• nyx odsłony: 3989

    Jak cało i zdrowo przyszłam na świat :)

    Obiecałam relację z porodu co poniektórym, więc oto i ona. Nie obiecam, że będzie zwięzła, bo lakoniczność wypowiedzi to nie moja działka, za to będzie na temat.
    Julka urodziła się 5 sierpnia o 22.50 w szpitalu przy Inflanckiej i za cud pierwszy uważam, że udało mi się ją urodzić w Warszawie. Jak niektóre z was wiedzą, miałam rodzić na Karowej i ze swojej strony zrobiłam wszystko, żeby w miarę zaklepać sobie tam miejsce (tzn. lekarz prowadzący, szkoła rodzenia, KTG u nich, karta ambulatoryjna takoż). Mojemu dziecku się nie spieszyło i tak człapiąc codziennie w lipcowych i sierpniowych upałach na KTG doczłapałyśmy się do wtorku, 5 sierpnia, kiedy to wypadał 10 dzień po terminie i z samego rana miałam zgłosić się na czczo w IP, oczywiście z torbą.

    Od rana miałam skurcze, ale że miewałam je już wcześniej (od mniej więcej, bagatela, 2 – 3 tygodni) i zawsze przechodziły, tak i tymi nie przejęłam się zbytnio. Te jednak, w odróżnieniu od poprzednich, zapisały się na KTG i od lekarki w izbie dowiedziałam się, że jestem w I fazie porodu (aaaaa!!!!) i że do jutra na pewno urodzę (aaaAAAAA!!!), ale, niestety, nie u nich (Karowa; AAAAAAAA!!!!!), bo u nich nie ma miejsc….

    Najgorszy scenariusz stał się faktem, więc w miarę spokojnie poprosiłam lekarkę „Tylko błagam, nie do Otwocka!”, na co ta mi obiecała, że Otwock zostawi sobie na sam koniec. Ha ha. Mogła sobie dzwonić gdziekolwiek, bo po 15 minutach okazało się, że żadna porodówka w Warszawie nie zamierza przyjąć pacjentki z rozwarciem 2 cm i skurczami co 6 minut. (Po co, w sumie; niech się inni martwią).

    Tak więc uruchomiliśmy prywatne znajomości, bo wizja porodu w Płońsku lub też w Radomiu zaczęła być niepokojąco realna…:( Zapytałam jeszcze, czy skoro to sam początek to może mogę się wypisać i do domu pojechać, na co lekarka mi radośnie mówi, że oczywiście (kłopot z głowy…), ale najpierw muszę podpisać to i owo, że biorę na siebie pełną odpowiedzialność za stan zdrowia mój i dziecka. Jakoś nie widziało mi się podpisywanie czegoś takiego, w zamian mąż dzwonił do znajomego lekarza, ten zadzwonił do kolegi-położnika i nastąpił cud drugi, bo zaklepał nam miejsce w sali do porodów rodzinnych na Inflanckiej. (Dodam jeszcze, że kiedy dzwoniła położna z Karowej z pytaniem o miejsce to Inflancka odmówiła. Bez komentarza.).

    Sam poród.. Cóż… ;)
    Tu nastąpił cud trzeci, bo udało się sn, ale miałam chwile zwątpienia, czy ten poród w ogóle nastąpi w tym stuleciu, bo od 12tej w południe do 19 z minutami, kiedy to odeszły mi wody, rozwarcie zwiększyło się z 2 na 3 cm, a położna dyżurna stwierdziła, ze wg niej to nie jest poród, bo skurcze powinny być regularne. Niestety, do końca takie nie były, za to pojawiały się w seriach - 3 skurczybyki, a potem 2-3 takie nieco słabsze, i tak cały czas. Żeby za nudno nie było, wszystkie krzyżowe...

    O 19 zmieniły się położne, przyszła pani doktor-anioł i zaordynowała znieczulenie. Potem jeszcze debatowali czy mi je dać, bo dziecku tętno spadało przy skurczach i to mocno, ale dali i nastąpiły błogie 2 godziny relaksu. Leżałam sobie spokojnie, bez wgryzania się w łóżko, gadałam z mężem, a skurcze miałam przyjemność podziwiać tli i jedynie na ekranie KTG (małe nie były). Kiedy koło 22 zaczęłam znowu coś czuć, mąż poleciał po położną. W naiwności swojej marzyłam, że może rozwarcie się zwiększyło, że jest np. 5 cm i że dostanę zaraz druga dawkę i do rana może urodzę.

    Ha ha… - w badaniu wyszło 9 cm i pani mi mówi, że jakie znieczulenie, kochana, zaraz poród! Panika w myślach, że niby jak ja mam rodzić - BEZ ZNIECZULENIA??? ;)
    O 22.20 położna poprosiła mnie o przejście do dyżurki położnych (świetnie się chodzi przy bólach partych ;)), mąż, zgodnie z umową, został na korytarzu. Po jakimś wieku (czyt pół godziny), o 22.50 urodziła się Julka. Urodziłaby się wcześniej, ale jej zdolna mamusia nie bardzo łapała, o co chodzi z tym parciem i nie bardzo jej szło..
    Parłam w nogi, a nie w brzuch, trochę się zeszło, zanim załapałam, o co chodzi ;) A i tak lekarz pomógł mi ręką, bo byłam już tak zmęczona, że szło mi nieco opornie (nic nie jadłam od poniedziałku wieczorem, bo miałam stawić się na czczo na wywołanie, a potem nie pozwolili).

    Nacięli mnie, bo rodziłam na łózu w pozycji półleżącej, i zdaje się, że dzięki ręcznej pomocy pana doktora uniknęłam vacuum. Julka wyszła na 2 skurczu wspomaganym - najpierw główka, potem reszta. Nie płakała. Kiedy położna mi ją na brzuchu położyła to ja się popłakałam. Była sina, mało brudna, za to kudłata i dość kędzierzawa i patrzyła na mnie jednym okiem ;) Rozdarła się dopiero, jak ją na badania zabrali.

    Ja byłam taka zakręcona, że dopiero po jakimś czasie zapytałam lekarza, czy to dziewczynka aby jest ;) A ten się zaczął śmiać i pyta się, co miało być, więc mówię, że dziewczynka. No to mi potwierdził, powiedział też ile waży i mierzy (byłam przekonana, że będzie ponad 4 kg, w szoku byłam, że niecałe 3700). Potem mi ją przynieśli i położyli na brzuchu, a pani doktor mnie szyła - ponad godzinę, myślałam, ze padnę, ale obiecała, że dobrze zszyje i że śladu nie bedzie ;) Wierzę jej na słowo.
    Dostałam znieczulenie miejscowe do szycia, ale i tak coś czułam i uciekałam lekko. Nie powiem, wydatnie pomagał na złagodzenie dolegliwości ten mały tobołek na brzuchu…

    Jedyne, co było niefajne, to fakt, że nikt mężowi przez 40 minut nie powiedział, że wszystko z nami ok. On siedział na korytarzu i widział, jak kolejni lekarze wpadają do pokoju, w którym rodziłam, więc się, biedny, okropnie zestresował. Potem mamie opowiadał przez telefon, że mnie słyszy, to znaczy, że żyję ;) Ogólnie to cicho byłam, ale gardło mnie potem przez 2 godziny trochę bolało, więc jakiś głos musiałam z siebie wydać, chociaż nie pamiętam za bardzo ani momentu, ani natężenia dźwięku.

    Julkę mąż zobaczył jakieś 40 minut po urodzeniu. Położna wyszła na korytarz i kazała mu ciuszki dla dziecka dać, to dał jej całą torbę ;) Wyjęła sobie co chciała i potem klopsik trafił do tatusia, a mnie jeszcze ze 20 minut męczyła pani doktor. Wymęczyła i mogłam wrócić na salę porodową. Dostałam kolację i chyba w życiu nic mi tak nie smakowało jak te kanapki z jakąś pseudoszynką ;)

    Z perspektywy twierdzę, że nie było tak źle. Odkąd zdjęli mi szwy (i dren… Aua!!!) było całkiem nieźle, za to kręgosłup nadal, 3 tygodnie po porodzie, boli potwornie i niestety czeka mnie ortopeda. To może być pociążowe, ale może być i poznieczuleniowe, a to musi samo minąć. Po znieczuleniu boli mnie też codziennie głowa, a i kość ogonowa też daje o sobie znać ;) I jeszcze się pewnie poodzywa przez czas jakiś. Za to Julcia słodka, śpi, je, mało płacze (chociaż intensywnie ;)). Mąż cały nią zachwycony, chwali się na lewo i prawo ze ma córkę. Powoli się docieramy i codziennie jest coraz lepiej. Oby tak dalej.

    Co do samego szpitala… Polecam, bo zajęli się nami bardzo dobrze. Ja, Panikara Pierwsza, bojąca się porodu i nacięcia (na tle tego ostatniego miałam, delikatnie mówiąc, hopla – że nie dam się naciąć, że prawa kobiety rodzącej, itp.), urodziłam spore dziecko, w pozycji półleżącej („nie dam się położyć!” ;)), z nacięciem (poczułam jakieś nic nie znaczące szczypanie, które bolało tyle, co łaskotanie trawką po ręce ;)) i po lekarskiej interwencji łokciem. Zaliczyłam wszystkie punkty, przeciwko którym przed porodem wytoczyłam krucjatę i wszystkim wkoło tłumaczyłam, że ja nigdy i że na pewno nie pozwolę. No i jak widać, nie pozwoliłam ;)

    Tyle tytułem nieprzywiązywania się zbytnio do własnych uprzedzeń i paranoi, bo życie je weryfikuje i to często na plus. Wszystkim „przed” życzę pięknych (acz szybkich i łatwych) porodów. Fajnie być mamą :)

    A oto Julcia:

    Pierwsza doba

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=f01e52ef760007a2

    Taka jestem duża

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ce360432e30fabe6

    Najbardziej lubię spać (nadal lubi ;))

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ba240032fe7e9a32

    A kuku

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=5d63336bc13db3f0

    Pyza w całej okazałości

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=90765468d2515a3a

    Odpowiedzi (20)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-08-16, 03:49:05
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
margo203 2010-08-16 o godz. 03:49
0

serdecznie gratuluje i zycze zeby mala byla spokojnym dzieckiem

Odpowiedz
Gość 2010-08-16 o godz. 03:29
0

Super opis porodu. Corcia sliczna.

Odpowiedz
Gość 2010-07-24 o godz. 15:28
0

Nyx, jeszcze raz serdeczne gratulacje Julci, jest przesłodka :lizak:

pięknie i bardzo wzruszająco opisałaś przyjście małej na świat :)

Odpowiedz
ola78 2010-07-23 o godz. 05:16
0

przeczytałam z zaciekawieniem :)
GRATULUJĘ ślicznej córeczki!!!

Odpowiedz
Gość 2010-07-23 o godz. 05:06
0

Gratuluję ślicznej córeczki :)
Fajny opis - taki optymistyczny.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-22 o godz. 10:45
0

Super opis i wsale nie wydaje się długi!!
No i oczywiście trafna puenta.
Potwierdzam, że Julcia śliczna, a w realu jeszcze ładniejsza :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 03:40
0

Nyx - pamiętam Cię z jednego spotkania w Sfinksie, a teraz proszę - tulisz maleńką córeczkę :love: Gratuluję :D

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 03:02
0

Nyx, gratuluję pięknej córki :stokrotka:

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 01:29
0

Piękny opis Nyx :)

Gratuluję ślicznej Julki :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 01:18
0

nyx przepiękna córeczka. Gratuluje, a opis czytałam z zapartym tchem ;)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-21 o godz. 15:53
0

Nyx super opis ;D .

A to cudo widziałam na żywo - śliczne :love: .

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 13:42
0

swietny opis :) sliczna cora - jeszcze raz serdeczne gratulacje dla calej rodzinki

Odpowiedz
matylda_zakochana 2010-07-21 o godz. 10:53
0

Gratuluję!
Bardzo fajny opis :ok:

No a tak to już jest, że jak szukasz na własną rękę to znajdziesz, Warszawskie szpitale już tak mają, że szpitalom odmawiają ;)

Odpowiedz
m. 2010-07-21 o godz. 10:46
0

Gratuluję raz jeszcze! Opis rewelacja!

Odpowiedz
szpilunia 2010-07-18 o godz. 13:38
0

nyx, bardzo dziekuje za taki opis, taki zyciowy i przygotowujacy do tego co bedzie. A raczej mowiacy by przygotowac sie na wszystko.

Gratuluje Julki i zazdroszczę, żeś już po!

Odpowiedz
kurupira 2010-07-18 o godz. 13:21
0

:brawo: Super "opowiadanie"....
(a kiedy ja zaciążę??)

Odpowiedz
Gość 2010-07-18 o godz. 13:10
0

super opis, bardzo optymistyczny :) śliczna córeczka :love:

Odpowiedz
Gość 2010-07-18 o godz. 13:04
0

Nyx, opis cudo :D

Gratulacje!

Odpowiedz
Gość 2010-07-18 o godz. 13:02
0

Nyx rzeczywiście świetny opis lol najbardziej podoba mi się podsumowanie, takie prawdziwe ;)
A Julka przesłodka :love:

Odpowiedz
ajda 2010-07-18 o godz. 10:20
0

Fajny opis, wszystkiego najlepszego dla dzielnej mamy i buziaki dla Julki od Julki :*

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie