• DobraC odsłony: 19119

    Jak to jest z masażem szyjki macicy w szpitalu? Jakie były Wasze strachy przed porodem w szpitalu?

    Przeczytalam watek na GWhttp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=585&w=58973648i musze powiedziec ze oczy mi sie otwieraja szeroko ze zdziwienia...Jak bylo u Was? Czy to faktycznie jest tak ze nie pomaga? Czy mozna odmowic? Jesli mialyscie robiony to napiszcie w jakim szpitalu...Wiecie co.. nie boje sie samego porodu... Nie boje sie bolu, nie boje sie ze nie zdazymy...Boje sie ze sie lekarzowi nie bedzie chciec, ze polozna bedzie niemila, ze nie bede wiedziec co sie dzieje, ze np. sasiadka nie pozwoli na obecnosc mojego meza.....A jakie byly Wasze strachy? Te "wyolbrzymione" ?

    Odpowiedzi (40)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-06-14, 22:35:09
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2013-06-14 o godz. 22:35
0

Ja też nie miałam masażu szyjki i cały poród wspominam dość dobrze :D Teraz po lekturze waszych postów zaczynam się zastanawiać jak by to mogło wyglądać gdybym pozwoliła podać sobie jakąś farmakologie.
W szpitalu zjawiłam się po odejściu wód, bez skurczy i 0,5 cm rozwarcia. Po 10 godzinach później stan bez zmian tylko skurcze zrobiły się odczuwalne. Cały czas naciski personelu, żebym pozwoliła sobie podać oksytocyne i jeszcze jakiś środek na spowodowanie rozwarcia. Teksty, że jeśli nic mi nie podadzą to będę rodzić do jutra, że nic się nie posuwa i że jak się będę upierać to skończy się cesarką, potem groźby, że zaraz przyjdzie do mnie ordynator :o i w końcu zapis w karcie, że pacjentka odmawia leczenia.
2 godziny później miałam 10 cm rozwarcia (dotąd pamiętam szok na twarzy położnej) potem 40 min. parcia i Szymek już był na świecie :) - bez konieczności cięcia krocza.
Nie wiem jakby to wyglądało gdybym się zgodziła na farmakologie, wątpię czy trwałoby krócej i zapewne jak to zazwyczaj bywa jedna interwencja pociągnęłaby za sobą konieczność drugiej.

Odpowiedz
Gość 2013-05-30 o godz. 08:45
0

natalia25 napisał(a):możemy się dalej licytować
Coś Ty, jeszcze któraś z już zaciążonych odmówi rodzenia lol

Odpowiedz
Gość 2013-05-29 o godz. 20:34
0

natalia25 napisał(a):Carrie napisał(a):Kama24 napisał(a):Przyjechałam do szpitala z rozwarciem 3 cm
Ja z 1.5 cm Odeszły wody i przez 5 godzin nic się nie działo. NIC! Na "szczęście" podłączyli oksytocynę miast grzebać, gdzie nie trzeba ;)
Oksytocyna pomoże na skurcze, ale nie na rozwarcie i to jest właśnie najgorsze, masz mega skurcze po oksytocynie i rozwarcie np. na 5cm. Żyć nie umnierać lol
Gorzej jak masz pełne rozwarcie, rozbujane skurcze i dziecko zaklinowane główką w kanale 8) Dodam, że prostowali ręcznie

Aczkolwiek mogę rodzić dalej bez problemu :D

Odpowiedz
aneczka1806 2013-05-29 o godz. 09:56
0

fjona napisał(a):
i sie nie moge doczekac nastepnej ciąży!
następnej ciąży to i ja nie mogę się doczekać 8) :D 8)

Odpowiedz
Gość 2013-05-17 o godz. 00:23
0

Kama24 napisał(a):ja również bardzo miło wspominam poród i nie mogę się doczekać następnego ;)
Ot to :) Ja też:)
Masaż chyba miałam, tzn. położna coś mi tam manewrowała, a gdy krzykęłam ałłł, to powiedziała, że ona mi pomaga szybcie urodzić :)
Nie było to traumatyczne przeżycie, zresztą ałłł krzyczałam przy każdym skurczu i te były zdecydowanie gorsze niż ten masaż.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-05-16 o godz. 12:32
0

ja również bardzo miło wspominam poród i nie mogę się doczekać następnego ;)

Odpowiedz
fjona 2013-05-16 o godz. 02:51
0

aneczko, nie strasz :) bo zniechęcisz ;)
a serio, to współczuję bardzo bo ja pomimo ogromnego bólu dobrze wspominam poród (choć najbardziej to, że się zakończył ) i sie nie moge doczekac nastepnej ciąży!

Odpowiedz
aneczka1806 2013-05-16 o godz. 02:37
0

fjona napisał(a):ola78 napisał(a):JEZU! :o
Jestem przerażona...
co ty, nie jest tak źle. a suma sumarum większośc z nas ma w całkiem miłe wspomnienia z porodu :)
miałam masaż szyjki i wspominam go bardzo bolesnie, zreszta cały poród (oczywiście oprócz momentu gdy miałam Bartunia już na rękach) wspominam okropnie. Żadnych miłych wspomnień i boje sie kolejnego porodu :-(

Odpowiedz
fjona 2013-05-15 o godz. 23:12
0

ola78 napisał(a):JEZU! :o
Jestem przerażona...
co ty, nie jest tak źle. a suma sumarum większośc z nas ma w całkiem miłe wspomnienia z porodu :)

Odpowiedz
ediee 2013-05-15 o godz. 22:53
0

Słyszałam o masażu szyjki, " że bolesny", ale nie przypuszczałam, że aż tak
I dziękuje Bogu i matce naturze, że tak oszczędzili.
Moja przecudowna płożna badała mnie dść często i też mi coś tam manipulowała ale nei było to aż tak bolesne, choć powiem wam, ze przy moich krzyżowych, które sprawiały że odjeżdzam mogłam po prostu tego nie odczuć

Ja przed porodem prawie dwa tygodnie spędziłąm w szpitalu na podtrzymaniu, pród zaczął się północy odejściem wód, a rozwarcie postępowało ekspresem, bo o 2.00 miałam już 4, o 3.00-6, a o 4.00 10 tylko i tak miałam wielkie problemy z wypchnięciem klopsa na zewnątrz.

Odpowiedz
Reklama
ola78 2013-05-15 o godz. 21:42
0

JEZU! :o
Jestem przerażona...

Odpowiedz
Zola 2013-05-15 o godz. 11:54
0

a ja tyle czasu się zastanawiałam, czemu tak "strasznie" bolało to badanie na porodówce

mnie odeszły wody ok 5. rano i już około 8-9ej miałam podaną oksytocynę, która to wywołała duuuże skurcze i rozwarcie postępujące i kiedy o 13ej nieprzytomna z bólu błagałam o znieczulenie, położna znacząco się sprzeciwiła, że ZZO na pewno spowolni postęp akcji porodowej i że i tak za kilka godzin będzie koniec :o kiedy pomyślałam, że jeszcze "tylko" kilka godzin będę odchodzić od zmysłów poproszono anestezjologa, który twierdził, że ZZO napewno przyspieszy rozwarcie i szybciej urodzę
jakoś nie bardzo wierzyłam anestezjologowi, bo on ma z tego sporą kasę i przecież nie jest z rodzącą po podaniu znieczulenia...ale i tak znieczulenie dostałam..
A po znieczuleniu rozwarcie postępowało niemal błyskawicznie lol
początkowo dostałam paraliżu lewej części ciała i położna z mężem sadzali mnie na piłce i trzymałam się łóżka, żeby nie spaść, bo nogi bezwładne i nawet mnie to nie przerażało, tylko mąż zaczął się martwić jak jedna położna zaczęła mnie badać i narobiła rabanu, że po co to znieczulenie chciałam, że na pewno coś jest nie tak, skoro nie "czuję" nóg... ale za jakiś czas wszystko wróciło do normy i po 15ej czułam nawet skurcze, przy samym parciu trwającym 15minut czułam wszystko (nacięcie krocza również) ale ostatnie 20 minut porodu wspominam najmilej, bo wiedziałam, że zaraz koniec moich męk :) i mała urodziła się o 15.54
w Szpitalu pojawiłam się o 6. czyli od razu i drugi raz postąpiłabym tak samo - w domu to ja nawet skurczy przepowiadających nie umiałam rozpoznać, a co mówić o rozwarciu ;)

Odpowiedz
fjona 2013-05-13 o godz. 01:02
0

co do kwestii jak najpóźniejszego jechania do szpiatal to róznie to bywa. ja akurat byłam w szpitalu i tam czekałam na pród 3 dni (krwawiłam wiec kazali leżeć). o 6 rano zaczęły mi sie skurcze, o 8,15 odeszły wody i potem juz tylko lezałam bo kazde wstawanie i w ogole ruszanie sie to dla mnie był masakryczny ból. o 12.35 maciek był juz z nami.
nie mogłam uwierzyć, ze sa kobiety, które podczas porodu chodzą, skacza na piłkach ( :o ) czy po prostu klęczą. ja lezałam i jak mi połozna zaproponowała kucanie czy stanie to sie na nogach z bólu utrzymac nie mogłam.
więc gdybym była w domu jak dostałam te pierwsze skurcze i powoli sie szykowała do wyjadu do szpitala to pewnie bym o drodze umierała z bólu na tych naszych polskich drogach. po drodze by mi odeszły wody (to był zeszłoroczny marzec i minus 20 stopni na dworze) to bym pewnie jeszcze kurde jakies przeziebienie czy zapalenie pecherza dostala, bo jak zaczeło sie ze mnie lać to lać nie przestawało. wiec ja osobiście na maxa sie cieszyłam, ze zaczełam rodzic w szpitalu.
więc co przypadek to przypadek, ale jasne, tego przed samym porodem wiedziec nie będziemy.

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 23:12
0

Z całą odpowiedzialnością to piszę - naprawdę amnioskopia, czyli badanie czystości wód płodowych, robiona bez rozwarcia jest gorsza od masażu szyjki.

Masaż miałam robiony dwukrotnie - raz na patologii, żeby udało się zrobić amnioskopię (miałam 0 cm rozwarcia), drugi raz w czasie akcji porodowej. O dziwo, ten drugi raz - jak i sama amnioskopia w czasie porodu (robiono mi ją łącznie chyba 10 razy - codziennie na patologii i potem kilka razy w trakcie porodu) nie bolała już TAK, chociaż oczywiście ból jest mocny.

W każdym razie masaż robiony chyba 9 dni po terminie trochę pomógł - zaczął mi w końcu odchodzić czop. W czasie porodu w sumie też (zresztą całe rozwarcie, jakie udało mi się osiągnąć, miałam zrobione przy pomocy położnej i lekarza - zaliczyłam pełen przegląd opcji w tym zakresie lol ). A mały urodził się 12 dni po terminie przez cc ;)

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 21:03
0

Kama24 napisał(a):Przyjechałam do szpitala z rozwarciem 3 cm
Ja z 1.5 cm Odeszły wody i przez 5 godzin nic się nie działo. NIC! Na "szczęście" podłączyli oksytocynę miast grzebać, gdzie nie trzeba ;)

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 20:25
0

Kama24 napisał(a):Przyjechałam do szpitala z rozwarciem 3 cm :)
Ja tez, Czego sie dowiedzialam na miejscu bo tylko przyjechałam na ktg i badanie kntrolne wiec wogóle nie czułam, ze mam jakies rozwarcie lol zadnych skurczybyków ani bolesci, 6 godzin przetrzymali mnie na porodówce bo na pewno zaczne rodzic lol przy czym CC zrobili dopiero 3 dni pozniej

Ja to ogólnie sie bałam szpitala i to pobytu na patologii niż porodu ale sie okazało, że to czego sie nie bałam powinnam była czyli u mnie dochodzenie do siebie po cc

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 12:39
0

Nie miałam masażu. Na szczęście, bo czytałam podobne wątki na gazecie i panicznie się tego bałam ;) Przyjechałam do szpitala z rozwarciem 3 cm :) Badania rozwarcia (a miałam ich kilka podczas porodu) nie czułam w ogóle. Pewnie dzięki zzo ;)

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 06:02
0

Kerala napisał(a):tez usłyszalam od położnej, że jestem z "nierozwierających się". Moim zdaniem najlepsza opcja to ZZO+ masaż
no i ja też nie miałam rozwarcia. Noo...po 13 godzinach od odejścia wód miałam 1 cm. Lekarz chciał się nade mną zlitować i mimo braku 3 cm dać mi ZZO, położna upierała się, żeby jeszcze poczekać. Natalia napisała, ze te co mówią, ze masaż nie boli - wcale nie miały masażu - no właśnie ja miałam, ale tak jak napisałam - przy braku rozwarcia, może dlatego nie wspominam tego, jako straszliwie bolesnego. Owszem, nie było to przyjemne, ale nie bolało jakoś strasznie.
Rodziłam na Żelaznej i kiedy lekarz i położna przychodzili mnie badać za każdym razem wypraszano mojego męża.
O tym, że będę miała masaż, też nie wiedziałam wcześniej - w trakcie mi powiedziano.

Poród skończył się cc.

Odpowiedz
Kerala 2013-05-12 o godz. 01:22
0

hm, to jakaś plaga najwidoczniej, tez usłyszalam od położnej, że jestem z "nierozwierających się". Moim zdaniem najlepsza opcja to ZZO+ masaż (mówię oczywiście o takich opornych przypadkach jak my). Zrobilam ten błąd, czy raczej: wmanewrowano mnie w taką sytuację, że nie mogłam wziąć ZZO. Dlatego masaże wspominam koszmarnie. Drugi raz nie ma głupich. O ile oczywiście w ogóle zdecydowałabym się na szaleństwo pod tytułem "druga ciąża", a zważywszy, że najchętniej dobiłabym do czworga powinnam chyba powoli oswajać się z tą myślą ;)

kerala

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 01:14
0

Ja pozwolilam zrobic wszystko byle tylko przyspieszyc porod.
A jak skurcze mialam takie, ze hej a szyjka miala mnie w nosie i wogole nie chciala sie ruszyc to o masaz szyjki blagalam lol

Odpowiedz
Gość 2013-05-12 o godz. 00:24
0

Ja też z tych co solennie sobie obiecały, że jak najpóźniej się wybiorą do szpitala. (Obietnica podjęta po spędzeniu pierwszej fazy porodu z koleżanką u której 4 cm pojawiły się po około 24 godzinach od odczuwalnych skurczy! Skurcze co 4 minuty!) Tylko właśnie ciągle mam w głowie kwestię techniczną - skąd mam wiedzieć jak już się rozwarłam?? Szkoda że do lekarza idę dopiero za 3 tygodnie... może któraś z Was wcześniej podpyta o możliwość samodzielnego ocenienia rozwarcia?

Odpowiedz
katarinka7 2013-05-11 o godz. 23:32
0

DobraC napisał(a): i co - dobrze ze foruma jest, nie? :)

Nigdy nie śmiałam twierdzić, że jest inaczej. ;) lol

Odpowiedz
fjona 2013-05-11 o godz. 22:36
0

ja w kwestii masażu. cały czas wydaje mi się, że miałam ale po tym co napisała natalia to sie zastanawiam, bo nie wspominam tego jakos tak straszliwie. bolało, owszem ale generalmnie mnie cały cały czas bolało. no chyba, że to było zwykłe badanie. już sama nie wiem...

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 22:26
0

Ja nie miałam masażu, wiec nie wiem jak to jest :|

Mogę tylko napisać, że też uważam, że mąż może odegrać dużą rolę i bardzo pomóc. Ja na przykład bałam się badania rozwarcia, bo moja znajoma powiedziała, że u niej było to baaardzo nieprzyjemne. I jak pojechaliśmy na IP to lekarz nie chciał wpuścić do gabinetu mojego męża, ale ja sie uparłam, a mąż jeszcze bardziej ;) (bo widział, że byłam przerażona) no i wszedł. Badanie miałam wręcz super delikatne lol lekarz czekał z badaniem aż minie skurcz, mówił co robi itd... I jestem pewna, że gdybym weszła tam sama byłoby 'ciut' inaczej ;)

Odpowiedz
Kerala 2013-05-11 o godz. 22:24
0

katarinka7 napisał(a):Kerala, tylko skąd człek ma wiedziec że już doszedł do tych 5cm? .
tak, to dobre pytanie lol Szczerze mówiąc- nie wiem. W każdym razie uważam, ze jako teoria brzmi to świetnie ;) . Nie, powaznie mówiąc pamiętam jak jedna z moich szwagierek, matka pięciorga, opowiadała mi, że własnie odczekiwała do iluś tam centymetrów i dopiero potem jechała do szpitala. Zastanawiam się teraz, skąd to wiedziała. Czyżby palpacyjnie :o ? Kwestia do rozwiązania- oto jest pytanie ;)

kerala

Odpowiedz
DobraC 2013-05-11 o godz. 22:22
0

witamy wsrod niedoswiadczonych :) i co - dobrze ze foruma jest, nie? :)

katarinka7 napisał(a):Kerala, tylko skąd człek ma wiedziec że już doszedł do tych 5cm?

Odpowiedz
katarinka7 2013-05-11 o godz. 22:18
0

Kerala, tylko skąd człek ma wiedziec że już doszedł do tych 5cm?

Ja to mam zagwozdkę bo wybrałam szpital oddalony 60km ode mnie - więc jak juz pojadę to chciałabym mieć jaką taka pewność że mnie nie odeslą.

Odpowiedz
DobraC 2013-05-11 o godz. 22:18
0

no to sorrry za pytanie laika - ale skad wiedziec ile ma sie rozwarcia ? :o bez przyjazdu do szpitala?
i czy to nie jest tak ze czekasz,c zekasz a tu bum? dziecko sie rodzi?? bo i tak uwazam ze szczytem odwagi mojego meza jest decyzja o porodzie rodzinnym* i nie chcialabym go zmuszac do odbierania tegoz porodu 8)

* ogladalismy TVN Style mamo juz jestem.. mowili o naciceciu krocza... K. scisnal nogi i glosem shrekowym miauknal tylko "auuuu"... :) bo przeciez jak mnie bedzie bolalo to jego tez...
lol

Odpowiedz
Kerala 2013-05-11 o godz. 22:10
0

hehe, Natalia lol Masz rację. Szczerze jednak mówiąc mocno mnie zdziwiłaś informacją, że tak Cię potraktowali w Zośce.
Ale czekaj, skoro do 3-4 cm doszlaś dzięki masażom to jak, przyjmowali Cię na izbę w ogóle bez rozwarcia :o ? Na przyszłość dam Ci radę, choć pewnie sama wiesz już to dobrze będąc bardziej doświadczoną mamą niż ja (bo u mnie muchy się nie gonią na drugie, a! i przy okazji gratulacje oczywiście :D , odrabiam forumowe zaległości ;) )- nie mając tych minimum trzech, czterech centymetrów nie jechać do szpitala tylko w stanie gotowości wyjazdowej relaksowac się w domu i tam wypracowywać kolejne centymetry.
Mając w pamięci ten cholerny masaż obiecałam sobie solennie, że nigdy więcej nie pojadę do szpitala położniczego z rozwarciem mniejszym niż 5 cm. Przynajmniej będę cierpieć w domowym zaciszu i w pobliżu kanapy. Przez pierwszą fazę porodu towarzyszyła mi w ogóle obsesyjna myśl (bo rodzilam na Karowej w maju, okna porodówki wychodzą na park na skarpie), że zamiast znosić masaże powinnam odczekać jeszcze ze dwie godziny, pochodzić sobie po parku i rozchodzić rozwarcie, ale oczywiście czlowiek głupi i podekscytowany tym, że to "już" pojechał do szpitala z dwoma centymetrami. Widok tego slonecznego parku za oknem mnie dobijał.
A co do machania kartką z prawami- e, sądzę, że w Damianie mogloby to przejść ;) Natomiast fakt, sytuacja dość surrealistyczna ;)

kerala

Odpowiedz
DobraC 2013-05-11 o godz. 22:06
0

katarinka7 napisał(a):Kerala super, że wróciłaś, bo świetnie się Ciebie czyta.

Pokaże to co napisałas o facecie na porodówce mężowi, bo choć on to wszystko wie i ja tez tak mówiłam, to jednak Ty zgrabniej to ujęłas. ;)
podpisuje sie. pod obiema tezami :) Mezowi juz wyslalam Twoj post, a Tobie przesylam usmiechy - fajnie ze wrocilas.

Martusia - no wlasnie mam teraz zaglostke bo moja lekarka okazala sie byc w ciazy.. Mialam rodzic na starynkiewicza, teraz to juz sama nie wiem.... Troche czuje sie zagubiona w tych wszystkich szpitalnych rzeczach bo dotad - nie liczac wyrostka w 1 klasie - nigdy w szpitalu wlasciwie nie bylam, nikomu pobytu z bliskich nie zalatwialam....

Wieciie... no wlasnie chodzi mi o to co jedna z dziewczyn na GW napisala - "jak dorosle kobiety pozwalaja".... A mi sie wydaje ze wiemy tak malo ze w chwili strachu o dziecko decydujemy sie na wszystko a zdolnosc myslenia mamy lekko przytlumiona...

A co do martwienia sie - po wczorajszym USG zadzwonilam do mamy opowiadajac o wynikach. powiedzialam jej ze sie bardzo denerwowalam czy wszytsko bedzie oki. Kazala mi sie zastanowic czy warto sie denerwowac, bo jeszcze sie o dziecko w swoim zyciu nadenerwuje... 8)
Zeby to bylo takie proste..... lol

Wczoraj przed gabinetem widzialam taka troche niezorganizowana mame ktora wyrzucala mezowi ze przyszli na szczepienia nie wtedy kiedy powinni, ze tak naprawde to nie w tym tygodniu zycia dziecka itd...

SPojrzelismy na siebie z K. i prawie rowno powedzielismy - jak dobrze ze jest Foruma..... 8) ....
Nawet nie wiecie jak sie ciesze.... lol

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 20:49
0

Ja masażu szyjki na szczęście uniknęłam. Natomiast mąż przy porodzie "to jest to". Przynajmniej mój miał zapowiedziane przed, co jak i dlaczego i na co się nie zgadzam. Bo w trakcie porodu to już mi było wszystko jedno i nawet dolargan bym sobie dała wcisnąć. ;)

Odpowiedz
Elain 2013-05-11 o godz. 09:17
0

Ja miałam masaż ale nie w czasie a parę tygodni przed porodem i to dwukrotnie. Za piewszym razem myślałam, że umrę na tym fotelu :o Mój lekarz "wziął mnie z zaskoczenia" ;) i aż mi dech zaparło. Tego samego dnia, wieczorem, odszedł mi czop. Na następnej wizycie pan doktor powtórzył swą czynnoś (i już nie było tak źle) i to było w piątek a w poniedziałek Adaś był z nami. Nie wiem czy to miało znaczenie, choc mój lekarz powiedział, że to przyspiesza i ułatwia poród. No i Adaś urodził się tylko dzień po terminie. Pytanie, co by było, gdyby nie wykonał masażu ale tego się już nie dowiemy ;)
A teraz trochę pozytywnie, choc pamiętam, że bolało, to jednak trwało krótko i już nie wspominam tego z przerażeniem ;)

Odpowiedz
katarinka7 2013-05-11 o godz. 09:14
0

Kerala super, że wróciłaś, bo świetnie się Ciebie czyta.

Pokaże to co napisałas o facecie na porodówce mężowi, bo choć on to wszystko wie i ja tez tak mówiłam, to jednak Ty zgrabniej to ujęłas. ;)

Odpowiedz
Kerala 2013-05-11 o godz. 09:02
0

Jesli idzie o masaż szyjki macicy to wspominam go jako najgorszy ból w życiu, którego nie da się w zasadzie z niczym porównać. Natomiast oczywiście ZZO eliminuje ten ból, więc te, które zdecydują się/zdążą wziąć znieczulenie mogą spać spokojnie, nawet w razie masażu ból im nie grozi :)
Z drugiej strony prawdą jest również, że masaż obrósł wieloma legendami, czego wątek na Gazecie jest dobrym przykładem. A to przecież nie jest wcale rutynowe działanie, ponadto w przypadku ZZO problem w ogóle nie istnieje. Zdecydowana większość kobiet rodzi BEZ masażu i tego się trzymajcie, Drogie Panie ;) .
Teoretycznie zawsze niebo może spaść nam na głowę, z tym, że na ogół jednak nie spada ;)

Szczerze mówiąc pierwszy raz przeczytałam o tym, aby masaż ordynowano celem przyspieszenia akcji skurczowej. Z tego co wiem, celem wykonania masażu szyjki (a propos: jeśli wrzucicie termin "masaż szyjki macicy" w google to jako jeden z pierwszych rekordów wyskoczy Wam link zaczynający się słowami "(...) jest to delikatne otwieranie kanału szyjki". Postuluję nagrodę Złotego Pióra dla tego, kto zdecydował się na użycie przymiotnika "delikatnie") jest przyspieszenie rozwarcia i tu niestety jest taki myk, że skurcze można wywołać farmakologią, natomiast rozwarcie albo nastąpi naturalnie albo trzeba je wywalczyć mechanicznie. Tego nie da się niczym zastąpić, co stanowi jednocześnie odpowiedź na pytanie "dlaczego dorosle kobiety pozwalają sobie zadawać ból?".
Masaż miałam robiony czterokrotnie, nie mam ochoty o tym pisac, bo mi się wówczas wszystko przypomina. Za karygodne uważam nie to, że masaż wykonano (alternatywą była bardzo długa akcja porodowa), ale to, że za każdym razem wmawiano mi, że odbędzie się tylko badanie ginekologiczne.

I w tym miejscu właśnie warto podkreślić to, co napisała Sandraa: mieć swojego człowieka na sali ;) który w razie czego zareaguje i przypomni nasze prawa. Mojego męża przed masażem każdorazowo wypraszano z sali pod byle jakim pretekstem, aby nie widział i nie słyszał badania. Osobiście uważam to za qstwo wyjątkowe. Po porodzie facet nie chciał mi nawet uwierzyć, że w ogóle coś takiego miało miejsce.
Inna sprawa, że z dzisiejszej perspektywy nie mieści mi się też w głowie, że on z tej sali pokornie wychodził . Dlatego jeśli już brać mężczyznę na porodówkę to nie po to, aby robił za paprotkę, ale dlatego, aby coś z tego mieć. Myślę, ze to też się przekłada na lęk o dziecko: mnie dręczyły głównie koszmary, że choć dziecko jest zdrowe to wskutek zaniedbań lekarzy dozna uszkodzeń okołoporodowych. I tutaj też się przydaje mąż, który ma być gwarantem bezpieczeństwa na porodówce- jeśli naprawdę tak odbieramy jego obecność, a on sam staje na wysokości zadania, to ten lęk się zmniejsza, zdajemy się w swoich obawach na faceta, ktory jest przytomny, czuwa nad nami i nie pozwoli zrobić krzywdy ani dziecku, ani nam.
Jednym słowem: edukować mężczyzn i dać im poczuć odpowiedzialność.

kerala

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 06:29
0

Ja się boję panicznie szpitala, jak wiecie ;)
Ale różnie może być. Dlatego zamierzam wyedukować męża: jak powinno byc a jak jest jak połoznej się nie chce. I ma walczyć jesli ja nie będę miała siły.
Był gdzieś na gazecie fajny wątek, laska miała męża prawnika i wydrukowali sobie odpowiednie przepisy do czego mają prawo. Akurat nie chcieli im pozwolić rodzić razem. Po awanturze nie tylko rodzili razem, ale dzieki nim kobieta obok mogła rodzić z matką.

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 06:23
0

O dziecko to już się chyba martwić będziemy zawsze;)

Ja miałam masaż szyjki, ale mnie to w ogóle nie bolało tylko, ze ja tez nie miałam tak jak Madeleine w ogóle rozwarcia.
To podobno b. boli, ale....dacie radę;)

DobraC napisał(a):ze np. sasiadka nie pozwoli na obecnosc mojego meza.....

DobraC, gdzie chcesz rodzić?

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 06:10
0

Jeśli chodzi o lęk o dziecko - nie pomogę, też tak mam. Odnośnie do masażu szyjki - bez przesady. Nie było to nic miłego, ale w czasie porodu da się wytrzymać. Dużo bardziej bolesna jest amnioskopia przy braku rozwarcia :|

Odpowiedz
Mała 2013-05-11 o godz. 04:36
0

Dziewczyny, jesli mace wybrane szpitale, to dowiedzcie sie, czy zezwalaja tam na porody rodzinne. Jesli tak, to jest to wasz przywilej a nie ich łaska.
Ja sie balam, ze beda mnie traktowac z gory ale pocieszalam sie tym, ze bedzie przy mnie rodzina i w razie czego oni beda dla mnie "walczyc".
A strachu o dziecko nie wyzbedziecie sie do konca... Owszem, trzeba wierzyc i miec silna nadzije, ze wszystko bedzie dobrze ale ta obawa mija dopiero, jak uslyszy sie ten pierwszy wrzask i zobaczy dziecko po raz pierwszy na wlasne oczy.
Trzymam za was kciuki :)

Odpowiedz
katarinka7 2013-05-11 o godz. 04:32
0

Mam podobne odczucia.

Co prawda poród dopiero przede mną i co ja tak naprawdę moge na ten temat powiedzieć. Ale tak sobie myśle na dzien dzisiejszy że z bólem itd dałabym radę.

Bradzo boję sie natomiast złego potraktowania przez personel, na zasadzie "przypadku", ze przez czyjś błąd może coś stac się dziekcu lub mnie. Boję się, że będe całkowiecie zdana na innych ludzi i to oni będa decydować o wszsytkim, nie pytając mnie o zdanie, nie wyjaśniając...............boję sie bardzo takiego trakowania jak "krowa cielna", rutynowo (bo już tyle urodziło)...........

Odpowiedz
Gość 2013-05-11 o godz. 04:13
0

Mam te same obawy, co Ty - nie boję się porodu - boję się, że personel coś przeoczy, że mąż nie będzie mógł przy mnie być (przy porodzie sn), itd.

Boję się o dziecko, jestem wielkim strachem, że coś się stanie, że czegoś nie zauważę, itd.

Bardzo bym chciała zacząć się cieszyć ciążą, ale nie umiem.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie