• Gość odsłony: 3604

    Wasze "autorskie" tradycje świąteczne

    Zainspirowała mnie DobraC w wątku o ulubionych melodiach bożonarodzeniowych

    chodzi mi o tradycje swiąteczne, które w waszych rodzinach sa od lat lub dopiero tradycjami się stają, o takie tradycje które są tylko Wasze :)
    nie o te ogólne, znane i lubiane ;) ale o te, które sprawiają że święta Bożego Narodzenia, czy też Wielkanocy, lub kązde inne święta sa dla Was szczególne :)

    w mojej rodzinie takich tradycji jest sporo. Zwłąszcza tych bożónarodzeniowych
    np 3 tygodnie przed świętami zbieramy się i tworzymy PLAN. czyli listę potraw na ten rok, listę zakupów dzielącą się się na listę zakupów koniecznych i listę pychotkowych szaleństw, listę ciast itd.
    siedzimy sobie wtedy razem przy ciachu słuchamy świątecznych piosenek i po raz pierwszy czujemy ze te święta nadchodzą.

    z moim mężem celebrujemy pieczenie pierników i ciastek. kilka dni przed Wigilią w domu zakłądamy nasze mikołajowe czapki, włączamy składanki z piosenkami i pieczemy wspólnie pierniki i ciastka na święta popijając herbatkę z rumem według naszego przepisu, śpiewamy sobie a na koniec co roku oglądamy świąteczny film (tu repertuar jest wąski bo zawsze jest to albo "Witaj święty Mikołaju" albo "Ja cię kocham a ty śpisz" :) )

    tradycji u mnie jest wiele, długo by wymieniać, ale ja sie chętnie dowiem jak to wygląda u Was? :)

    ps. nie znalazłam podobnego watku w watkach wcześniejszych, ale jeśli taki istniał to proszę o przeniesienie :)

    Odpowiedzi (49)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-07-21, 20:26:01
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-07-21 o godz. 20:26
0

U nas w Adwencie kazdy sobie czegos odmawia. Ja alkoholu i fajek.
W tym roku Wigilie spedzamy na szczescie u moich Rodziców , gdzie Tata co roku ubiera choinki w ogrodzie, wiesza swiatła na tarasie , Mama piecze , gotuje..
Potem nie mozemy sie z Wigilią wyrobic na pierwsza gwiazdke :D
Siadamy do stołu, najpierw modlitwa , potem łamanie opłatkiem ,zyczenia. Nastepnie jemy, jemy, jemy... Potem jęczymy , pijemy kawe ok 20 - zawsze lol
Śpiewamy kolędy , ogladamy Tv i idziemy na Pasterkę.

Odpowiedz
Akna74 2009-07-21 o godz. 20:19
0

Ja tez uwielbiam czas swiąt!! na sama mysl czuje zapach pomaranczy (ale takich prawdziwych swiatecznych) zapach przypraw korzennych i chonki. Poprostu UWIELBIAM! ale od 5 lat ten nastoj psuje mi moja tesciowa która od poczatku grudnia marudzi jak to duzo roboty, jaki to kłaopot, jak ona sie zle czuje, po co te swieta... az sie potem do wigilii siadac nie chce....;-( W zeszłym roku wigilia była u nas z moimi rodzicami i tesciami. Mam pomogła mi zrobic karpia itp. tesciowa przyniosla pierogi, sałotke i pieczenie i podsumowała ze ona sie bardziej napracowała bo ja miałam mame do pomocy ( a ja byłam w tedy w 20 tyg. ciazy i omało swoim przepracowaniem nie straciłam jej...) sorry rze to tak poza tematem...

Odpowiedz
Gość 2009-07-21 o godz. 18:53
0

Moja babcia zawsze liczy uszka - podono na szczescie ;) Jej maja zawsze rozki zagiete na dol, lepione pzeze mnie i przez mame - do przodu. I potem jest licytacja, kto ma czyje uszko na talerzu.

Odpowiedz
Fiba 2009-07-21 o godz. 18:38
0

Super się to czyta...

Aż miło sobie uświadomić, że u nas tez co roku wygląda to tak samo :)

Tata jedzie po choinkę, przynosi ją do domu, "obsadza". Mama zawsze się drze z kuchni "gabryś ona jest niestabilna, zaraz sie przewróci!" ;) brat przynosi ozdoby z piwnicy, wyciąga lampki i łańcuchy i skarży się "kto to składał w zesżłym roku.. to jest totalnie poplątane.. M.!!!! chodź rozplątać lampki (ja naczy się)"
Mama krzyczy z kuchni "wszyscy do kuchni, jestem w lesie z lepieniem uszek ;) "

każdy po kolei barykaduje sie w pokoju pakując prezenty

zawsze się zarzekamy, że pójdziemy na pasterkę i po kolei każdy wymięka ...

Odpowiedz
ada.ant 2009-07-21 o godz. 17:09
0

z rozpoczęciem Adwentu Mama dekoruje cały dom i choinkę w ogrodzie, na drzwiach domu zawisa stroik ze Św.Mikołajem który reaguje na ruch i wita wchodzących ( na początku uważałam że to megaobciach, ale z czasem go polubiłam i jak baterie mu się skończyły, i 'przestał nas rozpoznawać' jak wchodziliśmy do domu, było jakoś dziwnie)
w Adwencie chodziłyśmy z Babcią ( tak jak Ona ze swoim Tatą) na starówkę na tour po kościołach obejrzeć szopki, co roku to była nasza tradycja, kończąca gorącą czekoladą na rynku Starego Miasta
na tydzień przed Wigilią mój Tata rozpoczyna operację pod kryptonimem 'bigos' - pachnie w całym domu
u nas choinkę przynosimy do domu w Wigilię rano i ubieramy przy akompaniamencie kolęd
do Wieczerzy Wigilijnej siadamy ' z pierwszą gwiazdką' - której to na niebie wypatrują dzieci ( czasowo dzieci brak, więc wypatrujemy my ;) ) i właśnie w tym taktycznym momencie gdy dzieci wypatrują gwiazdki, zwykle na poddaszu, Święty Mikołaj podkłada worek z prezentami pod choinkę tak żeby nikt nie widział...
Dzielenie opłatkiem rozpoczyna Tata, od Babci i dalej wg wieku...
w całej, dalszej rodzinie jest zwyczaj, że po podzieleniu się opłatkiem dzwonimy do siebie i 'dzielimy się 'telefonicznie - opłatkami które przesyłamy sobie wcześniej pocztą
Na stole wigilijnym nie może zabraknąć: barszczu czerwonego z pasztecikami z grzybami i jajkiem :love: , śledzi, karpia, pierogów z grzybami, kutii, kompotu z suszu
Prezenty otwieramy po wieczerzy, ale przed słodkim...
Zawsze ja wyjmuję prezenty z worka i czytam dla kogo, a Goha roznosi do obdarowanych ( wzięło się to stąd, że jak Ona się urodziła, to ja już umiałam czytać i podzieliłyśmy sie naturalnie ;) )
w pierwszy dzień Świąt jemy Rodzinny obiad z bliższą, dalszą rodziną i bliskimi znajomymi

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-07-21 o godz. 16:36
0

A zapomniałam, u nas jszcze do tradycji weszło picie miętowej herbaty po wigilii albo pierwszego dnia świąt - ma niby zneutralizować skutki świątecznego łakomstwa ;)

Odpowiedz
Callista 2009-07-21 o godz. 15:13
0

Oleta napisał(a):U nas od zawsze była przestrzegana "ceremonia otwierania prezentów" :D ;)
Każdy prezent jest uroczyście wręczany, a następnie obdarowana osoba musi go "komisyjnie" ;) odpakować i pokazać wszystkim co dostała.
Należy sie przy tym głośno zachwycać i wydawać okrzyki zadowolenia ;)

U mnie jest tak samo, tylko bardzo czesto jeszcze piszemy wierszyki czy mile slowa na prezencie. Czasami tez pakujemy jakis prezent w pudelko po ryzu czu kawie i ladnie pakujemy w papier. Zeby bylo jeszcze smieszniej :P. Oczywiscie rozdawanie prezentow trwa ze dwie godziny i zawsze jest dopiero w czasie herbaty i ciasta.

Odpowiedz
ampa 2009-07-21 o godz. 04:10
0

mam manię pakowania prezentów, zadne tam gotowe pudełka czy torebki...mam szufladę z gadżetami różnymi i gdy potrzeba wyciągam swoje zabawki i tworzę...zmieniam wizje, wycinam, naklejam itp...chyba jest to uraz z dzieciństwa gdy prezenty mama mi pakowała w szary papier lub w reklamówkę z supersamu albo-i to juz byl wypas-w papier z mody polskiej...

Odpowiedz
Gość 2009-07-21 o godz. 03:22
0

U nas od zawsze była przestrzegana "ceremonia otwierania prezentów" :D ;)
Polega to na tym, że najmłodszy w rodzinie (od lat jest to mój kuzyn - obecnie ma 19 lat, ale nadal jest najmłodszy, więc robi za "aniołka") wyjmuje kolejno prezenty spod choinki.

Każdy prezent jest uroczyście wręczany, a następnie obdarowana osoba musi go "komisyjnie" ;) odpakować i pokazać wszystkim co dostała.
Należy sie przy tym głośno zachwycać i wydawać okrzyki zadowolenia ;)

Dopiero, gdy prezent jest obejrzany, "aniołek" sięga pod choinkę po następny i kolejny obdarowany rozpakowuje i pokazuje co dostał, a wszyscy się zachwycają i podziwiają!

Trwa to okropnie długo ;) ale jest przy tym b.wesoło! :D
Obowiązkowe są okrzyki typu : "Ależ piękny notesik!", albo "Zawsze marzyłem o takich skarpetkach!" ;) ;) :D :D :D

Dodam, że w większości wypadków każdy wie doskonale co dostanie, a nawet doszło do tego, że sami sobie kupujemy te prezenty, a ofiarodawca je "refunduje" ;) ale to oczywiście nie wyklucza owego "komisyjnego" otwierania z głośnym zastanawianiem się "Co to może być?" ;) i wyżej wymienionymi okrzykami zachwytu! :D

Odpowiedz
ola78 2009-07-20 o godz. 20:45
0

Nabla napisał(a):Ola78 - na takiej Wigilii jak Twoja to ja bym sie nie najadla. Gdzie barsz z uszkami, gdzie kutia? ;)
To co wymieniłam jest ZAWSZE, a nie TYLKO ;)

Kutię mieliśmy raz i nikomu nie smakowała...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-07-20 o godz. 18:52
0

ja co prawda nie dawałam mamie takich prezentów (jak nie miałam forsy to na "tapecie" były serwetki-wycinanki albo laurki) ale sama kiedyś taki prezent niezapomniany od brata dostałam
otóż mieszkaliśmy razem w pokoju, on był w posiadaniu przedmiotu pożadania - małej lampki biurkowej, ja byłam molem książkowym, który bez poczytania do poduszki nie zaśnie.
moj brat zawsze kazł mi gasić "duże światło" bo przy nim nie umiał zasypiać natomiast ja wiecznie zmywałam w czasie jego kolejki w zamian za pożyczenie lampki
i tak nam życie płyneło, az pewnej gwiazdki znalazłam pod choinką dużą zrobioną z tektury kopertę przewiązaną czerwoną wstążeczką.
w srodku był pięknie kolorowo wykaligrafowany list, który okazał sie być 30 dniową licencją na wykorzystanie lampki bez limitów lol
prezent był tak piękny ze do dziś mam tę karteczkę :D

Odpowiedz
DobraC 2009-07-20 o godz. 18:38
0

Nabla napisał(a):Alez musiala sie ucieszyc
to pewnie tak jak moja z krwistoczerwonych szminek ktore wydawaly sie mnie-dzieciakowi-szczytem elegancji i perfu Pani Walewska, ktore kupowalam za uciulane kieszonkowe. .... lol

Choc z drugiej strony faaaaajne sa takie wspomnienia - mysle ze wzruszylby mnie taki prezent od dziecka...

Odpowiedz
Gość 2009-07-20 o godz. 18:35
0

Tak mnie naszlo na wigilijne prezentowe wspomnienia... jak mialam lat moze ze 6 to zrobilam prezent dla mamy - caly miesiac odkladalam wszystkie cukierki, jakie dostalam, do foliowego woreczka, do pustej buteleczki po perfumach nalalam wody odpowiednio wczesnie, zeby "nasiakla", torebke zawiazalam wstazka po kwiatkach i dalam mamie. Alez musiala sie ucieszyc Moja mama zas czesto wspomina ze lzami w oczach prezent, ktory mi kiedys kupila - za cala swoja pensje kupila mi lalke-bobasa, naturalnych rozmiarow, sliczna jak zywa, ktora sie smiala po poruszeniu raczka. Podobno bylam wtedy najszczesliwszym dzieckiem na ziemi, dzielnie nioslam lale do dziadkow na druga Wigilie i po drodze zaczepila nas Rosjanka z bazy wojskowej pod domem z pytaniem, czy dziecku nie zimno w taka mrozna noc, bo bobas byl tylko w spioszkach i sukieneczce.

Ola78 - na takiej Wigilii jak Twoja to ja bym sie nie najadla. Gdzie barsz z uszkami, gdzie kutia? ;)

Odpowiedz
ola78 2009-07-20 o godz. 18:26
0

U mnie w domu choinkę zawsze kupuje tata i zawsze dużą! Ubieramy ją zawsze wieczorem 23 grudnia. Kiedyś ubierałam ją ja i moja siostra, a teraz mamy już w domu następne pokolenie, więc robią to siostrzeńcy :)

kolacja wigilijna zaczyna się o różnych godzinach. Najpierw jeden z siostrzeńców czyta pismo święte, potem dzielimy się opłatkiem (każdy z każdym), śpiewamy kolędę i siadamy do stołu. A na stole zawsze jest:
- zupa grzybowa
- kompot śliwkowy
- smazony karp, choć nikt za nim nie przepada
- śledzik
- grzyby w cieście
- kapusta bez mięsa
Nigdy moja mama nie robiła pierogów, ale w tym roku obiecał się tym zająć mój mąż, który nie wyobraża sobie świąt bez tego dania. Odgrażał się też, że zrobi kaustę z grochem... ZOBACZYMY!

No a po kolacji.... następuje to co dzieci lubią najbardziej! Zresztą chyba nie tylko dzieci :) PREZENTY!! PREZENTY!! A że mój już 10-letni siostrzeniec nadal wierzy w św. Mikołaja lol musimy się trochę nakombinować z podkładaniem ich pod choinką.
A potem to już tylko przewalamy się z fotela na fotel i JEMY! lol

Odpowiedz
laureline 2009-07-20 o godz. 18:26
0

Moze niezbyt bezpieczna, ale utarlo sie bicie bombek przez najmniejszych. To wszystko przez mojego tate, ktory bral najperw nas, potem wnukow na rece sciagal bombke na sam koniec galazki i... trach :)
Takze nieodzownym elementem byl zawsze odkurzacz przy choince, oczywiscie zenska czesc rodziny protestowala dosc glosno, ale co my kobiety mamy do powiedzenia...
Teraz my jestesmy daleko i raczej moim dzieciom nie przekaze tej tradycji, ale tylko z tego wzgledu ze mamy plastikowe bombki

Odpowiedz
Gość 2009-07-20 o godz. 18:17
0

Och, święta
Najcudowniejsze zawsze były u dziadków, gdzie pół dnia tzreba było jechać samochodem pełnym ryb - prosto znad morza, no i parę lat temu w centralnej Polsce i na prowncji o ryby na święta było bardzo trudno, a bez rybek w Wigilię ani rusz.
Każdy w rodzinie miał przydzielone role - moja mama i ja byyśmy od pierogów, jedna ciocia od ciasta, druga od ryby w galarecie, babcia od tzw.postnej kapusty z grzybami, mój tata od wędzenia mięsa na drugi dzień świąt (zawsze mówił, że teściowa specjalnie go kusi by zgrzeszył i zjadł mięso w wigilie), dzieciki od ubierania choinki, panowie od rozstawiania stołu, wieszania choinkowych lampek, tata i wujek od smażenia ryb... Z czasem role się trochę zmieniały - ja z siostrą zaczęłyśmy robić ciasteczka, później młodsze kuzynki też
Zawsze na wigilię był olej lniany wyciskany na zimno - polewaliśmy nim wszystko: kapustę, pierogi, ryby... mniam :)
Potem, jak siadaliśmy do stołu, to dziadek zaczynał modlitwę, któreś z dzieci czytało z Bibli fragment o Narodzeniu, potem dziadek zaczynał składanie życzeń, zawsze od babci i wg "starszeństwa", i Ci którym dziadek już pożyczył, mogli startować z życzeniami do innych - oczywiście mamuśki pochlipywały cały czas bo bardzo to wszystko było wzruszajace.
Potem zaczynaliśmy jedzenie, usiłujac policzyć w międzyczasie ilość potraw - bo powinno być 12. Każdemu wychodziło co innego i trwały spory czy chleb to też osobna potrawa, czy nie :)
A po wigilii były prezenty - kiedys przychodził mikołaj, potem prezenty rozdawał najmłodszy.
I najcudowniejsze było to, że spotykaliśmy się w sporym gronie, teraz, odkąd jesteśmy małżeństwem, wigilię spędzamy albo u jednych albo u drugich rodziców i jest nas tylko pięcioro i trochę tęsknię do tych gwarnych spotkań świątecznych...

Odpowiedz
mokato 2009-07-20 o godz. 00:45
0

Ja od trzech lat robię własnoręcznie wieńce adwentowe. Co roku inny.
Rok temu zapoczątkowałam pieczenie pierników i mam nadzieję, że tak będzie co roku.

Odpowiedz
ampa 2009-07-20 o godz. 00:02
0

DobraC napisał(a):No i stroje biesiadnikow... Pamietam gdy w opowiesciach mojego bylego rodzina zasiadala ot po prostu w kapciach i koszulce i wydawalo mi sie to takie... niszczace troche niezwyklosc....
u mnie tez obowiązuje picuś glancuś..chociaż ostatnio poluzowany przez mojego brata który w garnitur nie wskakiwał i tak się porobiło, ze mlodsze pokolenie nie jest garniturowe

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 21:17
0

ja tez już głodna jestem ;)

przypomniała mi sie moja własna tradycją bożonarodzeniowa. co roku w Adwencie robię sobie jakieś postanowienie, np rezygnuje na te 4 tygodnie z czegoś bez czego jest mi cięzko. większość osób postanawia sobie różne rzeczy w Wielkim Poście, ja to robię w Adwencie.
nikomu nie mówię co postanowiłam i w jakiej intencji, to część mojej własnej tradycji, im bardziej postanowienie ukryte, tym trudniej w nim wytrwać :)

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 20:58
0

przez te tradycje swiateczne siem robiem taka glodna ze zaraz sie w biurko wgryze lol lol

Wigilia to jedyny dzien gdy mama gotuje groch... Smieje sie zawsze ze to najkosztowniejsza potrawa (fakt-ugotowanie kilka ladnych godzin grochu na plycie elektrycznej troche kosztuje ;) ) Ale warto. Pychota, delikatny mus, polany roztopionym maslem....

Sa tez na przystawke roznego rodzaju sledzie, a moja babcia rokrocznie przygotowuje bardzo pracochlonna potrawe - karpia po zydowsku - karp w galarecie w formie stozka, z mega iloscia marchwii, cebuli, rodzynek, migdalow... Gotowany wraz z oscmi wieeeeeele godzin tak ze te osci mozna jesc bez obaw...

Lubie ten czas oczekiwania. Ciesze sie tez ze rodzice nauczyli mnie przykladania wielkiej wagi do swiatecznego nastroju - stol jest pieknie dekorowany, bialy haftoway, jedyny na ten dzien obrus, wszedzie swiece... No i stroje biesiadnikow... Pamietam gdy w opowiesciach mojego bylego rodzina zasiadala ot po prostu w kapciach i koszulce i wydawalo mi sie to takie... niszczace troche niezwyklosc....

Ciesze sie tez z tego ze praktycznie przez caly ten wieczor nie wlaczamy TV.

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 20:49
0

kkarutek napisał(a):U nas zwyczajem jest, że ok 1.12 dostajemy od taty po kalendarzu adwentowym (nie pamiętam Adwentu bez, daaaawno temu przychodziły do nas w paczkach od rodziny z Niemiec). Teraz ja ten zwyczaj wprowadziłam u nas (czyli M i u mnie) i też kupuję nam kalendarze
my w dzieciństwie tez dostawaliśmy takie kalendarze  codziennie można było zjeść jedna jedyna czekoladkę, ojej ileż samozaparcia nas, naczelne łasuchy Śląska kosztowało ;)
kkarutek napisał(a): Na koniec, 1.1, kiedy wszyscy ledwo zipią po Sylwku, na obiad jest barszcz grzybowy mojej mamy - taki kwaśny że od razu stawia na nogi. Uwielbiamy go
u nas jest bigos taki królewski mający mnóstwo pyszności, mama go robi z kiszonej kapusty tez jest bardzo kwaśny i pojawia się zawsze pierwszego stycznia.
ampa napisał(a): ozdoby były ręcznej produkcji...a produkowałam je z rodzicami i dziadkiem...
my oprócz łańcuchów z kolorowego papieru zawzięcie produkowaliśmy zwierzatka z łupin orzechów obklejonych sreberkiem z czekolady :) te sreberka pracowicie zbieraliśmy przez kilka miesięcy :)
DobraC napisał(a): Grzybowa... nie zabielana, sam wywar grzybowy, aromatyczny, pyszny, wzbogacony odrobina slodyczy rodzynek, posiekanych migdalow... ojojoj....
u nas zupa grzybowa jest tradycją wigilijną. Zupka grzybowa mojej mamy z robionym przez nią makaronem to kulinarny majstersztyk, pychota taka że własnie na samą myśl o niej wzmogła się moja przedświąteczna niecierpliwość ;)
natomiast barszczyk z uszkami pojawia się u nas jako przystawka, uszka są z grzybami a barszczyk podawany w kubeczkach, niezabielany taki :D

Odpowiedz
ampa 2009-07-19 o godz. 20:42
0

DobraC napisał(a):Ja w ogole jestem przeciwniczka karpia. Nie smakuje mi i juz.
no i ja tez mało karpiowa jestem, jednakże moja rodzicielka nie ustepuje raz w roku karp mozna się poświęcić etc...mielismy Wigile bez mamy i wtedy się inna rybą uraczyliśmy..cóz brakowało karpia, a jak u teściów zobaczyłam mintaja w panierce atwierdziłam że wole maminego karpia
DobraC napisał(a):Grzybowa... nie zabielana, sam wywar grzybowy, aromatyczny, pyszny, wzbogacony odrobina slodyczy rodzynek, posiekanych migdalow... ojojoj....
u mnie bez rodzynkowa i migdałowa ale z gryczana kaszą uwielbiam
ale i tak najbardziej na świecie kocham barszcz czerwony mojej babci, bo u mnie jest czerwony a np w rodzinie R. biały :o i uszka z grzybami i kapusta też made by babcia :lizak:

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 20:25
0

DobraC
Zamiast wzbudzać we mnie ślinotok, dałabyś przepis na tę zupę grzybową, bo ja grzyby to w każdej postaci mogę ;)

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 20:19
0

Ja w ogole jestem przeciwniczka karpia. Nie smakuje mi i juz. Wiem ze w tym roku bedzie na swieta sum - w zeszlym roku zrobil furore zwlaszcza minimalna iloscia osci i soczystym smakiem.

Z takich naszych - zawsze sa dwie zupy. Rybna (pogardliwie zwana przeze mnie karpiowa) - dla mojej mamy i babci i grzybowa - dla taty i dla mnie (choc zazdrosna mama zawsze twierdzila ze ja grzybowa jem tylko dlatego ze tata ja wybral...)

Grzybowa... nie zabielana, sam wywar grzybowy, aromatyczny, pyszny, wzbogacony odrobina slodyczy rodzynek, posiekanych migdalow... ojojoj.... :lizak:

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 20:13
0

ampa napisał(a):Blutka napisał(a):ampa napisał(a):uwielbiałam strzelanie z karpiowego pęcherza
:D Przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Nie wiem, co to, ale brzmi niesamowicie. O co chodzi? (bo moja wyobraźnia mnie kiedyś zabije)? lol
Blutka to ty nigdy??? :o lol :o
no w rybie jest pęcherz pławny (bo chyba to ten) i pieknie strzela ...taki nazwijmy naturalny balonik
Tak, ja nigdy. lol Jestem karpiowo-pęcherzową dziewicą. A na dodatek, jak już wiem, co i jak, to postanawiam nią pozostać. ;)

Odpowiedz
ampa 2009-07-19 o godz. 20:10
0

Blutka napisał(a):ampa napisał(a):uwielbiałam strzelanie z karpiowego pęcherza
:D Przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Nie wiem, co to, ale brzmi niesamowicie. O co chodzi? (bo moja wyobraźnia mnie kiedyś zabije)? lol
Blutka to ty nigdy??? :o lol :o
no w rybie jest pęcherz pławny (bo chyba to ten) i pieknie strzela ...taki nazwijmy naturalny balonik

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 20:09
0

DobraC u nas karpiem zajmowała się dziarska babcia, która dużo opowiadała o strategii uderzenia karpia młotkiem, a potem płakała nad nieszczęsną rybą, bo jednak nie miała tyle siły w ręku, ile sądziła.
Ja potem nigdy nie miałam odwagi, żeby tego karpia spróbować i do tej pory mi to zostało. Karpia omijam szerokim łukiem.

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 20:06
0

krwawy zwyczaj i mysle ze Twoja - Blutko - wyobraznia dobrze pracuje ;)
Pamietam u nas te "modlitwy" nad karpiem w wannie z ktorym predzej bysmy sie zaprzyjaznili niz ukatrupili..
Dobrze ze dziarski dziadek przyjedzal bo inaczej byloby bezrybie wigilijne

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 19:59
0

ampa napisał(a):uwielbiałam strzelanie z karpiowego pęcherza
:D Przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Nie wiem, co to, ale brzmi niesamowicie. O co chodzi? (bo moja wyobraźnia mnie kiedyś zabije)? lol

Odpowiedz
ampa 2009-07-19 o godz. 19:39
0

mamę mam Ewę i zawsze w BN mamy dom pełen ludzi....
jako dziecko pamietam świąteczno-imieninowe przygotowania, porządki takie od a do zet, mamę piekącą, tatę gotującego (gdy był) dziadziusia zajmuącego się mna a póżniej bratem-pamiętam że mama zawsze marudziła, że się nie wyrabia, a ja z tatą chodziłam na zakupy, i dbałam aby w wannie karp miał wystarczającą ilośc wody, a później asystowałam tacie w jego obieraniu i uwielbiałam strzelanie z karpiowego pęcherza-wigilia była przyjemna i trochę stresująca, przyjemna bo: rodzice, dziadziuś i ja a pózniej brat, i tylko my gdy dziadziuś zmarł ładnie ubrani i w ogóle wszystko elegancko przygotowane, stresujące było dla mnie łamanie się opłatkiem (nie wiem dlaczego) i to że mam być uważna aby nie spadła łyżka ze stołu bo wtedy ktoś z rodziny wyleci czytaj umrze (do dziś mam do mamy pretensje że mnie takimi zwyczajami raczyła), nie śpiewaliśmy kolend...nie pamietam prezentów pod choinką do mnie mikołaj przychodził zawsze 6 grudnia a w Sylwestra dziadek mróz, choinke mieliśmy kiepską bombek mało, wiec ozdoby były ręcznej produkcji...a produkowałam je z rodzicami i dziadkiem...

W latach 90. wiele się zmieniło, świąteczne przygotowanie domu było moja działka, do moich wypieków było dokładane ciasto cukierniane, dostępne na rynku półprodukty usprawniły przygotowanie świątecznej szamy, karp już nie pływa... Wigilię zaczeliśmy spędzać u dziadków pojawiły sie prezenty pod choinką i mama spokojniejsza bo imieniny przygotowane...Rodzinnie spędzamy wigilię u dziadków w coraz większym gronie niestety ludzie odchodza i ci co pozostają jakoś bardziej mają poczucie że chca być razem, obecnie wigilia jest bardziej radosna, mniej uroczysta, pierwszy dzień świąt wszyscy nadal imieninują się u moich rodziców ...
a moją małżeńska tradycją jest śpiewanie...głównie mezowskie ale zawsze coś

Odpowiedz
sarabe 2009-07-19 o godz. 19:09
0

aha, z tradycji jeszcze:
na święta zawsze robimy ciastka wyciskane przez maszynkę
(tzn w ciągu roku też - ale te świąteczne muszą być koniecznie oblane białym i czekoladowym lukrem, mozolnie wtedy układam ciastka na stole i lukruje, po czym czekam aż lukier zaschnie i bedę mogła te ciastka poukładać jedne na drugich (niemalże hurtowe ilości tych ciastekprodukujemy - podobnie jak pierniczków, a propos pierniczków - wczoraj było pieczenie - cały dom pachniał przyprawami piernikowymi)

Odpowiedz
kkarutek 2009-07-19 o godz. 18:50
0

Jejku ja tak uwielbiam okres Adwentu i Bożego Narodzenia, że aż mi się oczy śmiałam jak czytałam o Waszych autorskich tradycjach :love:

U nas zwyczajem jest, że ok 1.12 dostajemy od taty po kalendarzu adwentowym (nie pamiętam Adwentu bez, daaaawno temu przychodziły do nas w paczkach od rodziny z Niemiec). Teraz ja ten zwyczaj wprowadziłam u nas (czyli M i u mnie) i też kupuję nam kalendarze.

Od początku Adwentu mamy z siostrą ustawione melodie kolędowe w komórkach.

Poza tym ok 6.12 z okazji Mikołajek moja siostra i ja wysyłamy do MIkołaja (czyli rodziców) listy życzeń prezentowych. A i tak mama kupuje to co ona wymyśli :)

Choinkę ubieramy 23.12. Zawsze tata osadza drzewko i zakłada lampki, a baby (czyli mama, siostra i ja) ubierają resztę. Co roku wybieramy też kolor przewodni ozdóbek. I oczywiście ubieramy słuchając Bing Crosbiego, Boney M i Mariah Carrey (dwie pierwsze płyty są z nami już 28 lat, tylko teraz w wersji CD)

Prezenty dajemy sobie dwa razy :) Tradycyjnie w Wigilię, ale też w 1. Dzień Świąt rano zawsze coś czeka pod choinką (niejednokrotnie więcej niż w Wigilię, mimo że jesteśmy tylko w 4 ;))

W 1. Dzień Świąt rodzinnie głośno śpiewamy kolędy. I to nie dość że przy akompaniamencie gitary, to w dodatku na głosy. I nawet mamy swoje wersje melodyjne. I oczywiśćie co roku jest debata, czy mamy śpiewać na melodię warszawską, czy małopolską :)

Poza tym mamy też 3. Dzień Świątm, czyli urodziny taty. Gdy chodziłyśmy jeszcze do szkoły zawsze jedliśmy wtedy rodzinne śniadanie, a potem piekłyśmy przepyszczny tort kawowy (ze zważoną masą ;))

Na koniec, 1.1, kiedy wszyscy ledwo zipią po Sylwku, na obiad jest barszcz grzybowy mojej mamy - taki kwaśny że od razu stawia na nogi. Uwielbiamy go :lizak:

Odpowiedz
sarabe 2009-07-19 o godz. 17:38
0

aguli napisał(a):
uśmiaąlm się bo przypomniały mi się miny moje i mojego brata, kiedy w dzieciństwie próbowaliśmy się wyprzeć wyjadania cukierków z choinki ;) bardzo starannie i po cichutku, odkręcaliśmy papierki wyjadaliśmy zawartość a papierki łądnie zawinięte zostawialiśmy wiszące :)
potem graliśmy niewiniątka, w co nikt nam oczywiście nie wierzył ;)
:) u nas też tak bywało :)

zresztą nawet teraz cukierki w jakiś dziwny sposób znikają z choinki - dematerializują się pod papierkami, czy jak?

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 17:32
0

sarabe napisał(a):nie wiem na ile można to potraktowac jako "autorska" tradycje... za ewentualny OT przepraszam

na kolacji wigilijnej jest zawsze kompot z suszonych owoców, teraz niestety są to owoce "kupne" ale jakies kilkanaście lat temu gotowany był z własnych suszonych gruszek

jednego roku - co wspominane jest przy kolacji wigilijnej zawsze od tamtej pory - gruszki - już ususzone - wisiały w kuchni w lnianym worku i czekały do wigilii

jakiez było zdziwienie mamy gdy chciała gotowac kompot, a w tym worku zostało tylko 6 gruszek :) oczywiście winnych nie było, nikt ich nie wyjadał, nikt się nie przyznał :)
ale jakie "winowajca" wyczucie - zostało ich akurat 6 (nas pięcioro i jedno wolne nakrycie ;) )
uśmiaąlm się bo przypomniały mi się miny moje i mojego brata, kiedy w dzieciństwie próbowaliśmy się wyprzeć wyjadania cukierków z choinki ;) bardzo starannie i po cichutku, odkręcaliśmy papierki wyjadaliśmy zawartość a papierki łądnie zawinięte zostawialiśmy wiszące :)
potem graliśmy niewiniątka, w co nikt nam oczywiście nie wierzył ;)

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 17:28
0

:D

u nas wigilię świętuje się bardzo rodzinnie, dlatego z lekka niechęcią myśle o świętach, które kiedyś być może przyjdzie mi spędzić u teściów, którzy swiąt nie celebrują wogule.

my przyjedziemy do mamy w piatek wieczorem, w sobotę na pewno wszyscy wybierzemy się na ostatnie zakupy do tesco. nie wiem jak to się stało ale wyprawa do Tesco jest już naszą tradycją rodzinną na 2 dni przed wigilią zawsze tam witamy :) mój brat na pewno zakupi worek orzeszków pistacjowych, które potem wszyscy będziemy chrupali na wyścigi, ja nie oprę się pokusie kandyzowanych owoców, moja mama utyskiwać będzie na dzikie tłumy w sklepie, znowu będzie sobie przyrzekać że za rok na pewno już nie pojedzie po czym wejdzie w stoiska z ozdobami i ..... zapomni o tłumach i wszystkim co się z tym wiąze :)

ja będę jak zwykle wieszać sie na wózku z zakupami i próbowac się razem z nim przejechac choć kawałek i oczywiście będę ich zawstydzać śpiewaniem piosenek na głos (co przy moim drewnianym uchu i totalnym braku głosu nie powinno miec miejsca ;) )
wrócimy do domku rozpakujemy zakupy napijemy sie razem herbaty i bedziemy wspominac poprzednie swięta,jak co roku :)

w sobotę mój mąż przytaszczy z piwnicy choinkę (my w święta palimy w kominku, raz mieliśmy żywą choinkę i sypała się niemiłosiernie, wiec mama zdecydowała że bedzie sztuczna) pozakłada na nią lampki po czym ja (oczywiście śpiewając kolędy) będe ją stroić :)
pozawieszam ozdoby gdzie tylko sie da wyjmę własnoręcznie udziergane przeze mnie na drutach Maryję i Józefa do Szopki i wyhaftowany przezmnie obrus, po czym wejdziee moj brat i jak co roku będzie się śmiał z "potworków" ;)

potem pójdziemy wszyscy na spacer oglądac wystawy w domu zostanie mama i będzie piekła sernik z brzoskwiniami (wszystkie pozostałe ciasta pieke ja) jak wrócimyw domu będzie wspaniale pachniało ciastem i drzewem palonym w kominku :)

w wigilię rano mama jak zwykle wyśle mnie z 5 razy do sklepu po najpotrzebniejsze "zapomniane" produkty, potem po kolei kazdy będzie się chował w małym pokoju i pakował prezenty co chwilę drąc się wniebogłosy "nie wchodzić nie wchodzić !!"

goście przyjda około 18 same powitania jak zwykle będą trwały z pół godziny.
dzielenie się opłatkiem to dla mnie co roku moment szczególny nie wiem co na mnie tak działa, ale już przy pierwszych życzeniach zalewam się łzami i przy ostatniej osobie już zupełnie nic nie widzę.
nie jadam ryb, a moja moja mama pilnuje by wszystkiego spróbowac więc jak zwykle wezmę ten specjalnie dla mnie przygotowany kawałeczek fileta zjem z niego panierkę i reszta rybki powędruje na talerz mojego męża.
po kolacji rozdamy prezenty, mój brat bedzie sie bawił w mikołaja i z każdym bedzie sie jak zwykle droczył, potem wszyscy przykawie i ciastkach bedziemy śpiewać kolędy.
co roku w pierwszy dzień świąt idę do kościoła z sąsiadką moją która mowi ze jak co roku wyłączyli wieczorem radio i tv by posłuchać kolęd w wykonaniu sasiadów "z góry" ;)

ponieważ opis wyszedł mi zdecydowanie długawy na razie sobie daruję resztę ;)

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 17:15
0

sarabe - fajne :)

u nas w tym roku takie lniane woreczki wypelniaja suszone grzyby... pachnie w spizarni lasem tak ze strach pierniki wsadzic tam zeby nie przeszly zapachem... w koncu obfity grzybowy sezon byl..

a dzis na targu widzialam w koszach suszone morele, sliwki, orzechy i dodatkowo tak swiatecznie mi sie zrobilo...

Odpowiedz
agga73 2009-07-19 o godz. 17:15
0

u mnie też co roku jest kompot z suszu, i też kiedyś, jeszcze w podstawówce wyczaiłam gdzie mama trzyma gruchy i zaprosiłam koleżankę z klasy na wyżerkę 8) nie miałyśmy wyczucia... ;)

Odpowiedz
sarabe 2009-07-19 o godz. 17:11
0

nie wiem na ile można to potraktowac jako "autorska" tradycje... za ewentualny OT przepraszam

na kolacji wigilijnej jest zawsze kompot z suszonych owoców, teraz niestety są to owoce "kupne" ale jakies kilkanaście lat temu gotowany był z własnych suszonych gruszek

jednego roku - co wspominane jest przy kolacji wigilijnej zawsze od tamtej pory - gruszki - już ususzone - wisiały w kuchni w lnianym worku i czekały do wigilii

jakiez było zdziwienie mamy gdy chciała gotowac kompot, a w tym worku zostało tylko 6 gruszek :) oczywiście winnych nie było, nikt ich nie wyjadał, nikt się nie przyznał :)
ale jakie "winowajca" wyczucie - zostało ich akurat 6 (nas pięcioro i jedno wolne nakrycie ;) )

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 17:00
0

natalia25 napisał(a):U nas z takich niestendardowych zwyczajów, w czasie lepienia pierogów do jednego wkladamy orzech laskowy. Kto na niego trafi ten ma szczęście przez następny rok ;) tym sposobem wszyscy się rzucają na pierogi.
u mnie wklada się grosik, wszyscy na szczęście do dziś mają zęby :D

Odpowiedz
agga73 2009-07-19 o godz. 17:00
0

my swoją tradycję dopiero tworzymy, a z domu rodzinnego najpiękniejsze przed wigilią jest lepienie i smażenie uszek (w ilościach hurtowych), zawsze w li i tylko babskim gronie, w maminej kuchni, przy cichutkim światecznym radiu, z opowieściami jak to było kiedyś. uwielbiam ten czas.

Odpowiedz
sarabe 2009-07-19 o godz. 16:55
0

Dziękuję Nabli i DobrejC za podpowiedz :)

a propos tradycji świątecznych - historia z orzechem - super :)

u nas prezenty rozpakowuje się po kolacji, po śpiewaniu kolend; odkąd pamiętam tak było :)
jak byliśmy mali nie mogliśmy się doczekać tego momentu

prezenty leżą sobie pod choinką (wczesniej każdy z nas stara się je tam położyć tak by nikt nie widział kto i kiedy co położył) i czekają na mojego najmłodszego brata, który je rozdaje

zazwyczaj spedzamy Wigilię sami w domu - rodzice, dwaj bracia i ja

kilka lat temu urządziliśmy ogromną wigilię u mojej babci, zjechało się rodzeństwo mojej mamy z rodzinami. Oczywiście wczesniej podzielilismy się potrawami i każda rodzina przywiozła coś innego. Mama ma sześcioro rodzeństwa, każdy ma własną rodzinę i co najmniej 2 dzieci - więc było nas mnóstwo, a atmosfera była świetna, jednak niestety - takie rodzinne spędzanie Wigilii nie stało się naszą tradycją.

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 16:41
0

sarabe napisał(a):aguli napisał(a):zainspirowała mnie DobraC w wątku o ulubionych melodiach bożonarodzeniowych


no własnie, chciałabym poczytać a nie bardzo udaje mi się znaleźć, może ktoś mi podpowie gdzie szukac?


a prosze bardzo:
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=47461&highlight=

milo byc inspiratorem takic tematow :)

A orzech Natalii setnie mnie ubawil!!!

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 16:40
0

sarabe napisał(a):no własnie, chciałabym poczytać a nie bardzo udaje mi się znaleźć, może ktoś mi podpowie gdzie szukac?


Na Kobiecie kulturalnej.

A co do wyjadania po Wigilii - to jak wracalismy od dziadkow (bo Wigilie zawsze byly dwie, jedna u moich rodzicow z babcia od strony taty a potem u dziadkow od strony mamy) to juz bylismy tak najedzeni, ze dopychalismy sie tylko mandarynkami. Mam przed oczami ten obrazek - jak siedzimy z mama w rajstopach (bo kreacje juz zdjete) i dopychamy sie do pelna mandarynkami, a brat z ojcem wyszukuja wsrod prezentow swiatecznych jakis fajny film do obejrzenia.

Teraz czeka mnie Wigilia u tesciow. Wiem, ze tam jest duzo skromniej w swieta, nie ma takiego szalu na gotowanie (bo gotuje tylko tesciowa, a u mnie poza bratem - wszyscy - czyli 5 osob).

A co do tradycji swiatecznych - to ja sie wprawdzie wylamalam i mialam slub w sierpniu - ale wszystkie rocznice slubu sa w swieta. Moi dziadkowie beda mieli 57 w tym roku a rodzice 29 :D I jeszcze 4 inne pary beda swietowac.

Odpowiedz
sarabe 2009-07-19 o godz. 16:31
0

aguli napisał(a):zainspirowała mnie DobraC w wątku o ulubionych melodiach bożonarodzeniowych


no własnie, chciałabym poczytać a nie bardzo udaje mi się znaleźć, może ktoś mi podpowie gdzie szukac?

a co tradycji bożonarodzeniowych - bardzo lubię te święta :)

pierniczki piecze się u nas ok 3 tygodni wczesniej (potem wszyscy podkradają - ale takie najlepiej smakują) mi przypada ich dekorowanie kilka dni przed Wigilią

piernik musi być upieczony w podłużnej formie (keksówce), ostatnio mama chciała upiec na zwykłej blaszce ale powstrzymałam ją przed tym - dla mnie piernik musi być właśnie taki podłużny - dekorowaniem tez ja się zajmuję :)

choinkę ubieramy najwczesniej dzień przed wigilią, kiedyś było to zawsze w Wigilię z rana, ale z biegiem lat utarło się takie nasze małe "odstępstwo"

z innych "naszych" tradycji - po pasterce siadamy przy stole w kuchni i pałaszujemy to co zostało z Wigilii (tzn z typowych potraw z wigilijnego stołu) - chociaz nie wiem czy w tym jestesmy oryginalni;) oczywiscie gadamy gadamy czasem nawet do świtu :)

pierwszego dnia świąt kazdy robi co chce - spi, je, ogląda tv - zbieramy się razem na posiłek po południu

drugiego dnia świąt odwiedzamy rodzinę

Odpowiedz
DobraC 2009-07-19 o godz. 16:29
0

Nabla - fajny tez zwyczaj z "drugimi" potrawami wigilijnymi nawet jesli zapoczatkowany smutnym wydarzeniem.

Do Wieczerzy siadamy w "pelnej gali" - panowie w garniturach, panie w kreacjach... Odmawiamy modlitwe, babcia - jako nastarsza z rodu swieci woda swiecona stol i rozpoczyna "tour" z oplatkami kazdemu skladajac zyczenia.. Potem sciskamy sie wzajemnie i jest to chwila do ktorej sie przygotowujemy, wkladajac serce w to by zyczenia byly specjalne... Potem tata prezentuje wina ktorymi bedziemy sie raczyc (zbiera co ciekawsze egzemplarze specjalnie na ten dzien przez caly rok).

Prezenty wigilijne sa juz po Wieczerzy, po sprzatnieciu (co spowodowalo ze od lat ja - jako najszybsza - zmywalam - do czasu zaistnienia zmywarki ;) ) stolu i uszykowaniu "slodkiego" jak sie mawia w WielkiejPolsce - czyli ciast.
Wtedy zakladam czapke mikolaja i jako "najmlodsze dziecko w rodzinie" (tak, tak - rozdaje wszystkim prezenty. Celebrujemy ta chwile, kazdy prezent od razu jest otwierany, ogladany... Prezenty staramy sie pakowac jak najladniej. Od paru lat chodzimy tez wspolnie na pasterke...

W pierwszy dzien swiat - tak jak juz pisalam - zbieramy sie dalsza i blizsza rodzina i koledujemy. Ja na pianinie, tata na gitarze... Od dwoch lat tradycja jest ze cala grupa cwiczymy w podziale na glosy jedna zwrotke koledy, potem mama dzwoni do przyjaciol z zagranicy i po uslyszeniu "halo", daje tel, na glosniomowiacy a grupa spiewa przy akompaniamencie instrumentow... Nie raz i nie dwa ten prywatny recital okraszony jest lzami wzruszenia sluchajacych nas z zza wielkiej wody przyjaciol....

Od kiedy jestem z Krzysiem -uwielbiam swieta podwojnie. Bo jak dzieci cieszymy sie na ten czas, piekac i dekorujac pierniki, klejac lancuchy wlasnorecznie na nasza choinke i pakujac prezenty. Cieszy mnie to podwojnie bo gdy sie poznalismy - Krzys nie znosil Bozego Narodzenia. Kojarzylo mu sie z mama w szpitalu, z wiecznym smutkiem i napredce jedzonymi potrawami w samotnosci z tata....

W ten wyjatkowy czas daje sie porwac z radoscia ogolnemu szalenstwu i nie zapieram sie przed "oklepanymi" melodiami swiatecznymi, wszedobylskimi reniferami i aniolkami...

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 16:00
0

Te swieta po raz pierwszy spedze z mezem, wiec wspolnych tradycji na razie nie mamy.

W moim rodzinnym domu scisle przestrzegano tego, zeby choinke ubrac rano w Wigilie. Zawsze ojciec jest mistrzem ceremonii, to on wiesza lampki a potem jest glosowanie co idzie na szczyt, staromodny szpic (ostatnio coraz bardziej mi sie podobaja szpice wlasnie), gwiazda, aniolek, moze kupujemy cos nowego?

Przed swietami tez robimy podzial obowiazkow, zeby sie uzupelnic. Zbieram zamowienia kto ma na co ochote i spelniam cukiernicze zachcianki rodziny.

W sama Wigilie, tuż po barszczu z uszkami, zawsze najmlodsze dziecko wyciagalo prezenty spod choinki. A dzieci, zeby dostac prezent, musialy powiedziec wierszyk, zagrac kolede na flecie itp. Teraz juz sami dorosli, wiec prezenty wyciaga tata :D i wytrzymuje z tym az do karpia.

A na Nowy Rok sa wszystkie te same potrawy, co w Wigilie. Zaczelo sie to jakies 10 lat temu, gdy moj brat byl zbyt chory, by wstac na Wigilie. Wtedy przygotowalismy mu druga w Nowy Rok i juz jakos tak zostalo.

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 15:50
0

O właśnie, Blutka wspomniała o Sylwestrze. Z nami jest dokładnie tak samo. Nie przepadamy za dużymi imprezami w Sylwestra. Karnawał jest ok, ale Sylwester jest dla nas jakiś sztucznie napuszony.
Mamy swój własny sylwestrowy zwyczaj. Zamawiamy w ulubionych knajpkach duuużo jedzonka z przystawkami i deserami włącznie. Przyjeżdżamy po odbiór ok. 19:00, bo później zaczynają się już imprezy. Zostawiamy jedzonko w bagażniku i idziemy kawałek dalej na pustą plażę. Tam wyciągamy nasze fajerwerki i odpalamy je. Jest dużo śmiechu, ochów i achów ;) Potem zmarznięci wracamy do domku, rozstawiamy na stole naszą zdobycz i robimy noc serialową.
O północy otwieramy szampana i wychodzimy na balkon. Mieszkamy na wzgórzu i mamy przepiękny widok na miasto. Widzimy więc mnóstwo sztucznych ogni praktycznie z każdej strony. Nie wiadomo gdzie patrzeć i które pięknięjsze. To chyba jeden z najlepszych punktów widokowych :)

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 15:42
0

My z mężem mniej więcej w pierwszym tygodniu grudnia jedziemy do hurtowni ozdób świątecznych i wybieramy różne drobiazgi na choinkę i stół. Wyciągamy też wszystkie stroki, domki świąteczne na świeczki i lampki adwentowe. W tym roku w oknie sypialni rozwiesiliśmy też rzędy gwiazdek, które dają piękny efekt wieczorem.
Przygotowujemy też listę jedzeniowych zakupów i razem jedziemy na targ kupować stosy suszonych grzybów, kapustę z beczki, orzechy i słodycze.
Na dwa tygodnie przed świętami wyrabiamy ciasto na piernik i pierniczki, które wypiekamy 22 grudnia a najładniejsze wieszamy później na choince.
Na tydzień przed wigilią przeznaczamy cały dzień na przygotowanie i lepienie pierogów. W całym domu nieziemsko pachnie kapustą i suszonymi grzybami. Stare radyjko w kuchni trzeszczy, grając po raz setny te same kolędy. Choć to tak na prawdę nie są kolędy, tylko zagraniczne piosenki o świętach. Mamy taki zwyczaj, że polskie kolędy włączamy dopiero podczas wigilii.
W "dniu pierogów" zaczynamy też przygotowywać świąteczny bigos.
Na kilka dni przed wigilią Adaś "urywa się" wcześniej z pracy i jedziemy szukać choinki, słuchając składanek świątecznych (one z resztą towarzyszą nam cały grudzień).
A w wigilię mamy taki własny zwyczaj, że gdy wrócimy już od jednych i drugich rodziców, wręczamy sobie prezenty i siedzimy przy zapalonej choince, nucąc kolędy. Potem przypomina nam się, że wypadałoby coś jeszcze zjeść i nakładamy sobie na talerze górę smakołyków i oglądamy świąteczny film.

Odpowiedz
Gość 2009-07-19 o godz. 15:35
0

My dopiero powoli tworzymy własne tradycje (mniej, lub bardziej poważne ;)).

Przed Bożym Narodzeniem pieczemy ciasteczka (pierniczki i inne cuda). Mąż wycina, dekoruje, lecą kolędy, itd. Kompletne szaleństwo, które kończy się mączną demolką kuchni - sprzątania na godzinę. ;)

Kiedy jedziemy w Wigilię od jednych rodziców do drugich, to całą drogę śpiewamy bardzo głośno kolędy. lol Dzięki temu uwielbiam ten moment, kiedy wychodzimy od teściów, montujemy łańcuchy na koła (jeśli jest śnieg), odmrażamy szyby, włączamy ogrzewanie na full i w drogę. Ciemno, wieje, w oknach mijanych domków lampki, widać ludzi przy stołach, a my śpiewamy. :D

Ubieramy choinkę jak tylko zacznie się adwent. :)

W Sylwestra nigdzie nie chodzimy, bo nie lubimy dużych spędów. Kupujemy dużo dobrego jedzenia, przygotowujemy dobre filmy do oglądania, ubieramy się jakoś fajnie, popijamy szampana (od rana ;)) i jest bardzo miło. :)
Chociaż czasami chcielibyśmy jakieś kameralne towarzystwo do nas zaprosić, ale nigdy nikt nie chce - ludzie wolą duże imprezy.

Jak mi się coś jeszcze przypomni, to dopiszę. :) Fajny wątek.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie