• mi_ odsłony: 2818

    Tęczowy most

    Pozwoliłam sobie założyc temat poświęcony naszym najlepszym przyjaciołom..
    Mój przyjaciel odszedł ode mnie wczoraj- 1 kwietnia- o godzinie 18.30 ...bardzo mi smutno i zle ,serce mi pęka i cały czas płaczę..nie potrafię się z tym pogodzić, to była piękna miłość..
    Miał na imie Rocky ,miał 11 lat i był sznaucerkiem miniaturką. Od roku chorował na endokardiozę, poważną wadę serca. Przez ten rok robiliśmy wszystko,żeby przedłużyć mu życie, dostawał wszystkie niezbędne lekarstwa, specjalną karmę i dawał radę! prawie do końca był radosnym,żywym psiakiem...
    tydzień temu nadszedł kryzys...Rocki z dnia na dzień słabł, schudł straszliwie i był bardzo smutny...nie chciał się bawić ani wychodzić na spacerki,które tak bardzo kochał...
    załatwial się w domu i wymiotowal ,nic nie jadł ani nie pił...wczoraj sparaliżowało mu łapki i musiałam podjąć bardzo trudną decyzję o eutanazji...wet powiedział,że nie przeżyłby do rana i odchodziłby w strasznych męczarniach..Rockuś zasnął w moich ramionach , szybciutko ,cichutko i spokojnie...
    nie oddałam go do kremacji, dostałam od weterynarza hermetycznie zamykane pudełko ,które wyłożyłam jego ulubionym kocykiem i zawiozłam go na działkę,którą uwielbiał...został pochowany koło jabłonki, pod która wylegiwał się w ciepłe letnie dni...

    http://img17.imageshack.us/i/rokuc.jpg/

    "Zawsze kiedyś przychodzi ten dzień, w którym Twój przyjaciel spogląda Ci w oczy po raz ostatni i nawet Twoja miłość, chociażby była najsilniejsza nie jest w stanie tego zmienić".

    " Ta część nieba nazywana jest Tęczowym Mostem.

    Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie.
    Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare powracają w czasy młodości i zdrowia; te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne, takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie.

    Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej.

    To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca.

    A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem ... "

    Odpowiedzi (90)
    Ostatnia odpowiedź: 2011-05-15, 21:53:41
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Monia1981 2011-05-15 o godz. 21:53
0

Dziewczyny dzięki wielkie
Wasze wsparcie bardzo mi pomaga w tych trudnych chwilach
JESTEŚCIE wspaniałe

mi_

Pozdrawiam Was serdecznie

Odpowiedz
Olencia:) 2011-05-14 o godz. 19:25
0

gosiunia napisał(a):
moje wujostwo na drugi dzień pojechali i przygarnęli psiaka - dla jednych to "zdrada" a dla nich lek na całe zło

Ja zrobilam dokladnie to samo...
nie moglam chodzic po domu nie widzac psiaka...

Odpowiedz
Gość 2011-05-09 o godz. 19:23
0

mi_

Odpowiedz
Gość 2011-05-09 o godz. 19:23
0

Rinka napisał(a):
Monia1981 napisał(a):
czy to coś złego, jeśli wzięlibyśmy nowego pieska?

uwarzam że wręcz przeciwnie

ja tez :)
Anja napisał(a):
Maxa zawsze bedziesz miala w sercu, a nowy czlonek rodziny wypelni pustkę po Nim :)

dokładnie

Odpowiedz
mi_ 2011-05-09 o godz. 11:22
0

u mnie minął miesiąc 1 maja i na razie nie chcę żadnego zwierzaka

Odpowiedz
Reklama
Anja 2011-05-09 o godz. 10:56
0

jesli tylko jesteście gotowi i chcecie to nie ma problemu :)
Maxa zawsze bedziesz miala w sercu, a nowy czlonek rodziny wypelni pustkę po Nim :)

Odpowiedz
gosiunia 2011-05-09 o godz. 10:51
0

Monia1981 ja uważam że to nic złego
moje wujostwo na drugi dzień pojechali i przygarnęli psiaka - dla jednych to "zdrada" a dla nich lek na całe zło
trzymam kciuki

Odpowiedz
Rinka 2011-05-09 o godz. 10:51
0

Monia1981 napisał(a):
czy to coś złego, jeśli wzięlibyśmy nowego pieska?

uwarzam że wręcz przeciwnie

Odpowiedz
Monia1981 2011-05-09 o godz. 10:36
0

Witajcie

Jutro mija miesiąc :( Ale ten czas szybko leci... Jest ciężko, ale czas leczy rany...
Mam do Was pytanko: czy to coś złego, jeśli wzięlibyśmy nowego pieska?
Nie to, żebyśmy chcieli zastąpić czymś Maxia - bo Maxia NIC nie zastąpi! Maxiuś był JEDYNY w swoim rodzaju i NA ZAWSZE pozostanie w moim sercu i pamięci.
Chcemy po prostu wypełnić pustkę w domu, jaka została po Maxiuniu. Jak przychodzi pora wyprowadzania to nie wiem co ze sobą zrobić, zdarza mi sie nawet samej wyjść na spacer, z fotą Maxia w kieszeni (może to się wydawać śmieszne, ale "lepiej" się wtedy czuję - na tyle lepiej, na ile można się poczuć lepiej po stracie Przyjaciela).

Pozdrawiam

Odpowiedz
Gość 2011-05-03 o godz. 15:20
0

kasienkaaa fajna mordka,a nochal jaki mamokry :o

Odpowiedz
Reklama
Jarzynowa 2011-05-03 o godz. 15:11
0

kasienkaaa ale fajny :)

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-05-03 o godz. 15:11
0

nitka0 napisał(a):kasienkaaa jakie oczka cudne :) :)
moje czy psa ? :D bo to ja z tylu rudzielec w pizamie lol

zartuje :P

no fajne oczka mial :)

Odpowiedz
nitka0 2011-05-03 o godz. 15:08
0

kasienkaaa jakie oczka cudne :) :)

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-05-03 o godz. 15:04
0

znalazłam przypadkiem....

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-20 o godz. 11:50
0

Witajcie

Jest ciężko, nie ukrywam, nadal nie mogę sobie znaleźć miejsca w domu, bo w każdym kącie pełno Maxia, z tą jednak różnicą, że już nie wybucham rozpaczliwym płaczem.
Najgorzej jest jednak rano i wieczorem, w porach wyprowadzania Go na spacerek...
Czuję jak łzy kręcą się w oczach, i czasem polecą po policzkach - wtedy myślę (mój mąż nadał mi taki tok myślenia), że Maxio również tęskni za Nami, że ma przy sobie swojego hipcia, a po spacerku na "tęczowym moście" sam wyciera sobie łapki, w swój ręczniczek, który również ma przy sobie...

Macie rację, na takie coś trzeba czasu...

Moja kochany Maxiuś
http://img265.imageshack.us/img265/9605/copyof19072007rapartamemw7.jpg

Pozdrawiam

Odpowiedz
Anja 2011-04-16 o godz. 15:51
0

ja tez za moją kotą tęsknie :( :(

czasami mam schize że sobie spi gdzies w pokojach czy w kuchni, jak otwieram lodówke to patrze czy nie leci - bo zawsze leciała do kuchni jak na zawołanie

moja Tina do tej pory jak ją wypuszczamy na podwórko to jej szuka :(
zawsze wybiegała i atak na kote robia lol ale taki atak przyjacielski

i teraz jak Tinka spi np a padnie słowo kot to od razu się podnosi i chce wyjść :(

Odpowiedz
gosiunia 2011-04-16 o godz. 11:49
0

mojego kota u rodziców nie ma już też dwa lata a co wchodzę do rodziców do domu i otwieram drzwi to patrzę pod nogi żeby go nie zdeptać, albo zostawiam drzwi od łazienki otwarte

Odpowiedz
klazel 2011-04-16 o godz. 11:29
0

Monia1981 napisał(a):
Mam wrażenie, że jest ze mną, tyle że nie ciałem


mojej koty nie ma ze mna dwa lata a ja caly czas slysze jak strzelaja panele jak zawsze strzelaly gdy wchodzila do mnie do pokoju
i zawsze sie odwracam, bo mam nadzieje ze to jakis sen byl a ona tak serio jest ze mna

Odpowiedz
mi_ 2011-04-15 o godz. 22:31
0

Monia1981 napisał(a):
Minął prawie tydzień, a ja nadal się nie otrząsnęłam

nam dzisiaj 2 tygodnie mijają i też jak w letargu chodzę
gdyby nie tabsy to chyba bym zwariowała :(

Monia1981 napisał(a):
Czasami mam wrażenie np. że słyszę jak chlipie wodę z miski

mam to samo :x :x

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-04-15 o godz. 22:28
0

Monia1981
na takie cos potrzeba czasu

ja kiedys mialam kota, nie wiem czy pisalam wam
zginal mi ktoregos razu, po prostu wyszedl i nie wrocil
przez pierwszy tydzien siedzialam w wolnych chwilach w oknie po kilka godzin i patrzylam czy przypadkiem przez ulice nie wraca do domu...

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-15 o godz. 21:47
0

Hej

Minął prawie tydzień, a ja nadal się nie otrząsnęłam. Myślę o Maxiuniu moim ślicznym non stop.
Mam wrażenie, że jest ze mną, tyle że nie ciałem :(
Czasami mam wrażenie np. że słyszę jak chlipie wodę z miski. Albo rano lub wieczorem jak się na kołderce wierci (a miał taki zwyczaj, że lubił wskakiwać na łożko do któregoś z nas i się wtulał - taki kochany przytulanek był z Niego).
Hmmm... to z tęsknoty chyba...
Tak baaaaaaardzo za Nim tęsknię i tak baaaaaaardzo mi go brakuje

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-13 o godz. 00:23
0

Dzięki mi_
Dzięki kasienkaaa
Dzięki Jarzynowa
Dzięki gosiunia
Dzięki Anja
Dzięki Olencia:)

Dzięki wielkie dziewczyny!
Dzięki Wam troszkę mi lżej na serduszku :)

Odpowiedz
Olencia:) 2011-04-12 o godz. 11:18
0

Monia1981 Wspolczuje bardzo

Odpowiedz
Anja 2011-04-12 o godz. 08:02
0

Monia1981
biedna :( :(

Odpowiedz
gosiunia 2011-04-12 o godz. 07:26
0

Monia1981 bardzo współczuję

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-12 o godz. 00:02
0

Monia1981 ogromnie Ci współczuję :(

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-11 o godz. 23:40
0

Dzięki mi_
Dzięki kasienkaaa

Rano się dziś obudziłam i się popłakałam bo nie przyszła do mnie moja psinka, nie wskoczył na łożko jak to miał w zwyczaju.
Nadal nie mogę się otrząsnąć z tej tragedii. Cały czas o nim myślę i szczerze mówiąc to nie wiem kiedy się otrząsnę, jak narazie wszystko jest takie świeże. Krzątałam się po mieszkaniu bez celu, i co chwilę popłakiwałam, bo w każdym kącie pełno wspomnień po Maxiu masakra totalna

Mąż był dziś u naszej pani wet, mówił, że była zaskoczona. Wystawiła świadectwo zgonu, by można było wyrejestrować Maxia (żeby można było zaprzestać płacenia podatku).

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-04-11 o godz. 12:35
0

Monia1981 napisał(a): leki nie pomagają, więc skierowała nas do kliniki weterynaryjnej w Lublinie.
moj piesek miał tam operacje
bardzo miło wspominam ta klinike...

Monia przykro mi z powodu pieska :(

Odpowiedz
mi_ 2011-04-10 o godz. 17:54
0

Monia1981 słodziutki ten Twój Maxiuś

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-10 o godz. 17:52
0

No właśnie , dzięki mi_

Odpowiedz
mi_ 2011-04-10 o godz. 17:18
0

http://forum.styl.fm/moj-wlochaty-skarb.t85127.htm

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-10 o godz. 16:22
0

Fotki Maxia można obejrzeć w dziale Zwierzyniec, a wątek to Moj wlochaty skarb

Pozdrawiam

Odpowiedz
Monia1981 2011-04-10 o godz. 16:15
0

A mój Przyjaciel był (Boże jak to dziwnie brzmi a jeszcze wczoraj żył wśród nas) pekińczykiem.
Miał na imię Max (choć imion przyznam się szczerze miał kilka i co najciekawsze na każde reagował). Nie mogę się przyzwyczaic, że muszę teraz o nim mówić w czasie przeszłym.
Miał 8 lat i jak dotąd nie chorował. Do czasu, a ścislej mówiąc zachorowal nam w grudniu, miesiąc przed swoimi 8 urodzinami.
Nasza lek wet leczyla go na zapalenie płuc, bo kaszlał. Miał trudności z oddychaniem, widać było, że niknie w oczach, nie chciał jeść nawet swoich ulubionych przysmaków, spacerki stały sie przymusem a nie przyjemnością, zabawy z ulubionym hipciem zniknęly całkiem z rozkładu dnia. Nawet szczekać przestał. A witał nas szczekaniem i merdającym ogonkiem jak któreś z nas wracało z pracy- to wszystko zniknęło :(
Jeżdzilismy na zastrzyki z nim , i po jakimś czasie zarówno my jak i wet stwierdziliśmy, że leki nie pomagają, więc skierowała nas do kliniki weterynaryjnej w Lublinie. Byliśmy tam w marcu. Maxiuś całą drogę (jakieś 100km w jedną stronę) przesiedział mi na kolanach. Modliłam się, żeby mu tam pomogli i byśmy wrócili razem do domu. W klinice zrobili mu badania i okazało się, że ma niewydolność płuc i że płuca są sprawne tylko w 30%. Oboje z mężem te smutne nowiny przyjęliśmy ze łzami w oczach, mówiono nam że to raczej będzie postępowało, i że nikłe są szanse na wyzdrowienie. Nikłe, ale zawsze jakieś. Jest przynamniej jakaś nadzieja.
Wróciliśmy do domu, nasza wet była w ciąglym kontakcie z wet z Lublina, i robiliśmy co nam kazano: oklepywanie, by się lepiej odkrztuszało, zastrzyki wzmacniające i co tylko było w naszej mocy. Po tygodniu jakby sie poprawiło, wrócił apetyt i nawet wesoło poszczekiwał, merdał ogonkiem. Boże, jak miło było usłyszeć jego szczekanie.
W czwartek byłam z nim u wet, jak zwykle zmierzyła mu temp, osłuchała, dała zastrzyk wzmacniający, a po zastrzyku był osowialy jak zwykle, bo go to miejsce bolało. Tylko że tym razem nie chciał sam wracać na własnych nogach, nie chciał iść, więc całą drogę do domu niosłam go na rękach przytulając delikatnie. A w domu się napił wody i położył się na swojej leżance. Wieczorem był jednak problem, bo nie chcial spacerować, nawet siku nie chciał robić. Piątek i sobota minęły na trudnościach z oddychaniem, braku apetytu i niechęci chodzenia na spacerze. Siedziałam przy nim w wolnych chwilach od pracy i obowiązków domowych, głaskałam go delikatnie a Maxiu patrzył na mnie smutnymi oczkami, Boże drogi serce mi się kroiło. Zanim położyłam się spać, jak zwykle przed snem dałam mu buziaka w czółko.
Rano mąż obudził mnie ze łzami w oczach słowami,że Max nie żyje. Rozpacz i łzy po jego stracie dominowały w nas obojgu z mężem całe południe. Gdy trochę ochłonęliśmy, wyłożyliśmy pudełko (zostało nam po magnetofonie) jego ulubionym kocykiem. Mąż delikatnie ułożył Maxia w pudełku, ja ułożyłam jego ulubioną maskotkę hipcia koło niego, przykryliśmy drugim kocykiem. Mąż mi nie pozwolił jechać z nim pochować Maxia. Mówił, że lepiej bedzie jak zachowam w pamięci wspomnienia o wesołym Maxiu niż o zakopywaniu go w ziemi. Wywiózł go gdzieś za miasto, nie chciał powiedzieć gdzie ( pewnie boi się, że go odkopię z tęsknoty za nim).

Cały dzień jestem przybita i smutna ;( Już łez brakuje, a one cisną się do oczu, bo w każdym kącie domu pełno wspomnień o Maxiu. Był niewątpliwie kochanym psiakiem i moim PRAWDZIWYM PRZYJACIELEM.

mi_ cytuje "Zawsze kiedyś przychodzi ten dzień, w którym Twój przyjaciel spogląda Ci w oczy po raz ostatni i nawet Twoja miłość, chociażby była najsilniejsza nie jest w stanie tego zmienić"
-te słowa to święta prawda.

Odpowiedz
Gość 2011-04-05 o godz. 19:10
0

mi_ współczuję Kochana, wiem co przeżywasz

teraz moja 3ci rok ja Dzesława uspiliśmy

Odpowiedz
Anja 2011-04-05 o godz. 18:50
0

kasienkaaa
no tez go pamietam :)

Odpowiedz
Olencia:) 2011-04-05 o godz. 15:44
0

kasienkaaa

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-04-05 o godz. 15:37
0

mi_ napisał(a):kasienkaaa
pamiętam tę mordkę kochaną....jak to zleciało...
no masakrycznie szybko :(
to zdjecie tylko jedno znalazlam na forumie , bo reszte mam gdzies na plytkach...

Odpowiedz
mi_ 2011-04-05 o godz. 15:35
0

kasienkaaa
pamiętam tę mordkę kochaną....jak to zleciało...

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-04-05 o godz. 15:26
0

mój Ami :( kurcze juz 4,5 roku minęło odkąd go uśpiliśmy :(

Odpowiedz
Olencia:) 2011-04-05 o godz. 14:37
0

Dzieffczynka napisał(a):
Olencia:) ja myślałam, że Brokacik to Dolarek tylko imię mu zmieniłaś

Niestety tak nie jest

Odpowiedz
Dzieffczynka 2011-04-05 o godz. 13:53
0

Olencia:) ja myślałam, że Brokacik to Dolarek tylko imię mu zmieniłaś

Odpowiedz
Olencia:) 2011-04-04 o godz. 19:23
0

Ojej... Poplakalam sie...

Bardzo Wam laseczki wspolczuje tych przykrych rozstan z najukochanszymi pociechami... Sama przez to przeszlam I wiem jakie jest to trudne...

Dolarek
Jej... to juz prawie rok... anadal taki bol
moj maly anioleczek...
na zawsze w naszych sercach !!



Odpowiedz
PoCaHoNtAz 2011-04-04 o godz. 16:40
0

Jarzynowa napisał(a):
okropne są te rozstania ze zwierzakami

Odpowiedz
maddy 2011-04-04 o godz. 13:05
0

Sylwia* napisał(a):
a do tej pory mam wyzuty sumienia..

no przestań, nie Twoja wina przecież po prostu jakiś wet niezbyt empatyczny CI się trafił

Odpowiedz
Dzieffczynka 2011-04-04 o godz. 12:22
0

Sylwia* napisał(a):
a do tej pory mam wyzuty sumienia

przecież to nie Twoja wina

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 12:17
0

Sylwia* no widzisz, a ja znowu odwrotnie...zeschizowałabym bardziej, gdybym nie mogła byc z Nim do końca

Odpowiedz
Gość 2011-04-04 o godz. 12:14
0

mi_ napisał(a):
zastanawia mnie fakt,że weterynarze nie pozwalaja byc przy drugim zastrzyku....

ja juz wiem czemu niepozwalaja...mi kazal byc i jeszcze trzymac kota

jak wyszlam z mama z przychodni to w taki atak paniki wpladlam ze plakalam i krzyczalam az sie ludzie dziwnie patrzyli na mnie ktoryz szli ze ziwerzetami tam :(

a do tej pory mam wyzuty sumienia..

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-04 o godz. 11:11
0

okropne są te rozstania ze zwierzakami

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 11:04
0

maja_o szkoda,że w pobliżu mojego miasta nie ma takiego cmentarza, bo tez bym tam pochowała mojego skarba
ale wiem,że jest na swojej ukochanej działeczce pod jabłonka , w sobotę kwiatki mu posieję....

Odpowiedz
maja_o 2011-04-04 o godz. 10:57
0

fajnie, żee jest tak wątek
osoby, które nie maja zwierzat nie rzumieja często, że odszedł członek rodziny
mam nadzieje, że nie łamie reegulaminu ale popatrzccie tu:
http://www.psi-los.com/
tu pochowane są moje skarby
pierwsza niedziela października jest świetem zmarłych zwierzat cała masa ludzi, pal lamki (krzyzy nie ma) stawiaja wiatraczki gadaja ze soba
zawsze optymistycznie to na mnie działa :)

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 10:22
0

maja_o eternity śliczne te Wasze skarby eternity napisał(a):
do samego konca zachowywala sie jak szczeniak

tak samo,jak mój Roki, jeszcze niedawno jak z nim byłam na spacerze i bawil się z jakims psiakiem to pani powiedziała, że to młody piesek chyba bo taki skoczny

Odpowiedz
eternity 2011-04-04 o godz. 10:14
0

za miesiac minie rok od kiedy odeszla moja psinka
byla ze mna 15 lat ale do samego konca zachowywala sie jak szczeniak
tesknie za nia :(

i moja kotka ktora uciekla w listopadzie ciagle jej wypatruje z nadzieja ze wroci...

Odpowiedz
maja_o 2011-04-04 o godz. 10:03
0

kurcze portyczałam sie a jestem w pracy
i ja straciłam moje zzwierzeta, jak miałam 10 lat umarł mój pies pudelek niestety nie mam zdjęcia
długo chorowała

3 latat temu w wigilie umarł mój pies jamnik. Miała wode w płucach, przerost serca i 16 lat. Tata pojechał z nua do weterynarza bo umierała i chcieli jej oszczędzić bólu ja nie zdążyłam z mężem dojechać
pochowana jest na psim cmentarzu
http://img25.imageshack.us/i/6bd5a33846.jpg/

Uploaded with http://imageshack.us

kilka lat temu umarł tez mój kot, miała chyba z 15 lat
pochowana jest z Kira- jamnikiem pokazanym wyżej bo bardzo sie kochały
http://img8.imageshack.us/i/0899d55bb5.jpg/

Uploaded with http://imageshack.us

W tych przypadkach pomimo, że rozpaczałam umiałam sie z tym pogodzić. wiedziałam, że miały dobre długie życie
ale kiedy umarł moj york przez głupote tesciowej która rozsypała nawóz w ogrodzie nie umiałam sie pogodzić, nie pogodziła i nigdy nie pogodzę

http://img843.imageshack.us/i/98527225.png/

Uploaded with http://imageshack.us

też jest na psim cmentarzu

bardzo Wam wszysttkim współczuje, wiem jak to jest niestetyy kiedy umiera przyjaciel

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 09:51
0

gosiunia napisał(a):
jak zobaczyły mojego wielkiego ojca, który płacze to nie chciały może jeszcze więcej bólu i jemu zadawać, ze chciałyi jemu pomóc

no ja tez ryczałam jak weszłam do weta i wet mi powiedział,że jak będę tak płakać, to nie pozwoli mi byc przy Rokusiu do końca....i musiałam sie wziąć w garść ,bo nie wyobrażałam sobie ,że mnie przy nim nie będzie....

dopiero po wyjściu dałam upust emocjom,ech..

Odpowiedz
gosiunia 2011-04-04 o godz. 09:44
0

mi_ podejrzewam że tu była sytuacja taka (nie wiem nie było mnie przy tym bo ja bym tam nie wytrzymała z bólu :( ) że jak zobaczyły mojego wielkiego ojca, który płacze to nie chciały może jeszcze więcej bólu i jemu zadawać, ze chciałyi jemu pomóc - jestem pewna ze tam Tygrysem się dobrze zaopiekowały w ostatniej drodze bo przez miesiąc codziennie chodził na podratowanie, bo jeszcze mieliśmy nadzieję że się uda ... i codziennie było widać z jakim uczuciem do niego podchodziły itd itp

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 09:34
0

maddy napisał(a):
i po też jeszcze z nim siedziałyśmy jeszcze, tyle ile chciałyśmy, nikt nas nigdzie nie wypraszał ani nie poganiał

to my tak samo, wet z asystentką wyszli sobie i zostawili nas samych..

Odpowiedz
maddy 2011-04-04 o godz. 09:29
0

mi_
ja byłam przy obu, babeczka nas zapytała, czy chcemy zostać i przy podawaniu go cały czas tuliłam, chociaż nie wiem, czy w ogóle jeszcze cokolwiek do niego docierało :( i po też jeszcze z nim siedziałyśmy jeszcze, tyle ile chciałyśmy, nikt nas nigdzie nie wypraszał ani nie poganiał
straszne to było trochę, jak powoli było czuć jak coraz wolniej oddychał, ale nie wyobrażam sobie, żebym mogła go tak samego zostawić zryczałam się przy tym jak nie wiem wtedy...
qrde i się poryczałam też z tego wszystkiego :(

Odpowiedz
mi_ 2011-04-04 o godz. 09:22
0

zastanawia mnie fakt,że weterynarze nie pozwalaja byc przy drugim zastrzyku....
mój mnie poprosił,żeby przejść do zabiegowego,przeciez mój Rokuś jeszcze na mnie patrzył,nie wyobrażam sobie zostawić go w takiej chwili...
do końca go tuliłam ,głaskałam i mówiłam...mówiłam mu,że idzie do babci - mojej Mamci-która go bardzo kochała i ze sie nim zaopiekuje ,mówiłam,że bardzo go kocham, podziękowałam za wszystkie lata, w których dawał mi tyle szczęścia i radości,ile żaden człowiek mi nie dał....całowałam go ,a on tak spokojnie odszedł...moja kruszynka kochana

poza tym muszę na spokojnie podziękować wetowi za to, w jaki sposób pomógł Rokiemu odejść z tego świata, tez go głaskał , czule przemawiał do niego ,powiedział mu,że był bardzo dzielny przez cały okres swojej choroby i że też jest mu ciężko i smutno,że nadszedł ten dzień...a na sam koniec powiedział do niego:" trzymaj sie tam ,gdzie idziesz i bądz szczęśliwy mój przyjacielu"....

znowu ryczę.....

Odpowiedz
Rinka 2011-04-04 o godz. 08:45
0

matko - ale się wzruszyłam, zaraz sie rozryczę

Odpowiedz
gosiunia 2011-04-04 o godz. 07:33
0

Sylwia* o matko
mój Tygrys miał najpierw uspokajający zastrzyk - i przy tym mój Tato był, a już do ostatecznego Pani weterynarz poprosiła Tatę o wyjście - zreszta i tak mial łzy w oczach więc dla Niego też lepiej
nawet R miał łzy w oczach - ja nie poszłam wyryczana pożegnałam się z kicią w domu

Odpowiedz
Dzieffczynka 2011-04-04 o godz. 00:07
0

Sylwia*

Odpowiedz
Gość 2011-04-03 o godz. 23:23
0

mi_

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 21:21
0

Sylwia*

Odpowiedz
mi_ 2011-04-03 o godz. 21:17
0

Sylwia*

Odpowiedz
Gość 2011-04-03 o godz. 21:13
0

mi_ napisał(a):
jak to na żywca?? w serce?? o matko

no od razu, bez glupiego jasia...zadnego wenflonu..nic :(

mi_ napisał(a):
mój najpierw dostał głupiego jasia, a póżniej założył mu wenflon i tam wstrzyknął barbiturany..


i tak powinno byc

ja jak z tamtad wyszla to mnie mama uspokoic nie mogla :(

Odpowiedz
mi_ 2011-04-03 o godz. 21:11
0

Sylwia* napisał(a):mi_ na zywca miala prosto w serce zastrzyk zrobiony ten zabijajacy, przygryzla jezyczek i pyszczek byl we krwi :(
jak to na żywca?? w serce?? o matko
mój najpierw dostał głupiego jasia, a póżniej założył mu wenflon i tam wstrzyknął barbiturany..

ja myślałam,że niehumanitarne było to,że go trzymałas..i dlatego sie zapytałam

Odpowiedz
Gość 2011-04-03 o godz. 21:09
0

mi_ na zywca miala prosto w serce zastrzyk zrobiony ten zabijajacy, przygryzla jezyczek i pyszczek byl we krwi :(

Odpowiedz
mi_ 2011-04-03 o godz. 21:08
0

Sylwia* napisał(a):
ja ja trzyamala przy tym..czego do tej pory zaluje.. bo niebylo to humanitarnie zrobione :(

dlaczego?

Odpowiedz
Gość 2011-04-03 o godz. 21:07
0

moja selinka tez juz ponad 2 lata niezyje :(

a najgorsze to bylo dla mnie usypianie ;( ja ja trzyamala przy tym..czego do tej pory zaluje.. bo niebylo to humanitarnie zrobione mimo ze u weterynarza :(

Odpowiedz
PoCaHoNtAz 2011-04-03 o godz. 21:03
0

Jarzynowa napisał(a):
PoCaHoNtAz jeny jaki słodki ten psiak i papużek śliczny

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 20:57
0

PoCaHoNtAz jeny jaki słodki ten psiak i papużek śliczny

maddy i

Odpowiedz
PoCaHoNtAz 2011-04-03 o godz. 20:33
0

maddy napisał(a):
Anja napisał(a):
ale kochany psiaczek :) :)

on, słodziak i ten Martusiowy też :) :) :)

Strasznie slodki byl, no i kochany tez :)

Odpowiedz
Anja 2011-04-03 o godz. 18:27
0

maddy napisał(a):
leci ten czas strasznie

no naprawde pamietam jak reczniczkowego psiaka nam wstawiałas

Odpowiedz
maddy 2011-04-03 o godz. 18:25
0

Anjao tym, o tym..
Moris już przecież we wtorek 2 lata skończy a zdecydowaliśmy się na niego, jak A już nie było, a Enzo urodził się 8 kwietnia, czyli dokładnie rok po odejściu Assana
leci ten czas strasznie

Anja napisał(a):
ale kochany psiaczek :) :)

on, słodziak i ten Martusiowy też :) :) :)

Odpowiedz
Anja 2011-04-03 o godz. 18:11
0

maddy napisał(a):a u mnie w piątek będzie 2 lata od odejścia Assana za TM
okropnie to rozstanie przeżyłam
to już dwa lata mineło? bo mówisz o tym psiaczku co wygladał jak Twoje terazniejsze pupile tylko ten wiekszy tak?

mi_ :(

Poca
ale kochany psiaczek :) :)

Odpowiedz
maddy 2011-04-03 o godz. 16:49
0

mi_ strasznie mi przykro z powodu psiaka, za TM na pewno będzie mu lepiej
a zdjęcie piękne i super, że masz taką pamiątkę po nim :)
wstawisz jeszcze jakieś zdjęcia z tej sesji ?

a u mnie w piątek będzie 2 lata od odejścia Assana za TM
okropnie to rozstanie przeżyłam

Odpowiedz
PoCaHoNtAz 2011-04-03 o godz. 12:42
0

Oscar i Yuki - oboje odeszli na moich rekach. Oscarek byl schorowany, mial 11 lat i wiedzialalam, ze ten moment musi nadejsc w najblizszym czasie, ale Yuki zlapalo cos nagle i nie udalo sie jej uratowac. Byla mlodziutka jeszcze, bo miala 4 latka.
Jak sobie pomysle, ze kiedys odejdzie tez Frugo i Kumpel to

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 11:41
0

kasienkaaa out_of_city

Dzieffczynka napisał(a):
smutny, ale z drugiej stony warto się wypłakać, wyżalić i oczyścić po stracie

smutny bardzo, ale z drugiej strony mam mamy pewnie mnóstwo wesołych wspomneń związanych z naszymi pupilami

więc ja Wam teraz napiszę co Maxiu robił jak byłam mała :)

jak go kupilismy to ja miałam 10 lat, rodzice po Niego pojechali, był taki malutki, ze moja Mama owineła go w koc, włozyła sobie pod kurtkę i zapieła zamek, a On sie cały tak zmieścił, jak weszli do domu to go puscili na podłogę, a ten łobuz wpadł od razu do mojego pokoju i mnie ugryzł w noge :D a że miała takie szczenięce ostre zabki to mi dziure zrobił w moich ukochanych fioletowych getrach wiec siedziałam na biurku i płakałam ze ja nie chce takiego psa, ze chce takiego co nie gryzie lol

zawsze miałam długie włosy i przewaznie jakis kitek albo warkocz uczesany... Max zawsze wyczaił kiedy siedzę w zasięgu jego pyszczka i zawsze mi gumkę z włosów ściągał, ale tak bardzo delikatnie, ze sama bym tego delikatniej nie zrobiła :)

i znakomicie wyczuwał fałszywych ludzi, miałam dwie koleżanki, których bardzo nie lubił, co było widać, bo w ogóle nie dawał im sie głasać, tylko siadał i patrzył na nie taki wzrokiem

po jakims czasie wyszło, ze te kolezanki - J i G - sa wredne wlasnie, ale za nim to sie okazało, to kiedys przyszła J do mnie, buty w przedpokoju zostawiła... a jak bychodziła to sie okazało ze ma nasikane do buciorów :o nie wiem jak i kiedy On jej to zrobił ale Jej mina była bezcenna lol lol

a G siedziała u mnie na sofie, Maxiu przyszedł, połozył jej głowe na kolanach - i ona taka zajarana mówi: oo zobacz a Maxiu juz mnie lubi!
i w tym momencie Max puścił jej na kolana takiego pawia wielkiego ze masakra :D po czym beknął i wyszedł z pokoju

jesóóó jak ona ryczała lol

i mojej mamy kolezance też do butów nalał :P

Odpowiedz
out_of_city 2011-04-03 o godz. 10:48
0

Jarzynowa piękny ten Twój psiak był ;(((

Odpowiedz
Dzieffczynka 2011-04-03 o godz. 10:36
0

smutny, ale z drugiej stony warto się wypłakać, wyżalić i oczyścić po stracie

Odpowiedz
kasienkaaa 2011-04-03 o godz. 10:35
0

Jarzynowa o boze powyłam się
mi_

ale smutny temat..
jak bede miec chwile to poszukam fotek mojego :(

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 00:36
0

mi_

był najmądrzejszym psem z jakim miałam kiedykolwiek stycznosc, niesamowicie posłuszny, zdyscyplinowany a przy tym ukochany pluszak do tulenia

urodził się 25 września 1992 roku, zmarł 5 września 2004 roku o 5.50

jak byłam mała i nie chciałam wstawać do szkoły, to moja Mama mówiła "Maxiu idź obudzic Martusię" i Max wchodził na moje łożko, ściagał ze mnie kołdrę, wlókł ja do kuchni, siadał na niej i szczekał dopóki nie wstałam lol

był wspaniały po każdym wzgledem
przez wiele lat był najbardziej utytułowanym psem w historii swojej rasy w Polsce, czy jest nim do dziś to nie wiem, bo juz się nie interesuję wystawami

był też wyszkolonym psem obrończym

dwa razy uratował zycie jakims pijaczkom, którzy zasnęli w krzakach zimą, pewnie by zamarźli na smierc, gdyby nie był taki uparty i nie ciagnął mnie w te krzadyle na siłę , bo z wierzchu nic nie było widac , że jest tam jakis człowiek

bronił mnie zawsze przed ojcem, za co póxniej zbierał od niego baty :| ale zawsze, zawsze nas bronił

pod koniec zycie przez wiele dni nic nie jdał, nie pił, karmiłam go kaszka dla dzieci, wlewałam mu do pyszczka po łyzeczce
miał chore serduszko i żołądek, bolały go nózki bo miał zwyrodnienie stawów
bardzo schudł, nie chodził, wymiotował...

umierał niestety bardzo długo, odchodził i wracał po chwili
oczka zachodziły mu bielmem, języczek robił sie biały, nie oddychał.. a za moment otwierał znów oczka, niał różowy jęzorek i ciezko dyszał
odszedł dopiero jak mój ociec przestał mu powtarzac, ze nie wolno mu umierac
jak powiedział, ze może juz odejśc, ze nie bedzie zły i ze spotkamy sie z nim na tym moście kiedyś... to dopiero wtedy odszedł na zawsze

nigdy tego nie zapomnę
i do dziś za nim płaczę

mój kochany Maxiu :*

Odpowiedz
mi_ 2011-04-03 o godz. 00:17
0

Jarzynowa piękny Maxiu...widzę,że to medalista
opowiedz cos o nim

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 00:13
0

ja straciłam przezyłam smierc 2 kotków, 4 gryzoni i 4 psiaków

najtragiczniej umierał mój Maxiu (tam mówilismy na Niego w domu)
, żałuję, że nie mogłam wezwać weta, żeby mu pomógł

Odpowiedz
Jarzynowa 2011-04-03 o godz. 00:06
0

mi_

nitka0

Odpowiedz
Lulkowo 2011-04-02 o godz. 23:25
0

mi_ az sie wzruszylam... Biedna psinka - niech spoczywa w pokoju

Odpowiedz
nitka0 2011-04-02 o godz. 23:17
0

ja tez mialam cudownego pieska... mial 7 lat... BYła to mieszanka owczarka niemieckiego. Bardzo go przypominał, tylko był drobniejszy.
zaginal... wyszedl i nie wrocil
nauczony byl biegac samemu w kagancu, kolo bloku. Biegal z 15 minut i wracal.
oczywiscie nie zawsze biegał sam, ale czasami sie zdarzalo. wtedy - tego dnia mnie nie bylo, miałam polmetek w szkole... Jak rano wrocilam, Dzekiego juz nie było Pomyslalam sobie, ze pewnie polecial za jakims psem i wroci pozniej. Jak wstalam, Jego nadal nie było...
Przeszukalam całe osiedle, okoliczne równiez, schronisko, dawałam ogloszenia i nic... zapadl sie pod ziemie
to byl najukochanszy piesek. Przezylam to okropnie, nie spalam, nie chodzilam do szkoly jakis czas, tylko chodzilam, szukalam, płakałam
to bylo straszne. Jestem pewna, ze ktos go ukradl, bo On nigdy nie odchodzil daleko od domu :(
fotek nie mam na kompie. Musialabym zeskanowac, a nie mam jak :(

Odpowiedz
mi_ 2011-04-02 o godz. 23:00
0

dziewczyny, temat ten założyłam,żebyście powspominały również swoje zwierzaczki..moża dacie jakies fotki..powspominajmy naszych przyjaciół

Odpowiedz
nitka0 2011-04-02 o godz. 22:57
0

mi_

Odpowiedz
Dzieffczynka 2011-04-02 o godz. 22:55
0

mi_
pies to najszczerszy przyjaciel człowieka, Twój był na pewno najszczęśliwszym pieskiem na świecie, że trafił na taką kochaną i czułą osobę.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie