• magdage odsłony: 2705

    Co muszę widziec???

    Będę miala kotka, rasy main coon - o rasie wszystko wiem, powiedzcie co musze wiedziec przy odbieraniu takiego kota? jakie badania powinien miec jakie szczepienia ? Pochodzi z hodowli ale skad mam wiedziec ze ta hodowla jest profesjonalna i sprzedaje mi kota w dobrym stanie? `mam tam jechac z weterynarzem zeby od razu wszystko sprawdzil czy jak;)? jaki wiek jest odpowiedni na rozlaczenie z matka? no i potem jaka karma, jaka kuweta ufffff najmniej wiem o tym jak sprawdzic taką hodowlę - podpowiedzcie... (kiedys kupilam jamnika dla kogos w prezencie - niby byl z hodowli - mimo ze posprawdzalam wszystkie wpisy i szczepienia i odrobaczenia w ksiazeczce - po dwoch tygodniach pies malo co sie nie przekrecil bo wpisy byly lewe a pies byl na maksa zarobaczony :(

    Odpowiedzi (21)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-06-25, 02:17:05
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Kocurowa 2010-06-25 o godz. 02:17
0

u ludzi, którzy mają domki to taka liczba kotów zazwyczaj nie jest uciążliwa, co śmieszniejsze wchodząc tam wydaje Ci się, że mają max 3-4 koty, reszta śpi gdzieś i wcale ich nie widać. Kocięta małe i tak są w oddzielnych pokojach zanim nie ukończą wieku w którym można je zaszczepić i wtedy dopiero dołączają do reszty kotów a z domku wychodzą po 12 tygodniach i tylko wtedy widać, że kotów jest więcej bo tych maluchów wszędzie jest zawsze pełno :D

Odpowiedz
Gość 2010-06-24 o godz. 21:40
0

Moje koty wiedza, że nie wolno wchodzić na blat. I nie robia tego... jak patrzę :D
Takie koty jak Twój syjam to wyjątki. Tak właściwie to nigdy o takim nie słyszałam ;)

Gratuluję powiększenia rodziny :D

Odpowiedz
Gość 2010-06-24 o godz. 14:21
0

witaj, jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o pielęgnacji MCO czy o tym na co zwrócić uwagę będąc u hodowcy zajrzyj

http://www.miaukunowo.eu/index.php

jeśli chodzi zaś o hodowlę, to ja nie chciałabym nigdy trafić do takiej gdzie koty siedzą w kojcach/klatkach, bo uważam, że dobra hodowla dba o dobre samopoczucie zwierząt. Znam hodowlę MCO właśnie (i NFO), bardzo szanowaną, utytuowaną, z sukcesami gdzie aktualnie jest ok 30 kotów- w tym hodowlanych kotów jest - 5 kotek+2 kocury, ok 5 kastratów, a reszta to kocięta (3 mioty), plus 3 kocięta kilkumiesięczne, które ze względu na różne przepisy czekają aż ukończą odpowiedni wiek (najczęściej 9 mies.) i wyruszą do nowych domków (hodowli) na innym kontynencie. Więc z tą liczebnością różnie bywa, ale wiadomo, że musi być też zapewniona przestrzeń życiowa dla tych zwierząt. Jednak bezwzględnie wszystkie kociaki czy dorosłe koty powinny być zdrowe, nie bać się ludzi, nie chować się po kątach i zachowywać się spokojnie.

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 11:29
0

piękną masz bandę a ten biały - mmmmmiód :)
mnie wlasnie chodzi o takie osobne pomieszczenie no bo co innego jak mam kilka kotów (w moim domu najwiecej było 4 na raz) a co innego jak masz hodowlę i kotów ze czterdziesci - ale tak jak mowię nie znam się i nie mam pomysłu zeby Ryska zamykac w kojcu ;) ale np. nauczyc ze łózko dziecka czy płyta kuchenna to nie są miejsca dla niego tak samo stół.
Milesimy kiedys syjama - to było tak mądre kocisko ze jak potem wzięlismy drugiego kota to on młodego "uczył" porządku np. nosem zwalał go ze stołu ;)))
niestety jak wyjechalismy an wczesy zostal pod opieką sąsiadki ktora pozwolila wyjsc mu na zewnątrz - poniewa Szałaput nigdy nie był na podwórku wpadł pod pierwszy samochód jaki się nadarzył :(((((

Odpowiedz
Kocurowa 2010-06-17 o godz. 11:06
0

no cóż, hodowla hodowli nie równa, ale ja bym się nie zdecydowała na kociaka z takiej hodowli jaką sobie wyobrażałaś Magdage, dla mnie koty zamknięte w boksach to prawie jak koty w schroniskach, nie wyobrażam sobie żebym mogła zamykać swoje koty, które chodzą przy mnie, siedzą mi na kolanach i śpią ze mną. Faktem jest, że większość hodowców przesadza z ilością kotów nie mając do tego warunków i wtedy właśnie wygląda to tak jak tam gdzie byłaś. Kiedy ktoś ma duży dom, to może sobie pozwolić na taką ilość zwierzaków i szczerze mówiąc wszędzie jest czysto i nawet nie widać, że jest tam kilkanaście czy nawet więcej kotów, a w mieszkaniu... no cóż... nie będę tego komentować ani oceniać.
Niestety jedyna przykra strona hodowli jest też taka, że kocury trzeba separować od kotek, nie da się upilnować kilku kocurów tym bardziej, że to one szybciej wyczuwają kiedy kotka ma ruję a nawet samą swoją obecnością wywołują tą rujkę, więc byłoby za dużo niekontrolowanych miotów. Ale nawet separując kocury można mieć czysto i schludnie a i kocury i kotki są obdarzane takim samym uczuciem, głaskane i przytulane, mają kontakt z człowiekiem a nie siedzą w zamkniętych boksach.
Część kocurów ma też przykry zwyczaj znaczenia terytorium, stąd ten zapach, który tam czułaś, nie da się jednak temu zapobiec, więc zakładając hodowlę trzeba wziąć to pod uwagę i tyle. Moje kocury na szczęście wcale nie znaczą, mimo, że bywają u nich kotki, ale to jest jak loteria....
Generalnie w dobrej hodowli jest czysto, koty są zadbane, radosne i żywe, a hodowca wypowiada się o nich z uczuciem i mógłby gadać o nich godzinami chcąc przekazać jak najwięcej wiedzy, nie ma też nic do ukrycia.
A kociaczki czasem miewają ropki w oczkach (śpioszki) ale oczka wyglądać muszą zdrowo, bez widocznej 3 powieki, przecież to tak jak z dziećmi, to że czasem dziecko ma rozwolnienie, nie oznacza jeszcze, że ktoś jest złą matką, kwestia tego, czy coś się z tym zrobi, czy olewa się takie rzeczy. Stąd moje zdanie, że nie ma co się spieszyć z zakupem kociaka, hodowli MCO jest tak wiele, że jest w czym wybierać i przebierać, warto jeździć i oglądać.
Pozdrowienia od mojej bandy



Aleba a przeszkadza Ci takie podporządkowanie swojego życia pod koty ? Myślę, że jest to dla Ciebie przyjemność i satysfakcja, ja sobie nie wyobrażam innego życia, teraz będziemy budować dom i wybierając projekt myśleliśmy o tym, żeby jeden z pokoi był kocim pokojem do którego będą mogły sobie zawsze pomaszerować i będą tam miały wszystko co sprawi im frajdę, drapaki i inne kocie ciekawostki, tak samo planujemy wolierę, żeby mogły bezpiecznie być sobie na dworze.
Taka to jest właśnie różnica między posiadaniem psa a posiadaniem kota... psa układamy pod siebie,a koty to nas pod siebie sobie układają :D a mi jest z tym bardzo dobrze :D

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-06-17 o godz. 11:06
0

No to miałaś nadzwyczajne koty, jeśli chciały leżeć w wyznaczonym miejscu ;)
Moja bestie jakoś nie chcą. To raczej ja im popodkładałam poduszki tam gdzie najchętniej się układają. A legowisko leży najczęściej puste ;)

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 11:01
0

nawet nie o zamknięte kojce mi chodziło, raczej o to że u nas w domu koty zawsze tak samo jak psy miały swoje miejsce, legowisko....a już szczególnie jak jest ich tak dużo i możesz się pomylić i np. usiąść na kociaku czy tak ak zrobił pan własciciel otwierając drzwi walną nimi kociaka....

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 10:56
0

Sill napisał(a):Aleba, jak właściwie wyglądają takie hodowle?
Sill, nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie.
Znam osobiście 2 hodowle, w tym jedna to właśnie hodowla MCO - ale są to małe, kameralne hodowle, w każdej z nich są tylko 2 kotki, kryją kocurami spoza hodowli. Tego się w ogóle nie da porównywać do hodowli w takiej skali, o jakiej pisze magdage.
Oczekiwanie podpisanych kojców to moim zdaniem jakaś pomyłka - kota nie da się i nie powinno się zamykać, potrzebuje kontaktu z człowiekiem, kociaki też sporo się uczą przez kontakt z innymi kotami i w ogóle przez obserwację świata. Ja osobiście, gdybym trafiła do hodowli, gdzie zwierzęta trzymane są w kojcach/klatkach - choćby nawet było najpiękniejsze i najbardziej sterylne miejsce - nie zdecydowałabym się na zakup stamtąd kota. Kota moim zdaniem ma się po to, żeby cieszyć się byciem z nim, obserwować, kochać i podziwiać - jeśli ktoś skazuje zwierzę na życie w zamkniętej przestrzeni, to traktuje je przedmiotowo i ja od takiej osoby kota bym nie kupiła.
Ja poniekąd rozumiem to podporządkowanie całego swojego życia i domu zwierzakom - w pewnym sensie sama jestem przykładem takiej osoby (z tym, że u mnie to nie są koty rasowe, tylko różne kocie biedy). Nie mam ciągle jeszcze mebli w salonie, ale za to mam tam koci drapak, legowisko i 1500 poduszeczek ;) Odmówię sobie, ale koty dostaną wszystko co najlepsze.
Z tym, że ja jednak staram się stawiać granicę liczby kotów, powyżej której już ich nie biorę (aczkolwiek uczciwie przyznaję, że ta granica niebezpiecznie mi się przesuwa w górę ;) ). W moim domu nie czuć kotów i ludzie niezorientowani w ich liczbie, kiedy słyszą ile ich jest - są w szoku. Że ich nie widać i że ich nie czuć.

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 10:31
0

Hmmm... Na Mokotowskiej powiadasz... Jeden kociak zaropiały? Czyżby kotka szylkretka? Z miotu na B? :/ Hmmm...

Właśnie o kotce chyba z tej hodowli myślimy...


Aleba, jak właściwie wyglądają takie hodowle?

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 09:49
0

Aleba napisał(a):magdage napisał(a):Wlasnie wrocilam z hodowli warszawskiej-szczerze mowiąc uczucia mam dosc mieszane lol
To znaczy jakie?
No i też ciekawa jestem gdzie byłaś ;)
o a ta emotka to mi nie wyszła - miała byc inna.
Byłam na ulicy mokotowskiej- najpierw się zdziwiłam hmm w centrum miasta hodowla kotów rosyjskich i maicoonów, no ale dobra, idziemy z Klupsiem po schodach - stara kamiennica, smierdzi no ale to akurat nie ma nic do rzeczy. Wchodzimy, mieszkanie 4 pokoje (albo trzy) kuchnia i chyba z 40 kotów, kociaków i osobno zamkięte kocury. Od razu zaznaczam że nie znam się kompletnie na hodowlach piszę to z punktu laika. No koty boskie, cudne włażące na mnie i na Kubę ale mieszkanie kompletnie podporządkowane zwierzakom, zdemolowane, pokoj kocurów zasiakny przez nie i zniszczony, smród okropny - no to akurat nic dziwnego przy tylu zwierzakach ;). Pani dosc kompetentna, powtarza to wszystko co wy tutaj piszecie - no ale sama nie wiem - lubię koty, ale nie wiem czy chciałabym dopuscic żeby moim mieszkaniem rządziły koty a ja byłabym tylko ich posługiwaczką :/ .
Jeden kociak był zaropiały, no ale ok zdarza się, koty na meblach, stole, parapecie, tapczanie, do tego facet w samych gaciach siedzący przed kompem...
hmmm no dla mnie trochę hardcore ;)
wyobrazałam sobie jakies odzielne pomieszczenia z kojcami dla kotów, opisane kto i gdzie, w sumie to głupie ale oczekiwałam mimo wszystko porządku a to mieszkanie było zadrapane i zdemolowane przez koty. Jadąc do hodowli wyobrazałam ją sobie tak jak porządną stajnię jesli wiecie o czym mówię- boksy dla koni, opisane, czyste, kazdy ma swoją miskę, uprząż itd itp.
Ale to pewnie wynik tego że nigdy nie widziałam hodowli i nie to że uważam że tam ktoś krzywdzi koty - ta pani mocno w nich zakochana tylko jak schodziłam po schodach to miałam taką refleksję że kurcze to my sie nie decydujemy na drugie dziecko bo naszym zdaniem będzie nam lokalowo cięzko a ktoś nie ma kompletnie umiaru i za chwilę sam nie będzie miał miejsca bo wszędzie są koty, dwie kotki dopiero co urodziły, następna zaraz rodzi i zostawiane są kociaki z poszczególnych miotów :)
ale być może tak to wygląda a ja się po prostu nie znam- z drugiej strony mnie jest trudno utrzymac porządek przy jednym Kubusiu a co dopiero przy tylu kotach???

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-06-17 o godz. 08:52
0

magdage napisał(a):Wlasnie wrocilam z hodowli warszawskiej-szczerze mowiąc uczucia mam dosc mieszane lol
To znaczy jakie?
No i też ciekawa jestem gdzie byłaś ;)

Odpowiedz
Kocurowa 2010-06-17 o godz. 08:27
0

a zdradzisz gdzie byłaś ? pamiętaj, że im więcej takich miejsc odwiedzisz tym lepiej dla Ciebie, troszkę "chłodniej" będziesz na to patrzyła, nie tylko emocjami ale też rozsądkiem :)
Chip jest wszczepiany kotom pod skórę, najczęściej w okolicach łopatki, jak już będziesz miała Rysia w domu to się kiedyś nie wystrasz jak wyczujesz pod skórą takie małe ziarenko ryżu, to właśnie chip. Ja dość często się na tym łapałam jak zachipowałam moje, że głaszczę... a później szukam co to za krostka ? no i przypominam sobie po chwili, że przecież to chip :D
Jego numer dostaniesz razem z dokumentami Ryszarda, jest on po to, żeby móc zidentyfikować go, nam jest potrzebny także na wystawach, ale najczęściej sprawdzają go np. w klinikach przy różnych badaniach lub na granicach. Jeżeli (tfu tfu tfu) kot się zgubi i znajdzie go ktoś to też łatwiej zlokalizować właściciela po sprawdzeniu chipa. Tak więc może się kiedyś przydać, paszport często robi się już zamiast książeczki zdrowia, tam są wszystkie szczepienia wpisywane i wszystkie inne informacje.

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 08:00
0

Wlasnie się dowiedzialam ze Ryszard ma paszport i....czipa - wiecie o co chodzi z czipem?
Wlasnie wrocilam z hodowli warszawskiej-szczerze mowiąc uczucia mam dosc mieszane lol

Odpowiedz
Kocurowa 2010-06-17 o godz. 07:10
0

Witam, faktycznie Rysio jest śliczny i wygląda na charakternego :)
Ja mam 3 kocury MCO białego różnookiego, rudego-srebrnego i niebieskiego i muszę przyznać, że są przesłodkie.
Nie będę powtarzać tego co pisała wcześniej Aleba, ponieważ zgadzam się z nią prawie całkowicie.
Powinnaś jednak pamiętać o tym, że MCO są z natury odważne, ciekawskie i łagodne, ale przede wszystkim są takie jak go wychowa hodowca i Ty później.
Jeśli chodzi o kuwetę to polecam duże zakryte, ponieważ nie będziesz musiała już jej później zmieniać, a MCO to dość duże stwory. Ja mam zakryte, ale drzwiczki wyjmuję dlatego, że coonki mają bardzo długie ogony i zawsze te drzwiczki im ogonek przytrzasną, często kociak potrafi się wystraszyć i zrazić do kuwetki, więc lepiej ich nie montować. Zapachów i tak się nie pozbędziesz całkowicie, chociaż u mnie nikt nigdy nie czuł, że mam kocury i to jeszcze nie kastrowane, więc jeśli będziesz dbała o czystość kuwety to nie będzie to raczej uciążliwy zapach, ja często też używam odkażacza do kuwet, on fajnie niweluje zapachy. Ze żwirkiem to ja bym się aż tak bardzo nie przejmowała, żeby był drewniany, małe kocięta faktycznie potrafią zjeść żwirek, ale kociak którego dostaniesz będzie miał już skończone 12 tygodni (takie są przepisy hodowlane) a to już dość spory kot i wie do czego służy kuweta. Najważniejsze, żeby to był taki żwirek (przynajmniej przez pierwszy okres) jaki miał u hodowcy. Ja używam zbrylającego ze względu na to, że MCO mają charakterystyczne kłaczki między palcami i drewniany żwirek bardzo im się do tych kłaczków czepia i roznoszą go po całym mieszkaniu, ale to już sobie sama później przetestujesz.
Ja bym Ci tylko zwróciła uwagę na 2 rzeczy.
-Od samego początku wprowadź zasady i bądź konsekwentna, jak czegoś nie wolno to nie wolno (wiem, że to wielka sztuka przy takim słodkim kociaku) ale jak kot będzie wiedział od początku o co chodzi to później będzie łatwiej. U mnie nie wolno im wskakiwać na/i w okolice kuchenki, wiedzą to i tego nie robią, choć nie było łatwo na początku, ale to dla ich bezpieczeństwa i bardzo tego pilnowałam od pierwszych dni.
-Nie ochraniaj go na siłę, nie izoluj, jak przyjdą znajomi to niech go nie głaszczą, bo kotek się boi, zamknę okno, bo ktoś tam głośno hałasuje, będę cicho, bo kotek śpi itp.
Im więcej rzeczy, odgłosów i zapachów pozna jako kociak, tym mniej się będzie ich później bał. Traktuj go normalnie, on się musi przyzwyczaić, wiele odgłosów będzie dla niego nowych i pewnie się ich wystraszy, ale to nić, najważniejsze, żeby wiedział że to nic strasznego, nie zwracaj na to uwagi, schowa się pod łóżko... to nic, sam wyjdzie... a jak zaczniesz go wyciągać i panikować, że ojojooooj biedny koteczek się wystraszył, wyciągnę go i przytulę, skończy się na tym, że on schowa się jeszcze głębiej i będzie się bronił, a co gorsza uzna, że to coś co go wystraszyło było faktycznie groźne, więc najlepiej niereagować i cierpliwie czekać, ftedy kociak sobie myśli hmmm... chyba nie było to nic strasznego, bo nic się nie dzieje... pani to olała to znaczy że nic mnie nie zje... i wychodzi spod łóżka ;)
A tak naprawdę to sama się go nauczysz, kot jak to kot... indywidualista, każdy jest inny, trzeba go zrozumieć bo koty nie robią nic bez przyczyny.
Najważniejsze jest jednak MOCNO GO KOCHAĆ a wróci to do Ciebie zwielokrotnione :)

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 05:32
0

Aaaa, już znalazłam Ryszarda. Słodki :)

Koty mogą chodzić w szelkach - pytanie tylko czy naprawdę tego chcesz ;)
Wyprowadzałam na spacery moją pierwszą kotkę, bardzo jej się to podobało - do tego stopnia, że potem non-stop domagała się wyjścia. Latem to to nawet fajne było, gorzej jak przyszły chłodniejsze dni, deszcze etc. Kotka siedziała pod drzwiami i wyła, skakała na klamkę, drapała drzwi - koniecznie chciała wyjść i nie rozumiała, czemu nie może. Po 1 sezonie spacerowym kilka miesięcy odzwyczajaliśmy ją od pomysłu wychodzenia, potem już miała do dyspozycji tylko balkon.
Balkon radziłabym osiatkować albo zabudować - wtedy będziecie mogli otworzyć drzwi na niego bez ryzyka, że kot się wymknie i spadnie/wyskoczy. W innym wypadku powinniście rzeczywiście zabierać kota na balkon tylko pod nadzorem, albo wręcz z rezygnować z otwierania balkonu.
Uczulam jeszcze na kwestię okien - powinny także być zabezpieczone siatką, albo otwierane tylko na mikrouchył (tak, żeby kot nie miał szansy próbować wyjść przez okno). Niestety, bardzo dużo jest przypadków kotów zawieszonych na uchylnych oknach albo wypadających z okien otwartych - ze skutkiem śmiertelnym nawet :(

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 05:06
0

Aleba napisał(a):Ok, zaraz zasięgnę języka o tej hodowli.

magdage napisał(a):A swoją drogą w jaki sposob wlasciciele hodowli sa w stanie pozniej weryfikowac czy ktos sie wyzyiazal z umowy kastracji czy nie?
Czasem w umowie jest zapis, że właściciel zobowiązuje się w jakimś tam czasie przedstawić hodowcy zaświadczenie weterynarza o przeprowadzonym zabiegu kastracji.
Ale masz rację, w praktyce jest to średnio weryfikowalne - ten sam problem mam zresztą z adoptusiami, wydaję pod warunkiem kastracji, no i potem czasem trudno to sprawdzić.
Nadal nie wiem który to Ryszard, bo link kieruje mnie na stronę główną, a w miocie R nie ma Ryszarda :P Jako ostatni jest Robin - to o niego chodzi?

Z kuwetą to nie szalej ;) Po pierwsze nie wszystkie koty chcą korzystać z krytej. Po drugiej, jeśli nawet wchodzą do krytej, to niekoniecznie umieją obsługiwać drzwiczki. Po trzecie, nawet taka kryta kuweta z filtrem w 100% nie zapobiega rozprzestrzenianiu się zapachów. Po czwarte, coś tam jednak z tych zapachów zostaje w środku, więc możę się skończyć tak, że kot wsadza nos do kuwety, stwierdza, że tam śmierdzi, odwraca się i idzie lać pod drzwi lub na balkon (vide mój Malucci - z tego względu u mnie wszystkie kuwety mają "budy", ale żadna nie ma zamontowanych drzwiczek - w tym momencie filtr węglowy można sobie o kant tyłka potłuc :/ ).
boszz trudno nie szalec - dla kotow mozna kupic wszystko - rowalil mnie odswizacz powietrza do kociej kuwety lol
Ryszard to syn Gabi i Lestata - sa w kociatacj jako pierwsi - wchodzisz na rodzicow i ten drugi czyli Umi to moj Ryszard - nie moglabym nazywac go inaczej on po prostu wyglada jak Ryszard :))))
Aleba a szelki? czy koty naprawde moga chodzic w szelkach??? na balkon czy do ogrodu? da sie oswoic kota z takim cudactwem czy raczej sobie dac spokoj i nie wypuszczac w ogole?

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 04:51
0

Ok, zaraz zasięgnę języka o tej hodowli.

magdage napisał(a):A swoją drogą w jaki sposob wlasciciele hodowli sa w stanie pozniej weryfikowac czy ktos sie wyzyiazal z umowy kastracji czy nie?
Czasem w umowie jest zapis, że właściciel zobowiązuje się w jakimś tam czasie przedstawić hodowcy zaświadczenie weterynarza o przeprowadzonym zabiegu kastracji.
Ale masz rację, w praktyce jest to średnio weryfikowalne - ten sam problem mam zresztą z adoptusiami, wydaję pod warunkiem kastracji, no i potem czasem trudno to sprawdzić.
Nadal nie wiem który to Ryszard, bo link kieruje mnie na stronę główną, a w miocie R nie ma Ryszarda :P Jako ostatni jest Robin - to o niego chodzi?

Z kuwetą to nie szalej ;) Po pierwsze nie wszystkie koty chcą korzystać z krytej. Po drugiej, jeśli nawet wchodzą do krytej, to niekoniecznie umieją obsługiwać drzwiczki. Po trzecie, nawet taka kryta kuweta z filtrem w 100% nie zapobiega rozprzestrzenianiu się zapachów. Po czwarte, coś tam jednak z tych zapachów zostaje w środku, więc możę się skończyć tak, że kot wsadza nos do kuwety, stwierdza, że tam śmierdzi, odwraca się i idzie lać pod drzwi lub na balkon (vide mój Malucci - z tego względu u mnie wszystkie kuwety mają "budy", ale żadna nie ma zamontowanych drzwiczek - w tym momencie filtr węglowy można sobie o kant tyłka potłuc :/ ).

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 04:32
0

Nie zamierzam rezygnowac z rodowodu, tyle ze nie jest to dla mnie najistotniejsze w kupowaniu Ryszarda bo nie zmierzam go ani wystawiac ani rozmnazac :).
Hodowla się nazywa Faricoon i jest z Krakowa - babka przez telefon brzmi ok, ma mi dzisiaj przyslac warunki odbioru kociaka, kwotę zaliczki i takie tam no i na odbior osobisty jestemy umowione wiec poki co brzmi ok. A swoją drogą w jaki sposob wlasciciele hodowli sa w stanie pozniej weryfikowac czy ktos sie wyzyiazal z umowy kastracji czy nie? Jezdzą po Polsce odwiedzajc koty? Takie mi się to wydaje srednio weryfikowalne lol
a tu Ryszard - ten nizej dwa ostatnie zdjęcia - podobno ma charakter, jak podrośnie i zmienimy mieszkanie na dom to mu dokupię białego i rudego towarzysza zabaw http://www.faricoon.pl/index_pl.html


matko czy te kuwety z filtrem powietrza, kryte z uchylnymi drzwiczkami to naprawdę takie cudo? i naprawdę da się uniknąć nieprzyjemnych zapachów???
ale to wszystko poszlo naprzod - ostatnio jak mialam kota jako dziecko u rodziców- to się biegało z blaszanym wiadrem na pobliską budowę ojciec uzyczyl czerwoną kuwetkę do wywoływania zdjęć i nie bylo takiej opcji ze nie śmierdzi lol

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 04:05
0

Rodowód jest bardzo ważny, bo to on jest potwierdzeniem, że kociak jest rzeczywiście rasy MCO i dokumentuje jego pochodzenie i przodków. W żadnym wypadku nie rezygnuj z rodowodu!!! Mam nadzieję, że w tej hodowli w ogóle nie ma takiej opcji, żeby kupić kota bez rodowodu - bo inaczej od razu bym stamtąd wiała. Porządna hodowla nie sprzedaje bez rodowodów, jeśli ktoś idzie w taki układ, to albo ma lewą "hodowlę", albo lewy miot - tak czy siak podejrzane i ryzykowne.
O przeznaczeniu kota decyduje hodowca i to on określa, czy kot nadaje się do dalszej hodowli (rozmnażania) czy tylko "na kolanka" jako kastrat. Odpowiedni zapis znajduje się wtedy w umowie. Tak więc tu też wygląda wszystko ok.
Może podaj mi (może być na pw, jeśli wolisz) nazwę hodowli - mam znajomą hodowczynię MCO, to ją zapytam czy i co wie o tej hodowli.
A może jakąś fotkę Ryszarda?

Odpowiedz
magdage 2010-06-17 o godz. 01:37
0

Na razie nie bylam - rozmawialam przez telefon i zarezerwowalam Ryszarda. To co piszesz o szczepieniach zgadza sie - wczoraj kociak mial drugie szczepienie i pani mi powiedziala ze mam przyjechac najwczesniejz a tydzien. Rodowod w sumie nie jest tak wazny, a rozumiem ze to jest normalna procedura ze wraz z kocurkiem podpisuje umowe ze go wykastruje w jakims tam okresie? Tak czy siak bym to zrobila natomiast zastanawiam sie jak to dziala i czy tak sie robi w dobrych hodowlach?
#/
a Ryszard jest piekny :ia:

Odpowiedz
Gość 2010-06-16 o godz. 16:18
0

Kociak powinien być odłączany od matki najwcześniej w wieku 12 tygodni i powinien wtedy być odrobaczony i 2 razy zaszczepiony (pierwsze szczepienie w wieku 6-8 tygodni i po 4 tygodniach kolejne). Od ostatniego szczepienia do momentu zabrania kota z hodowli powinien minąć mniej więcej tydzień - żeby kociak doszedł do siebie po szczepieniu.
Wszystko to powinno być wpisane w książeczce zdrowia, która oczywiście musisz dostać razem z kotem, podobnie jak rodowód kociaka.
Na rodowodach i specyfice MCO się nie znam, więc nie doradzę czy trzeba coś tu dokładniej sprawdzać.
Nie wiem czy byłaś już w tej hodowli, czy dopiero pojedziesz pierwszy raz. Rozejrzyj się tam i oceń ile jest zwierząt i w jaki sposób traktowane. Obejrzyj matkę kociąt i inne kociaki z miotu. Zobacz jak na tym tle prezentuje się ten Twój - czy nie jest mniejszy, słabszy, bardziej osowiały etc. Kociak w momencie odbioru musi być absolutnie zdrowy, nie może mieć kataru, ropy w oczach, brudu w uszach etc. Jeśli coś Cię zaniepokoi - pytaj hodowcę i drąż temat.
Z kotem nie zaszkodzi udać się tak czy siak do weterynarza, żeby skontrolował czy wszystko jest ok.
W domu na początek wyznacz kociakowi jakąś określoną przestrzeń (np. jeden pokój), postaw mu tam kuwetę i miski z jedzeniem i pokaż co gdzie jest. Niech się oswaja z nowym miejscem i z Wami.
Co do karmy - najlepiej dowiedzieć się czym hodowca karmił malucha i zacząć od podawania tego samego, potem ewentualnie stopniowo zmieniać karmę na inną, jeśli będziecie chcieli. Maluch powinien oczywiście jeść jedzenie dla kociąt, suche na początek drobne (np. Royal Canin Babycat albo Weaning). Do tego mokre, rozdrobniony gotowany kurczak, serek biały, mleko dla kotów. Wszystko co nowe wprowadzać stopniowo, bo kociaki mają wrażliwe układy pokarmowe i mogą na zmiany reagować biegunką (ja zawsze daję nową rzecz, potem odczekuję 2-3 dni i dopiero potem wprowadzam kolejną nowość). Kot zawsze musi mieć w misce świeżą wodę.
Ze żwirkiem podobnie - najlepiej dowiedzieć się z jakim kociak miał do czynienia i zastosować ten sam. Koniecznie musi to być żwirek drewniany, a nie zbrylający bentonitowy - kociaki często próbują jeść żwirek i przy bentonicie jest ryzyko tworzenia się bryłek w układzie pokarmowym i w konsekwencji zatkania.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie