnia kobieta, babcia autora, od 15 stycznia przebywa w opolskim ZOL-u. Nieodpowiedzialne postępowanie personelu spowodowało wystąpienie u starszej kobiety odleżyn, które finalnie doprowadziły do martwicy. Wyjście na jaw tych informacji może być początkiem prokuratorskiego śledztwa. Opiekujące się starszymi osobami zakonnice miały dopuścić się szeregu szokujących zaniedbań.

Niestety nie mamy jeszcze dokumentacji medycznej babci. Żaden z członków rodziny nie ma pełnomocnictwa, nikt nie jest też opiekunem prawnym. Kiedy babcia trafiła do ZOL-u, chcieliśmy takie dokumenty załatwić, niestety: żaden notariusz nie podjął się takiego zadania. Jedna notariuszka po rozmowie z babcią stwierdziła, że nie może tego zrobić, ze względu na wiek i stan babci

Pandemia początkiem problemów

Jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa rodzina regularnie odwiedzała Panią Janinę w opolskim ośrodku i nie było z tym najmniejszego problemu. Niestety w trakcie pandemii ograniczono odwiedziny, natomiast personel w rozmowach telefonicznych zapewniał, że wszytko jest w porządku. Pracownicy nie udzielali informacji na temat konkretnych pacjentów, tłumacząc się ustawą RODO.

Niespodziewany zwrot wydarzeń

Sytuacja nabrała niepokojącego charakteru w momencie, gdy pewnego dnia córka ponad 90-letniej Pani Janiny odebrała telefon. Opieka z opolskiego ZOL-u poinformowała ją o tym, że jej mama jest w stanie krytycznym. Wysokie odwodnienie i niski poziom białka, a do tego odleżyny z martwicą - nie wróżyły niczego dobrego. W publikacji Pana Przemysława, wnuczka pokrzywdzonej możemy przeczytać również:

Pytaliśmy, jak często jest badana, bo przed pobytem w ZOL-u miała opiekę domową i lekarzy. Pani dyrektor powiedziała, że badań nie ma co miesiąc, bo po co męczyć pacjenta. Badania zaczęli wykonywać, kiedy babcia była już w stanie krytycznym

Nie pierwszy taki przypadek

Po tych wydarzeniach Pan Przemysław wziął sprawy w swoje ręce, przez co trafił na inne osoby, które zostały pokrzywdzone przez personel opolskiego ZOL-u. Jak przyznał, świadkowie są gotowi zeznawać w tej sprawie przed prokuraturą - Udało mi się znaleźć osoby, które pod swoim nazwiskiem opowiedzą o wszystkim. To nie jest takie proste, większość tych ludzi ma członków swoich rodzin w środku. Boją się konsekwencji, że to się na nich zemści. Również przykre doświadczenia z opolską placówką spotkały rodzinę Pani Patrycji, wnuczki 80-letniej Pani Kazimiery, która zmarła. W rozmowie z Super Expressem Pani Patrycja wyznała, że:

Po 3 miesiącach obie zauważyłyśmy, że babcia nie ma tam nawet z kim porozmawiać. Później, z czasem zaczęła cały czas spać. Zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Babcia miała cewnik, zaczęła pojawiać się krew. Na pytania nikt nie chciał nam odpowiadać, bo nigdzie nie było lekarza prowadzącego

Przykry finał i milczenie placówki

Po półrocznym pobycie w ZOL-u babcia Pani Patrycji trafiła do szpitala, gdzie jeden z lekarzy stwierdził, że nie jest w stanie pojąć, w jakim ośrodku można doprowadzić człowieka do takiego stanu. Lekarz próbował uzyskać dokumentację medyczną, lecz telefony opolskiej placówki milczały. Seniorka aż trzykrotnie trafiała do szpitala. Część dokumentacji trafiła w ręce rodziny starszej kobiety, ale niestety już po jej śmierci. Krewni jednogłośnie twierdzą, że sprawa znajdzie swój finał w prokuraturze. Na jaw wyszedł również fakt, iż sytuacji w placówce została już wcześniej zgłoszona do rzecznika praw pacjenta. Przeprowadzona wtedy inspekcja nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

Kolejne niedopuszczalne działania

Według informacji zgromadzonych przez Pana Przemysława wynika, że poprzednia dyrektor Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w delikatny sposób wymuszała na bliskich swoich podopiecznych darowizny na rzecz placówki. Osoby przebywające pod opieką personelu, pokrywają część kosztów ze swoich emerytur lub rent. Pozostała część z tych pieniędzy zostaje przekazana najczęściej członkom rodziny. Pan Przemysław zrelacjonował dla Super Expressu sytuację w której do opolskiego ZOL-i zgłosiła się opiekunka starszej kobiety:

Dyrektorka wręczając jej te pieniądze, wspomniała o trudnej sytuacji ośrodka i że w związku z tym przydałaby się darowizna. Kiedy moja mama już chciała się na nią zgodzić i dać 400-500 zł., poprzednia dyrektorka przerwała, mówiąc że przyjmują po tysiąc złotych

Placówka pomimo zapowiedzi do tej pory nie zabrała głosu w powyższej sprawie.

źródło: se.pl

Reklama
Reklama