Sinead Smythe z Brighton cierpi na endometriozę, chorobę polegającą na tym, że błona śluzowa macicy rozrasta się poza jamą macicy. Endometrioza objawia się nadmiernym krwawieniem oraz dotkliwymi skurczami - ból niekiedy jest tak silny, że wyłącza chorą kobietę z życia na wiele dni. Leki przeciwbólowe przestają działać. Co gorsza, endometrioza może doprowadzić do bezpłodności, niekiedy wpływa też na sferę psychiczną, powodując zaburzenia depresyjne czy lękowe.
Aby pokazać, z jak poważną chorobą mamy do czynienia, Sinead sfotografowała się z posiniaczonym podbrzuszem:
Ból jest jak sztuczne ognie wybuchające w twoim ciele. Jest jak kot, który rozrywa ci wnętrzności pazurami - napisała. - To tak jakby ktoś wykrawał z ciebie wnętrzności, jak wykrawa się nożem wnętrze dyni na Halloween. Ten ból sprawia, że odchodzisz od zmysłów".
O swojej chorobie Smythe pisze, że jest "jak rak, który cię nie zabije, lecz będziesz z nim żyła do końca życia".
Kobieta przeszła leczenie chirurgiczne polegające na wycięciu nadmiaru przerośniętej tkanki. Ale choroba postępuje. A to, co proponują lekarze, jest absurdalne:
Raz słyszysz: "ciąża cię wyleczy", a potem "histerektomia cię wyleczy" - żali się chora na Facebooku.
W swej desperacji buduje społeczność kobiet cierpiących tak jak ona. Ta społeczność jest naprawdę duża. Szacuje się, że endometrioza dotyka 10 proc. kobiet świata. Smythe chce zwiekszyć społeczną świadomość na temat cierpienia chorych.
Ostrzegamy: niektóre ze zdjęć, które przedstawia, są dość drastyczne!