-
Gość odsłony: 2233
12/13 grudnia
Pamietacie?
ja mialam wtedy 6 lat, to byla niedziela. mojego tate wzieli do wojska (ochrona pogranicza). byla straszna zima, nasz duzy czerwony telefon na tarcze nie dzialal. jakis pan w czarnych okularach w kolka gadal o trym samym w TV, w dzienniku telewizyjnym byl pan grzegorz wozniak (!!!), ktory dramatycznym glosem informowal o internowaniach i czolgach na uliach kraju.
mama powiedziala mi tak tajemniczo"Agusia, jest wojna". Boze jaka ja bylam przerazona. teraz wiem, ze mama chyba tez do konca nie widziala o co chodzi. tata wrocil miesiac pozniej z torbami pelnymi miesa i wedlin :)...
a Wy? pamietacie?
A ja wtedy sie urodzilam w sam stan wojenny .Moja mama mnie rodzila a za oknem jezdzily czołgi i podobno mama zapytala sie położnej co sie dzieje za oknami (bo nic niewiedzial jeszcze )a położna do niej mowi prosze pani stan wojenny mamy ,wiec ja niestety nic nie pamietam z tego okresu ,ale tak jakos mi przykro ze cala polska w moje urzodziny jest pograzona w smutku i zadumie :(
Odpowiedz
Ja mialam 5 lat i pamietam glownie brak teleranka i dobranocki... ;) po za tym pamietam czolgi jezdzace po glownych ulicach mojego rodzinnego miasta i moj placz na ich widok ze strachu,, ze wojna sie zaczela
Sa takie momenty i daty w zyciu, ktore sie pamieta i dokladnie sie wie co sie robilo w momencie gdy to cos tragicznego/waznego sie wydarzylo....
13 grudnia 1981
11 listopada 2001
2 kwietnia 2005
ja miałam wtedy 8 dni...
choć to oczywiste, że nic nie pamiętam, ale ze względu na narodziny tuż przed moja mama każdego roku wspomina te straszne dni
"bo początek życia w takim świecie nie napawał optymizmem...."
bardzo utkwiły mi jej opowieści w pamięci i co rok 13.12 aż dreszcz mnie przechodzi na myśl o tamtych wydarzeniach
salomea napisał(a):I powiem Wam, że cieszę się z tych wspomnień. Cieszę się, że pamiętam puste sklepy (musztarda i ocet były ;) ), czekoladę czekoladopodobną (jedną na miesięc, plus kilka cukierków "do wagi") i zapach pewexów. Czuję się przez to, paradoksalnie, bogatsza. Bo świat przeszedł na moich oczach niewyobrażalną transformację. Był szary, a stał się kolorowy. Wydaje mi się, że znając obie "wersje" łatwiej mi docenić to, co mam. Ale to temat na całkiem poważną rozmowę ;) .
oj mam identyczne odczucia. Mam wrażenie że tamte czasy troszkę mnie nauczyły doceniać to wszystko co teraz jest tak łatwo dostępne. Ale i tak do dziś zapach pomarańczy kojarzy mi się ze Świętami i zakupami na Polnej (bo tylko tam dziadkom udawało się te pomarańcze kupić). Oczywiście jako dzieciak nic nie kumałam :) Miałam 3 latka jak wróciliśmy i pierwsze co powiedziałam na polskiej ziemi było "chcę bananka". Na nic sie zdały tłumaczena mamy że tu nie ma "jak to nie, są w Dominionie (sklepie tamtejszym", "skoro nie ma, to ja nie chcę tu mieszkać, chcę do domku w Toroncie" :D
Miałam 2 lata jak był stan wojenny więc nic z niego nie pamiętam, ale pamiętam jak później mama stała całą noc w kolejce po ochłap z mięsnego w przeddzień Bożego Narodzenia. Jak stałam z mamą w kolejce w sklepie z zabawkami po...papier toaletowy. Kolejka się zawijała kilka razy a papier był sprzedawany na sznurku i ja nosiłam ten sznurek z rolkami na szyi:) Pamiętam jak się denerwowałam na mamę, że nie chcę stać bo to nudne! Pamiętam jak stałam w kolejce po małą paczkę kawy, przede mną stała mama, za mną tata i siostra i tak 2 razy, bo sprzedawali po 1 paczce na łeba. Pamiętam mojego pierwszego banana zjedzonego w wieku 6 lat i zbieranie papierków po zagranicznych czekoladkach.
Pamiętam solidarnościowe znaczki taty, podziemny tomik wierszy Miłosza i kasety z piosenkami Kaczmarskiego.
Ja też to wszystko ciepło wspominam, chociaż tak to chyba jest że w dzieciństwie nie ma się większych problemów więc wszystko wydaje się piękniejsze :)
agga73 napisał(a):pamiętam jak znalazłam ukryty w kuchennej szafce znaczek solidarności i mama śmiertelnie poważnie tłumaczyła mi, żebym nie chwaliła się tym w szkole
A moja Mama uznała, że najlepszym miejscem ukrywania bibuły będą moje zabawki :D Uważam zatem, że mam swój udział w konspiracji! ;) Słyszałam, jak Babcia ją upominała, że ma wszystkie trefne materiały natychmiast przywieźć do domu Dziadków, bo u nas może być rewizja... A ona się zaparła, że nie. No więc się bałam, że do nas przyjdą i to znajdą. Pamiętam też poczucie obowiązku, że "nie można się sypnąć". ;)
Pamiętam też czołgi i atmosferę. Szczególnie jeden wieczór, kiedy wracałyśmy z Mamą do domu po godzinie policyjnej. Biegiem, żeby nas nikt nie zauważył. W skupieniu i napięciu.
Mniej więcej wtedy zadałam też pierwsze świadome, "zaangażowane" pytanie ;) . Dlaczego orzełek na monetach nie ma korony? To pytanie skończyło się rozmową o wolności... Pamiętam całą do dziś.
I powiem Wam, że cieszę się z tych wspomnień. Cieszę się, że pamiętam puste sklepy (musztarda i ocet były ;) ), czekoladę czekoladopodobną (jedną na miesięc, plus kilka cukierków "do wagi") i zapach pewexów. Czuję się przez to, paradoksalnie, bogatsza. Bo świat przeszedł na moich oczach niewyobrażalną transformację. Był szary, a stał się kolorowy. Wydaje mi się, że znając obie "wersje" łatwiej mi docenić to, co mam. Ale to temat na całkiem poważną rozmowę ;) .
Chyba jestem z was najstarsza. Miałam 8 lat.
Zastanawiam się czemu tamte wydarzenia tak wbiły mi sie w pamięć. W końcu byłam dziekciem. Pamietam że poprzdniego wieczora byłam bardzo rozbawiona. W telewizji był program gdzie znani aktorzy śpiewali wiersze dla dzieci. Pmietamjak pania Krystyna Sienkiewicz śpiewałą "Ryby żaby i raki". Dokonałam nagrań na moim "komunijnym" magnetofonie marki KAPRAL który dostałam parę mieś wczesniej (kupionym zupełnym przypadiem chyba z ostatniej przed zapanowaniem kompletnych czystek na pólkach dostawy). Słuchałam jej z upodobaniem aż do wieczora.
Obudziłam sie przed 9,00 właczyłam telewizor. Ekran był białay. Zdziwiłąm sie bo program zawsze zaczynała sie znacznie wczesniej ale postanowiłąm poczekać do 9,00 na TEleranek. Minęła 9,00 a Teleranka nie ma. Pomyślałam, że chyba telewizor sie zepsuł. Rodizce wrócili z porannego obrządku zwierząt w naszym gospodarstwie właczył radio a tu tylko nokturny Chopina. Wszyscy zaczeli sie niepokoić że coś jest nie tak. Wtedy ojciec lub dzidek powidział że pewnie "ruscy weszli". Pamietam jak zaczęam sobie wyobrażać jak czołg wjezdza do studia skąd nadawany jest Dizennik Telewizyjny i dekoracje przewracają się. Potem dopiero usłyszeiśmy słynne przemówienie generałą. I tak cały dzień w radio i tel. nokrutny Chopina naprzemian z przemówieniem generała. Strach obawa co teraz co dalej udzielał się też mnie. Może ojca zabiorą do wojska. Pamiętam, że jeszcze latem dostał info gdzie ma sie wstwić na wypadek mobilizacji. Potem przyszły informacje, że przemieszczja sie wojska trasa niedaleko nas jechały cały dzień czołgi. A zima była siarczysta z kilkanaście stopni mrozu, śnieg. Pamietam poszłam do kolezanki ze 3 domy dalej. A tam jej babcia zrozpaczona powtarza "wojna, wojna". My cieszyłyśmy się ze odwołano lekcje w szlole, a ona "dzieci nie wiecie co to znaczy wojna". Potem pamietam obwieszczenia o zakazie poruszania sie poza granice gmuny czy województwa o godzinie policyjnej. Choc u nas na wsi nikt specjalnie tego ie pilnował. Nie było też żołnierzy przy koksownikach choć pamiętam ze tacy nas kiedys zatrzymali w drodze do mamy do szpitala na glówniejszej drodze. Przez kolejne miesiące prezenterzy w mundurach a jako przerywnik jak teraz reklamy puszczano maszerujących i śpiewajacych żołnierzy. Mama wspominała ze dostała kartki na pieluchy ale przez kilka mieś nie mgła ich wypupić bo pieluch nie przywozili do sklepu w naszej gminie a w sklepie w sąsiedniej gminy ekspedientka nie chciała jej sprzedać i przez kilka miesiecy brat chował się w 6 czy 8 tetrowych pieluchach stale suszonych na kaloryferach. Teraz wydaje sie to niewykonalne. Ciągły brak wszuystkiego słodyczy herbaty ksiazek zeszytów dresów butów sportowych na wf. Może stąd mam nieumiejętność rozstawania się z czymkolwiek bo może się przydac w ciężkich czasach.
Pamietam jak Mama płakała i mówiła do Dziadka ,że ma dwoje małych dzieci a tu wojna moze byc...
Strasznie sie bałam.
Miałam dwa lata, nic nie pamiatam. Mama opowiadała, że Tatę-czołgistę na cały miesiąc gdzieś wysłali. Przez miesiąc nie miała znaku życia od niego. Skończyły jej sie kartki i sąsiedzi ją poratowali połową świniaka.
Odpowiedz
pamietam wujka w mundurze na skrzyżowaniu-u szczytu radości byłam gdy przeprowadził nas przez jezdnę...a później dzięki temu wujkowi, który zmarznięty wpadał do siostry na herbate, mogłam podotykać sobie pistolet...
tato pracował na zmiany i miał przepustę kiedyś przyszedł do domu z mundurowymi jakimis bo owej przepustki z domu nie zabrał...
mojego dziadziusia -urzednika państwowego, aktywiste partyjnego zwolniono z pracy żadna opozycją nie był, do solidarności nie należał ot był niewygodny bo gdzieś stwierdził, że głupota z tym stanem wojennym-i donosik wpłynął i dziadka wyoutowali z roboty,
więcej nie pamiętam
generalnie moi rodzice nie przeżywali wprowadzenia stanu wojennego jakoś specjalnie, ot sie żyło...
ja miałam 7 lat
pamiętam atmosferę tamtych dni,
jaruzelskiego i brak bajki
jak rodzice przez noc zmieniali się w kolejce, kupowali głównie kawę i papierosy, jak pożyczali mnie innym ludziom, bo z dzieckiem więcej można było kupić
pamiętam jak znalazłam ukryty w kuchennej szafce znaczek solidarności i mama śmiertelnie poważnie tłumaczyła mi, żebym nie chwaliła się tym w szkole
pamiętam jak raz po religii nie wróciłam prosto do domu, tylko posżłam do koleżanki i bardzo późno zlądowałam w domu, rodzice byli przerażeni i wtedy pierwszy i ostatni raz dostałam lanie od mamy, a tata mnie bronił własną piersią
SkrawekNieba napisał(a):ja nie mogę pamiętać, bo jeszcze mnie na świecie nie bylo :D
mnie tez :)
Nie pamiętam nic, miałam 1,5 roku. Mama mi opowiadała, że któregos dnia poszła ze mna na spacer, to musiala uciekać ze Starowki, bo wjechały czołgi i zaczęto zatrzymywać ludzi. Opowiadałą o problemach z mlekeiem dla mnie.
W późniejszym, czasie pamiętam kartki, kolejki w mięsnym, pierwszą wypitą colę, lizaki z Pewexu...
ja nie mogę pamiętać, bo jeszcze mnie na świecie nie bylo :D
Odpowiedz
no ja też pamietam że tego dnia spałam u dziadków i ze nie było rano teleranka :)
a jeszcze bardziej pamietam jak w 1982 roku szłam po raz pierwszy do szkoły. Mieszkałam w śródmiesciu Łodzi gdzie dzień wczesniej (31 sierpnia - rocznica podpisania porozumień sierpniowych) miały miejsce zamieszki - pełno czołgów, petardy, strzały pod oknami naszego domu. Tego wieczora nasz sąsiad stracił oko bo próbując zamknąć okno dostał jedną z petard. Byłam przekonana, że to własnie jest wojna. W dniu w którym pierwszy raz szłam do szkoły łzy ciekły mi po policzkach od gazu łzawiącego, którego wszedzie było jeszcze pełno po minionej nocy.
Dziś ciezko uwierzyc że to działo sie naprawdę
Miałam wtedy 4 latka.. i nic nie pamiętam.
Tylko później kartki na wszystko i pustki w sklepach. I pamiętam jak mój ojciec dwa tygodnie nocował pod sklepem, żeby kupić lodówkę :o
hmm ja miałam 3 tyg więc dużo nie pamiętam z opowiadańtylko wiem że rodzice się martwili o mnie i o moje 5 letniego wtedy brata
OdpowiedzNas nie było wtedy w kraju (rodzice byli na placówce w Kanadzie), mama w zaawansowanej ciąży. Wiadomość o stanie wojennym ostatecznie potwierdziła ich w przekonaniu że muszą jak najszybciej wracać do Polski, gdzie zostały ich rodziny. MOja mama z dwójką maleńkich dzieci pakowała nie dość że ich cały dobytek, ale również cały kontener środków czystości, pieluszek, mleka w proszku itp. - przez wieeele miesiecy a może i lat doskonale przydały się na handel wymienny :)
Odpowiedz
Miałam niespełna roczek, więc siłą rzeczy nie mogłam pamiętać tych wydarzeń. Z kolejnych lat pamiętam zaś kartki i oooooogromne kolejki, przekraczanie granicy województwa z "wizami".
Zaś mój mąż, który miał wtedy 6 lat, najbardziej wspomina
blumenka napisał(a):pamiętam najbardziej brak teleranka
a w jego miejsce pana w ciemnych okularach (Jaruzelski)
czytającego coś grobowym i niemiło brzmiącym głosem... co było dla niego najbardziej bolesne i nie mógł zrozumieć dlaczego polityka miesza się do spraw dzieci ;)
blumenka napisał(a):widziałam jadące czołgi
Obok bloku w którym mieszkał mój mąż, była baza PKS-u, na której stacjonowały czołgi. Oczywiście z tego powodu czołgi sznurem jeździły ulicą dobrze widoczną z okna.
Pamiętam tylko czekanie na mamę, która bardzo długo nie wracała i gdy juz pojawila sie w drzwiach to przyszłą wielka ulga, a w dodatku przyniosła encyklopedie i dostałam szału na tym tle.
Odpowiedzja nic nie pamiętam, miałam 1,5 roczku ;/ Mama opowiadała, ze zaczynały się problemy, nic nie było a ona w ciazy z moim bratem wszystko mi dawała a sobie odmawiała Ledwo pamiętam kartki i te koszmarne kolejki. Wszystko znam z opowieści rodziny.
Odpowiedz
mialam wtedy 4 latka i niestety nie pamietam nic :-(
ALe pamietam pozniejszy czas (kartki, kolejki za pomaranczami, kremem NIVE'a itp .....)
ja jeszcze pamietam, jak moja mama ktora spiewala w chorze przynosila do domu bibule...w takim neseserku, ze niby to nuty i w ogole w domu jakas taka konspira byla jak juz ojciec z wojska wrocil.
Odpowiedz
z 13 grudnia 1981 kiedy to miałam 6 lat
pamiętam najbardziej brak teleranka
a w jego miejsce pana w ciemnych okularach (Jaruzelski)
czytającego coś grobowym i niemiło brzmiącym głosem
chyba tego samego dnia szłam z mamą do znajomych
i główną ulicą biegnącą przez nasze osiedle
widziałam jadące czołgi (czy coś takiego)
i wtedy przeszły mnie "ciargi" ze strachu
że jest wojna (czołgi = wojna)
z czasów stamu wojennego pamiętam
godzinę policyjną, przeglądanie zawartości bagażnika,
kartki...
też miałam wtedy 6 lat... i pamiętam tylko piękną słoneczną mroźną i śnieżną niedzielę i po drodze do kościoła czytała mama obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego :) a i teleranka nie było...
nasz blok stał w oddaleniu od ulic więc nie widziałam ani czołgów ani wozów bojowych.. zaraz potem na święta rodzice wywieźli mnie do babci... do miasteczka oddalonego od W-wy 100 km a potem pamiętam zdenerwowanie rodziców jak przyjechali mnie odwiedzić i mama w połowie drogi przypomniała sobie że nie wzięła przepustki, o którą wcześniej wystarała się w urządzie dzielnicy...
a potem kartki na słodycze, ser holenderski na książeczkę zdrowia dziecka to już zupełnie inna histroria....
Moj ojciec byl w wojsku, mial wyjsc z koncm grudnia, ale go zatrzymali. Moj brat byl u dziadkow - w innym wojewodztwie, a na przekraczanie granicy wojewodztwa trzeba bylo miec pozwolenie. Mama, w 5tym miesiacu ciazy (ze mna 8) ) mieszkala w akademiku, pod ktory ponoc podjechaly czolgi. To musiala byc akcja.
A z drugiej strony... na lotnisku w mojej rodzinnej miejscowosci stal szwadron rosyjskich smiglowcow wojskowych z pelnym uzbrojeniem :o