Matka 2-latki na chwilę odwróciła wzrok. Chwilę później zobaczyła, że sokowirówka wciągnęła rączkę dziecka

Matka 2-latki na chwilę odwróciła wzrok. Chwilę później zobaczyła, że sokowirówka wciągnęła rączkę dziecka

Matka 2-latki na chwilę odwróciła wzrok. Chwilę później zobaczyła, że sokowirówka wciągnęła rączkę dziecka

faktykaliskie.pl

2-latka niepostrzeżenie sięgnęła do sokowirówki. Co prawda dziewczynka była pod opieką matki, jednak chwila nieuwagi doprowadziłaby do straszliwego dramatu. Dzięki pomocy odpowiednich służb udało się pomóc dziecku.

Reklama

Sekundy grozy

Każdy wie, że kiedy opiekujemy się małym dzieckiem, nawet sekunda nieuwagi może doprowadzić do nieszczęścia. Dotkliwie przekonała się o tym matka 2-letniej dziewczynki, która włożyła rączkę do sokowirówki. Sytuacja wydarzyła się 27 marca w miejscowości Szałe pod Kaliszem. Mama wraz z dzieckiem przygotowywały sok, dziewczynka wciskała owoce do maszyny, lecz w pewnym momencie maszyna wciągnęła rączkę dziecka. Kobieta szybko wezwała karetkę pogotowia oraz straż pożarna. Dzięki błyskawicznej akcji udało się uratować kończynę. Strażacy musieli użyć szlifierki kątowej, aby rozciąć sokowirówkę i uwolnić dłoń dziecka.

Sokowirówka wciągnęła dłoń dziecka

W akcji ratunkowej wzięło udział wiele osób w tym lekarze, strażacy, a także sąsiedzi kobiety. Niestety helikopter nie mógł wylądować w pobliżu domu rodziny, dlatego też zdecydowano się na rozcięcie maszyny na miejscu. Po uwolnieniu rączki dziecka, 2-latka została przetransportowana do szpitala.

Mama dziewczynki zdecydowała się podziękować lekarzom oraz strażakom. Na oficjalnej stronie Komendy Miejskiej PSP w Kaliszu, pojawił się list kobiety:

Dzwoniąc na 112 modliłam się, żeby karetka przyjechała jak najszybciej. Po dosłownie kilku minutach przyjechała straż, a zaraz za nią karetka. Widząc jak wygląda sytuacja, lekarz miał wybór, wzywają helikopter, albo radzą sobie na miejscu. Trzeba było działać jak najszybciej, żeby wydostać rączkę, ponieważ była delikatnie mówiąc zgnieciona i nie wiadomo było jak z dopływem krwi do paluszków.

Na naszą niekorzyść działał fakt, że mieszkamy w lesie i helikopter nie miałby gdzie wylądować. Więcej szans dawało rozcięcie maszyny na miejscu. I w tym momencie chcę podziękować Lekarzowi (niestety nie znam Pańskiego nazwiska) i ekipie karetki, którzy razem ze Strażakami, podjęli się rozcinania sokowirówki w spartańskich warunkach, w karetce, gumówką. Ci ludzie po prostu działali. Nie myśleli o tym, że lepiej odwieźć dziecko na SOR i tam niech sobie radzą, Ci ludzie wzięli odpowiedzialność za moje dziecko i po prostu, po ludzku je ratowali. Za co jestem i jeszcze długo będę im ogromnie wdzięczna, w szczególności Tobie-Lekarzu (na zawsze dużą literą).

Chcę również podziękować Strażakom. Chłopaki, robicie to świetnie!!! Byłam w szoku z jakim zaangażowaniem podeszliście do mojego dziecka. Jak biegaliście po sąsiadach prosząc o jakiekolwiek sprzęty, którymi moglibyście rozciąć maszynkę nie raniąc paluszków mojej córeczki. W całym tym chaosie, w strachu i panice, widok Was, biegających, organizujących pomoc, dawał mi poczucie, że będzie dobrze; że robicie co możecie, a nawet więcej.

Wiedziałam, że ludzie, którzy przyjechali nam pomóc, to ludzie, którzy są na właściwym miejscu. Z całego serca Wam dziękuję! I oczywiście jesteście jeszcze Wy, Drodzy Sąsiedzi! Twarze mijane codziennie, krótkie dzień dobry w drodze do pracy. Nie znamy swoich imion, chociaż mieszkamy tak blisko siebie. Nie wiem co by było bez Was. Łzy cisną mi się do oczu, kiedy przypominam sobie mojego sąsiada biegnącego z nożycami dla Strażaków. Jesteś w grupie ryzyka, masz swoje lata, powinieneś być w domu z żoną, planować sezon na paralotni, a wybiegłeś, dałeś swoje rzeczy, dopytywałeś czy możesz jeszcze coś przynieść. Z resztą nie tylko Ty, było Was więcej, chcieliście pomóc.

Nie znacie mnie, nie znacie mojej córki, wyszliście z domów z chęcią niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Jest to najpiękniejsza rzecz jakiej doświadczyłam od dawna. Podniesiona na duchu, bogatsza o poczucie bezpieczeństwa, serdecznie Wam dziękuję za to, że jesteście! I na koniec, doceniajmy to co mamy. Dziękujmy za to co otrzymujemy. Scenariusz tego zdarzenia mógł być zupełnie inny, skończyło się na obrzęku i poszarpanej skórze. Moja córka miała szczęście, że trafiła na dobrych ludzi, na pasjonatów, na osoby o wielkich sercach. Jeszcze raz Wam wszystkim i każdemu z osobna DZIĘKUJĘ!!!

Na szczęście skończyło się na zadrapaniach, obrzęku i lekkim poszarpaniu skóry dziecka, jednak ta sytuacja pokazuje, jak bardzo musimy uważać na nasze pociechy!

Reklama
Reklama