-
droan odsłony: 6889
Kiedy juz nic co nasze nie jest nasze...
Juz chwila minela od zdarzenia, jednak nie moglam sie zebrac by napisac...
czuje sie pusta jakby wiatr po mnie chulal, od kiedy mam w glowie obraz podzialu sprzetow pozostalych po zmarlym. jeszcze nie do konca cialo ostyglo w trumnie[tego akurat nie oceniam] a spotyka sie rodzina i zaczyna sie: a lodowka to siostrze, a szafeczka jakas starsza to moze na pck, a piorem to ja nie lubie pisac to moze ktos inny wezmie...
wszystko: ubrania, obrusy, zyrandole, nawet dzemy w piwnicy. wiem, ze to tylko rzeczy materialne i tez nie berdzo jestem do nich przywiazana. jednak dostarlo do mnie, ze w tej szczegolnej naszej nieobecnosci ABSOLUTNIE NIC juz do nas nie nalezy a to co bylo kiedys takie wazne jest teraz oceniane przez obce glowy, macane przez obce rece...
cala nasza historia
to takie dziwne uczucie :|
Przeżyłam coś podobnego.... a nawet coś gorszego
clelebrowałam każdy przedmiot po mojej ukochanej babuni...biorąc dla siebie te najważniejsze, tak bardzo mi ją przypominające...medalik, serwetkę...
Podczas gdy mój wujek, syn babci wtargnął do niegdyś jej pokoju i zaczął komenderować: to do spalenia, to do śmieci, to może się przyda...
Zabrałam moje skarby i tego dnia...ostatecznie straciłam resztki szacunku dla osoby wujka...
a potem dłuuugo ryczałam...
do dziś mam tą sytuację przed oczyma i żałuję, że nie zareagowałam wtedy inaczej, nie stanęłam w obronie...sama nie wiem :(
a może po prostu sprobuj im wybaczyć, wiem że nie jest to proste, lecz czy warto przed startem wejścia w nową rodzinę ( tak zrozumiałam) od razu się do wszytkich uprzedzać?
Przecież każda rodzina ma lepsze i gorsze strony.
Może więzi międzypokoleniowe są tm silniejsze? Bo w rodzinie mojego ojca, pod tym wzgledem to kompletna klapa i nieporozumienie :(
ja nosze zegarek dziadka, taką zwykłą mechaniczną Doxe
chciałabym zeby moje rzeczy wzieli wszyscy moi najbliżsi, i żeby te rzeczy żyły dalej z nimi
mój dziadek miał tę mozliwość że przed śmiercią roporządził na piśmie wszystkimi swoimi rzeczami, szczegółowo - co do ostatniej skarpetki
niektórym z rodziny nie dał tym samym szansy na takie zachowania, o jakich pisała doran, był od nich lepszy do końca :) i takim go pamiętam za każdym razem gdy patrzę na zegarek
Mika_ napisał(a): Ja do dziś mam wklepany w telefonie numer komórki Mamy. Nie zamierzam go usuwać. .
ja mam do mojego dziadka, też nigdy go nie wykasuję....
Mika_ napisał(a): W moich okolicach rzeczy zmarłego porządkuje się po 6 tygodniach od śmierci. My zrobiliśmy to jeszcze później
tu trzeba bylo juz bo mieszkanie komunalne-trzeba bylo je szybko zdac.
a ja czasem sobie cos zachowuje by zbudowac wlasna historie-trzeba bedzie dzieciaki w poszanowaniu do tego wychowac ;)
droan nie jesteś niedzisiejsza. Ja do dziś mam wklepany w telefonie numer komórki Mamy. Nie zamierzam go usuwać. W moich okolicach rzeczy zmarłego porządkuje się po 6 tygodniach od śmierci. My zrobiliśmy to jeszcze później. Ba, niektóre do dziś są tak jakby Mama żyła. Nie chcemy robić żadnego "mauzoleum" ale pewno sporo rzeczy zostanie.
Odpowiedz
Droan - moge tylko współczuć takich przezyć.
Jest to faktycznie bezduszne i okrutne.
To o czym pisze Oleńka to jednak inna sytuacja.
Ludzie są pazerni i nie znają granic przyzwoitości. Na szczescie tylko niektórzy.
Masz szczęscie ze trafiłaś na takiego faceta. Niech to będzie pozytyw tej sytuacji. :)
Oleńka napisał(a):Droan, a wiesz dlaczego "czyści sie konta"? Bo na pare ladnych miesiecy moze nie byc do nich dostepu, a zyc trzeba.
nie do konca jest to czyszczenie konta, jesli dzieci male, ablo nie -dorosle. z faktow powiem,ze rachunki poplacll pasierb(moj M) z wlasnych pieniedzy. zmarla miala 84 lata i takze zmarla 2 tygodnie temu. dlugo chorowala a nikt z dzieci nie zajmowal sie nia i nie odwiedzal w szpitalu.
jednak najbardziej mnie boli, ze tak przedmiotowo sie dzieciaki z nia obeszly-tak bez serca potraktowaly to co po matce pozostalo. nikt nie bedzie nosil jej zegarka, nie bedzie ogladal filmow bo nikt nie chcial takich "gratow". niestety nie podzielili uznanania dla zbudowanego przez nia swiata.
i ciesze sie Olenko z tego co piszesz bo jest to odwrotnosc tego co mnie porazilo
Droan, a wiesz dlaczego "czyści sie konta"? Bo na pare ladnych miesiecy moze nie byc do nich dostepu, a zyc trzeba.
Moj tata umarł juz dwa tygodnie temu, a ja nadal w to nie wierze. Nadal dziala mechanizm wyporu. Ale nie o tym. Pierwsze rzeczy które przejrzeliśmy dzień czy dwa po śmierci taty to osobiste dokumenty. Okazało sie ze tata w dniu smierci wykupił wycieczke zagraniczną. Dzieki szybkiej reakcji zwrócono nam całą kwote. Dzisiaj usiadłam spokojnie w pokoju taty, przejrzalam jedną czesc szuflad gdzie są tzw bieżące sprawy domowe, czyli m.in rachunki. Dzieki temu wiem co jest poplacone , co nie, co trzeba bedzie itp. Rzeczy taty prawdopodobnie nie bedziemy ruszac przez pare miesiecy. Do dnia pogrzebu w szafie byly wszystkie kurtki, w zwiazku z tym moj płaszcz pachnial jeszcze tatą. Nosze jego zegarek w torebce, oraz telefon, ale telefon dlatego że dzwonią jeszcze jego klienci. Brat powiedział ze chciałby pare drobiazgów ale jeszcze nie teraz.
Z czasem usiądziemy z bratem, przejrzymy taty filmy na video i brat przegra je na nowocześniejszy nośnik i będzie pamiatka. No wogole opcja jakiegoś remontu w pokoju taty wogóle nie wchodzi w grę. Tym bardziej że mamy rózne znaki że tata caly czas jest jeszcze przy nas. I Jego zapach...
Droan, nie wiem jak bliska była dla Ciebie osoba zmarla, ale uwazam że jak cos Ci sie nie podoba to nie boj sie otwarcie o tym mówić. My tak sobie powiedzieliśmy od początku. Każdy mówi co czuje i co chce. Szacunek dla osoby zmarłej, i szacunek do siebie nawzajem. To najważniejsze.
dziekuje Wam za wszystkie wypowiedzi.
dodam, ze tu tez sie nie obylo bez przkretow, bo kiedy pasierb ubieral matke do trumny dzieci biologiczne wyczyscily konta, polisy, precjoza. jednak nie chodzi tu o same przedmioty. dla mnie nigdy nie byly wazne jakies drogocenne rzeczy, raczej takie o malej wartosci materialnej ale o wielkiej sentymentalnej. jednak caly czas wydaje mi sie, ze to co zobaczylam jest jak wyamiatanie mieszkania w czarna dziure. zostaje pustka, bo jakiejs historii. powtarzam, ze nie robie dramatu za tym co posiadam. myślę o tym co wiąże się z tymi wszystkimi przedmiotami np. album-tak zbieramy zdjecia, a potem sie okazuje, ze one nikiogo nie interesuja. ja tymczasem uchodze za smieciare, bo wlasnie album jako wspaniala pamiatke przyjelam
Kurczak masz racje, ze odbior tego bardzo zalezy od klasy rodziny
Kerala napisał(a):Nie da się nie otaczać przedmiotami.
Może się nie precyzyjnie wyraziłam. Nie będę pisać jeszcze raz o co mi chodziło, http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=56180&highlight=chomikiem.
Nie da się nie otaczać przedmiotami. Kazdy dom, w ktorym zamieszkamy będzie trwalszy od nas.
Rozumiem to, o czym piszesz, Droan, ale takie jest po prostu życie. Kiedy umrzesz to ludzie nadal będą oglądać wiadomości i kupowac popcorn, chociaż Ciebie już przy tym nie będzie.
Pamiętam, jak cztery lata temu chodziłam po pieknym ogrodzie mojej Ciotki i z wscieklością deptałam krzaki lawendy. Bo moja Ciotka umierała na nowotwór, a Jej ogród miał pozostać. I nie mogłam znieść tego, że krzak lawendy Ją przeżyje.
Lawenda nadal rośnie, a w tym roku w grudniu miną trzy lata od smierci mojej Ciotki.
Dzielenie się majątkiem zmarłego przezywałam zupełnie inaczej wtedy, gdy dotyczyło to reszty zmarłych z mojej rodziny, a inaczej, kiedy dotyczyło to Ciotki. Myslę, że to ma w sobie coś z otwarcia oczu. Na wiekszośc z nas przychodzi taki moment i wiąże on się na ogól z czyjąś śmiercią. Niekiedy nie musi być to nawet ktoś bliski (choć u mnie akurat był najbliższy), a w umyśle coś się przestawia.
Rok po smierci Ciotki byl dla mnie rokiem obsesyjnych mysli o przemijalności wszystkiego, o względności wszystkiego, o brutalności trwania przedmiotów martwych i o mojej własnej śmiertelności.
Nie chodze na cmentarz, za to noszę zegarek mojej Ciotki i nieustannie się zastanawiam, co powiedziałaby na moją daną decyzję lub jakby postąpiła. To są widzialne znaki pamięci.
Kiedy się przejdzie przez tę psychiczną kołomyję, która codziennie rano zaczyna się od obsesyjnej mysli "coraz mniej czasu, coraz mniej" i kończy się w nocy na "ile jeszcze takich nocy przed mną?", a pomiędzy jednym i drugim przezywa się nieustannie nietrwałość siebie samego (doszło do tego, że dopadł mnie kryzys przy zakupie trawertynu- bo on miał parę tysięcy lat, a ja byłam przy nim mgnieniem czasu. Sądze, że ktoś, kto tego nie doświadczył nie zrozumie tego w pelni albo go to rozbawi- ale to nie było zabawne, to było tak egzystencjalnie drenujące, że nie chciałam się co rano budzić, aby nie zaczynać tego survivalu od nowa. A z drugiej strony truchlałam ze strachu, że jednak mogłabym się nie obudzić) to wyrabia się w człowieku taki dystans do przedmiotów i siebie, że może codziennie pakować rzeczy po zmarłych i oddawać je PCK.
To są po prostu tylko przedmioty. Kazdy z nas umrze w swoim czasie. Najbliżej mi do Nabli- po moim domu będą kiedyś biegac nieznane mi dzieci, które będzie łączyć ze mną tylko pokrewieństwo. Ale nie będę już tańczych na ich weselach. Trudno. Tak bylo przede mną, tak będzie po mnie.
Jesli istnieje coś po smierci to będę szczęsliwa widząc, że ktoś patrzy na mój zegarek tak, jak ja patrzę na zegarek mojej Ciotki.
kerala
Hm i w pewnym sensie to też mnie skłania do nie otaczania się zbędnymi przedmiotami. Nie dlatego, żeby ktoś je dostał, ale dlatego, że nie są one dla mnie jakoś bardzo wartościowe - przeminą...
Odpowiedz
droan napisał(a):jednak dostarlo do mnie, ze w tej szczegolnej naszej nieobecnosci ABSOLUTNIE NIC juz do nas nie nalezy a to co bylo kiedys takie wazne jest teraz oceniane przez obce glowy, macane przez obce rece
oj boli, boli. bo brutalnie naruszana jest czyjas prywatnosc i nieuchronnie zaczyna sie myslec o sobie. niewiele mozesz zrobic, zeby to zmienic. jaka, jesli wogole jest alternatywa?
Jest to "normalna" kolej rzeczy - tzn. podział majątku po zmarłym.
Od klasy rodziny zalezy czy ta czynność wygląda na stosowną czy raczej na zlot hien.
Ja bym chciała. To tak jak z organami - co się ma komuś przydać niech biorą i to jak najszybciej, nim się zepsuje. Co z tego, że jeszcze wczoraj ten łańcuszek miałam na szyi? Może ktoś, kto go jutro założy pomyśli ciepło o poprzedniej właścicielce? I na zdrowie, niech sobie piją z mojego kubka.
W końcu to moja rodzina i przyjaciele, prawda?
Tiaa, a najlepsze jak "rodzina" jeszcze przed pogrzebem zabiera z mieszkania zmarłego wszystko co cenniejsze i zalepia zamki w drzwiach, żeby prawdziwa rodzina przyjeżdżająca z daleka nie miała się gdzie zatrzymać w czasie pogrzebu. Sprawa dotycząca zapisu mieszkania toczy się już ponad pół roku i póki co końca nie widać.
Świetnie po prostu, świetnie...
wiesz, z jednej strony to rzecz normalna, że trzeba coś zrobić z rzeczami po zmarłym. inna sprawa jak się to zrobi u mnie jak umarła babcia i jej syn z żoną i dzieckiem wprowadzili się do jej mieszkania to właśnie oni segregowali jej rzeczy i nie było rozdzielania tego po rodzinie :| poza tym zrobili to sporo po pogrzebie, bo myślę, że sami by się źle czuli, gdyby się wprowadzili, jak babcia dopiero co tam zmarła
nie zawsze, ale najczęściej osoba, która umiera pozostawia właśnie wszystkie swoje rzeczy swoim najbliższym, dzieciom, żonie, mężowi i to jest naturalna rzecz :| inna sprawa, że boli...
Podobne tematy
- Nic mi sie nie podoba!!Nic tu nie znajdę!! 26
- Już 32tc a ja nadal nic nie wiem o szpitalu, porodzie i przebiegu wszystkiego 12
- Mąż w niczym mi nie pomaga i nic nie dają rozmowy 22
- Czy nic się nie stanie dziecku jak cały dzień nie będę spała? 17
- Nic nie trzyma się moich paznokci- co zrobić? 8
- Jak zarobić nie robiąc nic? 12