• Gość odsłony: 4919

    Najlepsza / najgorsza zabawa sylwestrowa

    Sylwester, jedyny dzien w roku, gdzie wszyscy maja sie bawic - dobrze, czy zle, ale wieczor ma byc zaplanowany i zabawa zorganizowana.

    Osobiscie nie cierpie tej presji i staram sie od kilku lat jej opierac, co mi wychodzi z roznym skutkiem ;)

    Najgorsza impreza sylwestrowa:

    Moze nie najgorsza, ale jedyna jaka mi przychodzi w tej chwili do glowy. Jedna z najgorszych.
    W ostatniej chwili zdecydowalam sie pojechac na sylwka do domku znajomych pod wawa.
    Duzo ludzi, morze alkoholu i przez caly wieczor przystawiajacy sie pijany, obcy koles, ktory postawil sobie mnie za cel wieczoru,
    nic na niego nie dzialalo, ani subtelna odmowa, ani dosadna, ani nawet oblanie go drinkiem brrr
    Ucieklam tuz po polnocy.
    Po czym wykwitlo we mnie przekonanie, ze wiecej nie dam sie wrobic w przymusowa impreze pod tytulem sylwester :)

    Najlepsza zabawa sylwestrowa:

    2 lata temu, spotkalismy sie z przyjaciolmi, narobilismy tone sushi i gralismy w karty do 5 nad ranem.
    Niestety przegralam, ale wieczor ten wspominam wspaniale.
    Przyjemna muzyka, doskonale towarzystwo, cudowny widok.
    Przyjaciele mieszkali wtedy na ostatnim pietrze jakiegos budynku i mieli widok na cala Warszawe.
    O polnocy cale warszawskie niebo pokrylo sie fajerwerkami, niesamowity spektakl!
    No i nigdy pozniej nie zjadalam takiej ilosci sushi :D

    A jak tam z Sylwestrem bywalo u was?

    Odpowiedzi (37)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-09-20, 07:54:52
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
ama 2009-09-20 o godz. 07:54
0

elek napisał(a):najgorszy nie licząc leżenia z grypą i 39 st. gorączki.... to sylwestr 1999/2000 kiedy znajomi wyciągnęli nas na nietypowy sylwester pt. "Pociąg do Pacanowa"....
oo - a ja się nad tym pociągiem poważnie zastanawiałam ;) czyli się cieszę, że nie doszło to do skutku, bo ten sylwester akurat sie mi udał

najlepszych było kilka, aczkolwiek na taki najnajnajlepszy czekam dopiero

najlepszy był, nieskromnie przyznaję, ten który ja organizowałam ( składkowo) - a nawet dwa
w zeszłym roku i dwa lata temu - mój ośrodek agroturystyczny jeszzcze nie do końca funkcjonował, więc mogłam zająć duuużo pomieszczeń, nagrałam fajną muzykę, kucharze przygotowali jedzenie, było mnóstwo gości i z tego co wiem wszyscy się świetnie bawili

najgorszy - w Zakopanem kilka lat temu, nie mogliśmy znaleźć żadnej zabawy, więc wylądowaliśmy za kupę kasy w towarzystwie w wieku naszych rodziców... no i 2 dni przed sylwestrem nie mieliśmy wody!!! i w sylwestra też!!! koszmar... musieliśmy jeździć na drugi koniec zakopca żeby sie u koleżanki w jakiejś totalnej spelunie ze wspólną, małą, paskudną łazienka wykąpać...
nie będę mówić może co działo się w naszej łazience, w której woda w sedesie nie miała się jak spuszczać!!! :o KOSZMAR!!!

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 14:55
0

AGABORA - my w tym roku stawiamy na wersję kapciowo - domową z jeszcze kilkoma takimi leniami ;) jak my - plnujemy tzw."emerytem party" ;) ;) ;)
Ale jak cos usłyszę od bardziej imprezowych znajomych - dam znać! :D
PS.A tak dla sprawiedliwości ;) dodam - ten "sylwester - koszmar" opisany przeze mnie, też mial miejsce w Zoppot - niestety... ;)

Odpowiedz
Kaylaa 2009-09-19 o godz. 13:31
0

Najgorszy - jak na razie ten 2004/05. Nie był aż tak okropny ;) Drętwe towarzystwo, nikt nie tańczył. Próbowałyśmy z koleżanką rozruszac resztę, ona dodając sobie odwagi opuściła mnie już o 23 ;) , więc zostałam sama wśród garstki nudnych, obcych ludzi Przez kilka godzin piłam z jakimś chłopakiem prowadząc beznadziejną rozmowę, a następnego dnia miałam takiego kaca, że myślałam, że umrę

Pozostałe były fajne, ale mam nadzieję, że ten najlepszy jeszcze przede mną ;)

Odpowiedz
AGABORA 2009-09-19 o godz. 13:27
0

Aaaa...przypomnial mi sie jeszcze jeden Sylwester niewypal

Pracowalam tego dnia do 23.00 (o tej skonczylam upiekszac ostatnia balowiczke sylwestrowa)
Najpierw stalam pol godziny na mrozie (prawie Piaseczno) i czekalam na taxi ,ktora zreszta wyblagalam w jednej z korporacji po 40 minutach prob dodzwonienia sie gdziekolwiek .
Wpadlam do domu ,szybki prysznic ,zalozylam na siebie tzw. cokolwiek i pognalam na umowiona impreze w jakims lokalu na Sluzewcu ,czy jakos tak ....
Wpadlam tuz przed polnoca ,wszyscy odstawieni jak stróże w Boze Ciało -panie w iście wieczorowych toaletach ,boa i diamenty ,a ja styl delikatnie mówiac marynarski -biale szerokie spodnie i bluzczyna w prążek ...no nic ,przelknelam i to ...zbizala sie północ
DJ w ogóle nie dojechał ,"bo coś tam ",wiec znajomi zaproponowali ,ze to może ja podjadę do domu ,bo mam dużo fajnych płyt -nie namówili mnie ,aczkolwiek potem żałowałam ,bo mogłam pod tym pretekstem sie po cichu zmyć ,a potem zmyślić jakieś zgrabne alibi ....ze....to i owo
Poniewaz Sylwester bez muzyki ,to tak troche nie teges
to własciciel knajpy wyjął z jakiejś kanciapy tzw. jamnika i 2 płyty (w tym jedna disco polo,druga też disco ....ale nie polo)
kuchnia miała być włoska -w rzeczywistości nic z nią wspólnego nie miała ...był oobrzydliwie ,rozgotowanie ,bezsmakowo i iii ...iiii i juz nawet nie wiem jak jeszcze ,.w kazdym razie żarcie straszne ,aj a ostatni i pierwszy zarazem posilek jadlam jakos tak ok.9.00 rano .wrrrrrrr ,wiec nieco już słabłam ..tym bardziej ,ze prawie kazda klientka tego dnia raczyla mnie szampanem ,winem i innymi ,...tymi ,nooo ;)
No i tak to minął mi ten Sylwester w rytm Albano & Romina Power i wsród woni pseudowłoszczyzny

Odpowiedz
Alekas 2009-09-19 o godz. 13:05
0

najgorsza!!!!!!!!!! ubiegly rok.
Impreza organizowana. Poszlismy na nia cala paczka znajomych.
Okazalo sie ze sylwester byl w stylu wiejskiego wesela. Porownujac sylwestra do wiejskiego wesela nie mam nic zlego na mysli-ja sama do wesela sie szykuje i bedzie on wlasnie w takim stylu. Chodzi jedynie o klimat tam panujacy. Wesela sa super, ale sylwester w stylu wesela juz nie koniecznie.

Organizatorzy zdarli z nas kase, siedzenia byly niewygodne-gole lawki bez oparc, jedzenia za malo (nie dostalismy 2'ch dan-bo w kuchni zabraklo), jakas laska za drobne dawala facetom w damskim kiblu...wiec byl przez dluzszy czas zamkniety, a pozniej az strach bylo wejsc-wiec nie wchodzilam. Na domiar zlego impreza skonczyla sie okropna awantura miedzy mna i moim obecnym narzeczonym. Ale wiadomo ze faceci to inne bialko i na pewne sprawy patrza inaczej:)

NAJLEPSZY rowniez mam nadziej ze jest dopiero przedemna:) Jednak bardzo milo wspominam sylwestra ktorego pomagalam organizowac w akademiku w Siedlcach i sylwestra ktorego robilismy sami dwa lata temu (choc impreze pamietam tak do 3 ;))

W tym roku zgodnie z zasada ze moj Sylwester udaje sie co drugi rok mam nadzieje na super zabawe. Sylwka spedzimy w kazimierzu ze znajomymi.

Odpowiedz
Reklama
AGABORA 2009-09-19 o godz. 10:13
0

Oleta napisał(a):AGABORA napisał(a):
a najfajniejszy to ten w Sopocie ,2 (juz prawie 3 lata temu) ....70's-80's
No bo w Sopcie w ogóle jest najfajniej! :D
Absolutnie nie zaprzeczam
potwierdzam wręcz
ten Sylwester też mieliśmy tam spędzać ..ale jakoś z oraganizacją nam nie wyszło
BTW.Oleta ,moze masz jakis fajny namiar na sopockiego Sylwka w tym roku -ja to bym chciala właśnie jakos tak przebrać się i w ogóle ....

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 10:09
0

Najalepszy 2000 - tańczyłam na stole i poznałam fajnego faceta

Najgorszy 2001 - nie pamiętam fajerwerków i poznałam niefajnego faceta :)

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 09:18
0

AGABORA napisał(a):
a najfajniejszy to ten w Sopocie ,2 (juz prawie 3 lata temu) ....70's-80's
No bo w Sopcie w ogóle jest najfajniej! :D

Odpowiedz
Loxia 2009-09-19 o godz. 09:17
0

najlepszy jak do tej pory
1999/2000
spedzony w towarzystwie z neta. pal licho zabawę do tej pory pamiętam jak się całowałam na sniegu z facetem po północy :D
bosz to była zabawa :)
najgorszy?
2003/2004
jak nad ranem musiałam odwozić mojego przyszłego wtedy na izbę przyjęc do szpitala gdzie został tydzien. dostał czestoskurczu :(

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 09:02
0

Najgorszy Sylwester 1999/2000

Impreza była u "znajomych, znajomych, znajomych..."
Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest to jakaś rozpadająca się buda, trochę brudnawa i meliniarska w środku...

Towarzycho siedziało przy jakiejś taniej wódeczce i już było trochę nieświerze ;)

Impreza była składkowa, więc ja z koleżanką zabrałyśmy jakieś kanapki i sałatkę i okazało się, że poza kilkoma mandarynkami i paczką czipsów, były to jedyne potrawy.

Miejsca do tańczenia nie było, zresztą nie było do czego, bo magnetofon zwalniał... Mimo tej usterki kolega uparł się i puszczał kasetę z hitami typu zespól Rezerwat, na zmainę z IRA...

Pozostawała konwersacja, ale cóż... Trochę się rwała, po pierwsze na skutek działania wzmiankowanej taniej wódeczki ;) po grugie dlatego, że poziom towarzystwa (na czele z gospodarzem) oscylował gdzies w okolicach Beavisa i Buttheada ;)

Nie było gdzi usiąść, więc usiadłam na podłodze i ...

Jak tak sobie siedziałam na tej podłodze załamana poziomem zabawności imprezy, to nagle zagustował we mnie... pies właściciela!!! :o
Był to mały, acz uparty kunedelek, który skradał sie do mnie niepostrzeżenie, rzucał mi się na plecy i... zaczynał wykonywać wiadome ruchy.
Przeganiałam go, a on z uporem wracał.
Jak się domyślacie - wywołało to wiele przezabawnych komentarzy wśród zgomadzonych "Biwisów i Bathedów" ;)

O północy poszliśmy na molo i tam z rozpaczy wypiłam takie ilości szampana, aż zrobiło mi się niedobrze...

Na szczęście nie miałam daleko do domu, więc koleżanka mnie odprowadziła i tak oto powitałam nowe milenium... ;)

Ale się rozpisałam...

Najlepszego Sylwestra nie potarfię wybrać - właściwie poza tym jednym, wszystkie były SUPER! I te domowe i wyjściowe... :D

Odpowiedz
Reklama
Arrica 2009-09-19 o godz. 06:51
0

Najgorszy - 2004 rok siedzieliśmy z narzeczonym w domu opiekując się moim psem, który był w już w bardzo złym stanie. Całą noc robiliśmy przy nim dwu - trzy godzinne dyżury na zmianę. Ja przespałam północ.

Ogólnie do Sylwestra nie przywiązuje dużej wagi, ale ten najlepszy jeszcze przede mną.

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 05:53
0

Najlepszych z dotychczasowych mam 3 :)-
1. Sylwester 2000 :lizak:
2. Sylwester 2001
3. Pierwszy wspólnie spędzony sylwester z moim już obecnym meżem :love:.

Najgorszych - jakoś nie miałam . Jednakże w tym roku mogę mieć jeden z gorszych ponieważ mężowi przypadł dyżur . Coś za coś :). Święta wytargował sobie wolne, więc możemy wyjechać :D.

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 05:37
0

tych gorszych było niestety bez liku (typu w pojedynkę z pójściem spać o 20)

gorszy był też ten zeszłoroczny, kiedy to planowaliśmy z moim husbandem-to-be imprezę u jego znajomych, a że miała to bys impreza składkowa więc nastałam się wcześniej przy garach
impreza miała się zacząć o 21 - jechaliśmy na tego sylwka na drugą stronę miasta a na miejscu zastaliśmy.... zamknięte drzwi
po kilkunastu minutach przyszedł jeden człowiek z tekstem, że reszta jest jeszcze na zakupach
czekaliśmy na tzw. resztę do ok 23.30 potem się w.... spakowałam całe żarcie, które przygotowałam i expresowym tempie wróciliśmy do domu, tak że zdążyliśmy otworzyć szampana o północy przy tv i z kotem zestrachanym hałasami fajerwerków

ale zdecydowanie najgorszy był taki sprzed kilku lat, kiedy to moja ówczesna miłość, kilka miesięcy po rostaniu zaprosiła mnie na imprezę do znajomych
ja wystrojona, w pełnym rynsztunku - godz. 20 jego nie ma, 21 jego nie ma, ale co tam silna będę i nie będę płakać bo makijaż się rozmaże, o 22 udało mi się dodzwonić i usłyszałam: a co ty głupia k... myślałaś, ze ja cię naprawdę chciałem wziąć ze sobą?
nie muszę chyba dodawać jak spędziłam tą noc

Odpowiedz
AGABORA 2009-09-19 o godz. 05:33
0

Ooo maaatko ,wlasnie wczoraj z "rozrzewnieniem" wspominałam mój najgorszy Sylwester -tragedia !
Jakies 12 lat temu
Bal w jednym w bardziej luksusowych warszawskich hoteli
Zapierałam sie rękami i nogami ,żeby tam nie iść ...ale nie mogłam odmówić -ówczesny bliski memu serca mężczyzna zrobił mi niespodziankę .....

Było tragicznie i komicznie ...zarazem -do dzis pamietam obrazek:
Miliony cekinów na rozwrzeszczanych Cygankach i miliony złota kapiącego z rosyjskich mafiosów .......norrmalnie śmietanka stolycy

..Kiedy przyjechała telewizja ,żeby zrobić relację pod tytułem "Jak sie tej nocy bawi Warszawa" i skupili się na kręceniu scen bitewnych przy szwedzkim stole ,ze wstydu uciekłam do toalety ........
a najfajniejszy to ten w Sopocie ,2 (juz prawie 3 lata temu) ....70's-80's

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 05:09
0

Hmmm..
Najgorszy sylwester to 1995/1996 kiedy to wybrałam się pod Częstochowę do mojego ówczesnego chłopaka. Mieliśmy jechać do jego znajomych do Częstochowy, jak przyjechałam to okazało się, że idziemy tylko na Plac Piłsudskiego(chyba dobrze zapamiętałam?) Było zimno, ja cienko ubrana, tłok i na dodatek dostałam butelką w łeb :x Myślałam, że się zapłaczę bo nastawiłam się na jakąś domowa imprezkę. Ale jeszzce nie to było najgorsze... Wracając do niego do domu (mieszkał ok. 20km od Częstochowy) gdzieś w szczerym polu zabrakło benzyny i z buta drałowaliśmy do domu ok. 4-5 godzin. Masakra!! I tak wtedy skończyła się znajomość z tym gościem.

Jeśli chodzi o najlepszy to nie wiem który, każdy był na swój sposób udany ale jeśli miałaby wybierać to... to chyba sylwester 2000/2001 na jakimś balu. Świetne towarzystwo, świetna kapela, zabawa do białego rana - tańce wygłupy itp. Chyba wtedy wybawiłam sie za wszystkie czasy mimo, że zgubiłam swoje ulubione kolczyki.

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 05:01
0

najlepsza- rok temu
sylwester w stylu "lata 70" ( wyszło bardziej "styl wieśniacki")
super muzyka-dla jaj
super ubrania
wszystko dla żartów
wreszcie sie nie martwiłam, że nie mam ekstra fryzury, że się mi makijaz rozmaże, że ktos będzie mial taką samą kreację jak ja
luzik totalny
super wspomnienia
było rewelacyjnie

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 04:43
0

Najlepsza - w zeszłym roku ze znajomymi wspólna balanga, przebierańce w domku mojej kochanej przyjaciółki ;]

Najgorsza - dwa lata temu - zatrułam się czymś przed wyjściem na imprezę, zapowiadała się fajnie, ale dostałam skrętu kiszek, torsji, kręciło mi się w głowie... Byłam trzeźwa i przeraźliwie źle się czułam ;/ północ spędziłam zwinięta w kłębek pod kołderką, o 1.00 L zabrał mnie do domciu i położył do łóżeczka ;]

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 04:35
0

Najlepszy - 2004/2005 spędzony z najlepszym przyjacielem i jego znajomymi w gejowskim klubie Utopia. W dodatku bez kropli alkoholu, bo samochodem byłam ;) Najlepszy sylwester ever.

Odpowiedz
darksmile 2009-09-19 o godz. 03:59
0

Najgorszy - zdecydowanie!!! - III rok studiów, znajomi z roku i nie tylko, około 35 osób na jakichś 45 m2. Całą noc przesiedziałam w kuchni, bo w pokoju towarzystwo o 22 zalane w trupa się poniewierało i już nie było gdzie igły wcisnąć

Najlepszy - 2 lata temu - bal przebierańców pt. sala szpitalna, spędzony w towarzystwie jednego z ogólnopolskich klubów samochodowych :D Poza tym pierwszy sylwester z moim już-niedługo-mężem :P Świetna zabawa do 6 rano :P

Odpowiedz
ewa78 2009-09-19 o godz. 02:55
0

Najgorszy...hm...jak spędziłam go z rodziną męża, bo wszyscy mieli żałobę i nie mogliśmy się nigdzie ruszyć. Jedynym jasnym punktem tej całej "imprezy" był pierścionek zaręczynowy podarowany cichaczem w pokoju na górze. Żebym nie wyszła na dziwną, to dodam, że oświadczyny były parę tygodni wcześniej, a pierścionek to już pro forma.

I drugi taki zaliczany do serii najgorszych. Jak urodziłam córę, byłam tak wymęczona matkowaniem i cierpiałam na wieczne niedospanie, więc w sylwestra poszłam spać o 20-stej...wstałam tylko o północy, bo mała się rozpłakała i tak już do rana balowałam na rękach z Emką. Koszmar....

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 02:28
0

Każdy z moich Sylwestrów był inny, próbowałam już na różne sposoby go spędzić: wyjazd zorganizowany w góry do pensjonatu , wyjazd pośrednio zorganizowany na kwatery nad morze i w góry. Był też bal, impreza w "świetnej" (do tego Sylwestra) dyskotece, posiadówko-potańcówka u znajomych, a w zeszłym roku domowe pielesze ;) .
Każdy z tych w/w miał elementy pozytywne i negatywne.
Ciężko wybrać mi najgorszy i mam nadzieję, że takiego mieć nie będę. Chociaż chyba najgorzej się bawiłam i męczyłam w tej dyskotece gdzie miało być ok. 100 osób w naszym wieku, a było ze 30 i w dodatku 30 lat starszych .

Najlepszy - nad morzem w Swobodnie, organizowany we własnym zakresie, ale w przyjemnym pensjonacie (?). Może zabawa nie była wyjątkowa, ale za to poznałam tam swojego męża (więc tak jak ziutka jestem nieobiektywna ;) ) ... ehhhhhh i "scena balkonowa" była i mój plan ucieczki stamtąd jak najszybciej, a przed ołtarzem się skończyło lol

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 21:08
0

Najgorszy sylwester odbyl sie lat ladnych temu pare...
Pojechalismy cala z pozoru zgrana ekipa do znajomego na parapetowe sylwestrowa. Z tym ze byl tam tez moj byly (ten jeden jedyny wsrod bylych, co to ja sie zastanawiam, jaka despera mnie do niego popchnela ;) ), ktory najpierw postanowil mi pokazac, ze interesuje sie wszystkimi kobietami, poza mna, a po wiekszej dawce alkoholu zmienil zdanie i uznawal tylko mnie, mimo moich wyraznych oporow.
Skonczylo sie piciem szampana z gwinta, byle szybciej zasnac ;) A nastepnego dnia pociag wcale nie zawiozl mnie do domu tylko stanal w jakims zasniezonym na maksa lesie i rodzina musiala przybywac z odsiecza, co do dzis mi wypominaja. Las akurat byl terenem wojskowym nie oznaczonym na zadnych mapach, to zeszlo im pol dnia, aby mnie 'uratowac' lol lol

Najlepszy jak dotad sylwester to o dziwo zabawa na jakims balu, ale ja nieobiektywna jestem, bo zabawa byla do niczego, a po prostu sie wtedy z moim mezem 'spiknelam' :D

Tak wiec na ten najlepszy to czekam ;)

Odpowiedz
elek 2009-09-18 o godz. 20:55
0

najgorszy nie licząc leżenia z grypą i 39 st. gorączki.... to sylwestr 1999/2000 kiedy znajomi wyciągnęli nas na nietypowy sylwester pt. "Pociąg do Pacanowa".... pociąg był obskurny śmierdzący... wagony do tańczenia jakieś towarowe... muzyka się rwała były problemy z prądem.. jedzenia w Warsie prawie nie było... oraganizatorami okazało się 2 łepków w wieku ok. 30 lat. .. w sztok pijanych i mięli w d... pretensje głodnych i niezadowolonych klientów (co poniektórzy chcieli ich wyrzucić z jadącego pociągu) dojechaliśmy do Pilawy.. postaliśmy i wróciliśmy do W-wy.. między czasie staliśmy na środku pola... było piekielnie zimno i ja jedząca cudem zdobyty suchy chleb o 3 nad ranem... brrr...

najlepszy... może taki jest przede mną.... 8)

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 20:14
0

Jeszcze nie przeżyłam tej najelpszej...mam nadzieję ze jeszcze cos mnie czeka lol

Naj,najgorsza - rodzice kolegi uczynili mnie (nie wiem czemu :o ) odpowiedzialną za ich dom - na imprezę przyszło kupe mnie nieznajomych ludzi. Kolega sie wyniósł ze znajomą do pokoju...rodzice wrócili po północy "złożyć zyczenia" - zastali ..no własnie...
Do dzis pamiętam jak jego ojciec ryczy, WON!!!! Odbróciliscie dorobek mojego zycia w perzynę!!!! Do dziś nie wiem co to jest ta perzyna :) De facto stłukła sie jedna szklanka, a reszta poprostu była brudna.
Jeszcze widzę jak matka rąbie siekierą w drzwi strychu gdzie kolega się zamknął z dziewczyną...
Ledwo zdąrzyłam zabrac dokumenty, kasę i ubrania z ich domu. Nie wszystkim się to udało. W kazdym razie nie ominelo nas wracanie piechota 5 km. na stacje pkp - bo kazdy nieco chlapnął... jazda pociągiem o 4 rano do domu...
W zyciu tego nie zapomnę!

A ta druga najgorsza:
trafiłam zaproszona przez dawnego znajomego w towarzystwo pt. "mały biały domek" i średnia wieku 45. Klub nocny w centrum miasta, porcja obiadowa o 22 i na stołach TYLKO czysta. Na szczęście udało mi się dogadać z szatniarzem, że wyjdę pod pozorem telefonu(bo klub w podziemiach) a wtedy on mi da moje rzeczy. Uciekłam - byłam w domu taksówką o 23.59.30 sekund - potem juz było lepiej :)
Odradzam odgrzewanie starych znajomości na sylwestra.

Ehhh te studenckie czasy lol

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 18:20
0

Najgorszy wielki bal- pełna oficjałka. Bal sam w sobie nie był zły- po prostu przekonałam się, że nie cierpię takich imprez.

Najlepszy chyba brak. Bardziej pamiętam miłe i sympatyczne momenty z różnych Sylwestrów niż same imprezy. Ot imprezy jak każde inne - lepsze i gorsze. Najlepiej zaś wspominam zeszłoroczny powrót z zabawy: 4 czy 5 rano, pusto kompletnie a my na piechotę Wisłostradą brnący przez śnieg gdzieniegdzie po pas ( chodniki kompletnie nie odśnieżone ) :D

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 17:22
0

Najgorszy - pare lat temu u znajomej. Byl tez moj byly, ktory. majac mnie juz gleboko, przystawial sie do panienki,z ktora potem musialam spac w jednym lozku. Do tego ekscesy typu kumpel wpadajacy do domu o 4 rano, kompletnie nawalony, ryczacy mi w mankiet, ze ma chorego psa (do switu). A rano, w Nowy Rok, gospodyni padla rybka i byla zbiorowa zaloba. A na dodatek na imprezie byl pewien Szwed, a poza mna towarzystwo ani slowa po angielsku - wiec robilam za tlumacza symultanicznego. Jeden wielki koszmar.

Najlepszy - rok pozniej z moim jeszcze wtedy nie mezem. Kolacja w domu, butelka szampana, przytulanki, balowe stroje i premiera Wladcy Pierscieni w kinie.

Ogolnie nie lubie Sylwestra. W zeszlym roku o polnocy zostalam obudzona na zyczenia i ogladanie sztucznych ogni i spalam sobie dalej. Wcale mi nie zal.

Odpowiedz
sylw 2009-09-18 o godz. 15:05
0

najgorszy - zeszły rok: zagrożona ciąża, choroba pod 38st, mąż prowadzący imprezę, na której miałam być razem z nim i pogadać ze znajomymi, coś podjeść... a leżałam w domu, sama, pod kocem i oglądałam - to był najlepszy element świętowania - maraton "Zagubionych" na AXN (gdyby nie to, to bym chyba sobie przepłakała całą noc)

najlepszy... naj to nie miałam chyba ale było kilka udanych :D przez kameralne u znajomych w domku, po bale do białego rana.

Odpowiedz
kkarutek 2009-09-18 o godz. 14:54
0

Najgorszy - jakieś 3-4 lata temu, po rozstaniu z moją wieloletnią wielką miłością (niestety znalazł sobie lepszy model) postanowiliśmy z moim przyjacielem-sąsiadem spędzić Sylwka we dwójkę (on podnosił się po rozstaniu ze swoją wielką miłością). Efekt był taki, że spiliśmy się totalnie na smutno, o północy zadzwonił mój ex dzieki czemu się poryczałam, a sąsiad tak strzelał fajerwerkami że o mało nie spalił mieszkania. Horror!

Najlepszy - pamiętam kilka takich, np:
1) przełom 2000/2001 spędziliśmy z przyjaciółmiw kinie Silverscreen gdzie był wielki bal i pokaz filmów. Bawiliśmy się do rana :)
2) zeszły rok - w fantastyczną śnieżycę pojechaliśmy do znajomego na działkę (głuchy las jakieś 50km od Wawy). Sceneria iście bajkowa - chatka, kominek, metry śniegu. Urządziliśmy sobie fantastyczny kulig, suszyliśmy sie przy kominku, tańczyliśmy, śpiewaliśmy, jedliśmy swojskie żarełko :lizak:

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 14:34
0

Najgorszy, gdy przepłakałam kawał nocy.
Najlepszy, gdy spędziłam go z mężem (wtedy jeszcze nowo poznanym osobnikiem).

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 13:35
0

Najlepsze były imprezy w akademiku ale to już dawno temu temu.
Najgorszy 2 lata temu 31 grudnia odbył się pogrzeb mojej najukochańszej mamy.

Odpowiedz
ampa 2009-09-18 o godz. 13:28
0

najgorszy w Wigilię 1999 mój ówczesny wieloletni chłopak mnie zostawił bo zakochał się w jakiejs pannicy z pierwszego roku...imprezę sylwestrową spędziłam jako doczepka do mojej przyjaciółki...ale w rok 2000 weszłam już z lepszym humorem;
najlepszy dopiero będzie
a całkiem niezły w maturalnej klasie na sylwestrowej osiemnasce u kumpeli domowa bombowa impreza była

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 13:25
0

sqarbeq napisał(a): najlepszy mam nadzieję przede mną
tez mam taką nadzieje

najgorszy - 3 lata temu, kiedy to po prostu przespałam Nowy Rok!!!! 31.12 wrocilam z obozu w górach (bylam jako opieka) o godz.20 dotarlam do mojego domu i polozylam sie na chwile na kanapie, tak przycięłam komara, że obudziłam się o 3 nad ranem. nawet fajerwerki mnie nie obudziły :) Po prostu jeden Sylwester wyjęty z życia ;)

Odpowiedz
sqarbeq 2009-09-18 o godz. 12:50
0

najgorszy - prywatka u znajomych 3 lata temu, strasznie zasiedziałe towarzystwo, zero tańców, śmiechów = nudy
najlepszy mam nadzieję przede mną

Odpowiedz
Kajko 2009-09-18 o godz. 12:37
0

Ehh - najgorszy sylwester - na III roku studiow, gdy mojego ówczesnego chłopaka zastaam pod prysznicem z jego koleżanką..

Najlepszy - mam nadzieję, że bezie tegoroczny :) Niezły bal sie szykuje...własne wesele 3majcie kciuki by rzeczywiście był najlepszy...

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 12:33
0

najlepsze to poki co mialam dwie
2001 r w Toporowej Cyrhli pod Zakopcem, bylismy w 4 osoby - stala ekipa, pilismy tequile, gralismy w karty, z gazet wyrywalismy twarzom oczy i przyklejalismy je sobie na nasze wlasne , potem zlapalismy zajawke i udawalismy amerykanow, w zwiazku z tym wkrecilismy grupke mlodych ludzi w ta zajawke a oni to łykneli. do dzis to wpsominamy ze smiechem
2004 ta sama ekipa plus kilka dodatkowych osob i moj wtedfy jeszcze nie maz - w mieszkaniu sp. ciotki kumpla, poprzebieralismy sie w jej ciuchy, a ze kobieta po swiecie krazyla to miala troche egzotyczne szmatki...tak wiec, baby siedzialy caly wieczor w czapkach z lisa i lisach oraz okularach slonecznych a panowie poprzebierani za turkow w takich szczwegolnych czapeczkach, wieszkosc brwi miala domalowe tuszem do rzes, tak zeby wygladaly na zrosniete
8)

jesli chodzi o najgorsze to nie pamietam takowych

Odpowiedz
Liberales 2009-09-18 o godz. 12:27
0

Moje wszystkie sylwestry mogę uznać za średnie. Ten najlepszy jeszcze przede mną ;)

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 11:38
0

Najlepsza zabawa to taka sprzed 10 lat.Wielki bal na którym zostałam królowa i szalelismy do białego rana.
Najgorsza : sprzed 7 lat.Po rozstaniu z ówczesnym narzeczonym.
Prywatka u znajomych.O północy miałam ochote skoczyc z balkonu i modliłam sie o koniec swiata.
A zycie takie piekne ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie