• aniaza odsłony: 2026

    Babcia...

    Moim Adasiem od wczoraj zajmuje się moja mama. Ja wróciłam do pracy.
    No i jestem załamana. Dzisiaj pojechałam po dziecko po pracy, wchodzę a mój syn ma rajtuzki, skarpetki i spodnie do tego body i na to bluzkę z długim rękawem, no i oczywiście mama chcąc go włożyć do fotelika uszykowała juz do założenia bluzę z kapturek welurową - na to wszystko. Od początku mówiłam jej, że nie będę go przegrzewać. MAło tego - mówiłam jej, że ma Adasia karmić co 3 godziny najczęściej to daje mu jedzenie kiedy tylko młody kwęknie. W ogóle musze z nia jutro porozmawiać, ale czuję, że skończy sie to wielką awanturą rodzinną i zabraniem przeze mnie dziecka.
    W ogóle moja rodzina jest strasznie zaborcza. Gdy wyszłam za mąż wyprowadziłam się z mężem 30km od nich mimo iż miałam do dyspozycji całą górę domu. I zaczęło się. Wieczne wymagania, żebyśmy do nich co weekend jeździli (oni do nas raz w miesiącu góra), żebym ja codziennie po pracy do nich jeździła, itd.
    Gdy byłam w ciązy rozważalismy, co zrobić z dzieckiem jak wrócę do pracy. No i oczywiście moja kochana mamusia wyskoczyła z propozycja, żeby do niej Adasia wozić w poniedziałek i zabierać dopiero w piątek (oczywiście ja po pracy „mogłabym” przyjeżdżać). W zyciu nie zgodziłabym się na takie rozwiązanie. A oni uważają żłobek za najgorsze zło dla dziecka.
    Teraz doszliśmy do porozumienia, że ona się dzieckiem zajmie, tylko ja muszę go dowozić do niej. Ja pracuję tam, gdzie oni mieszkają - 30km ode mnie. OK. Zgodziłam się – żeby oni mieli kontakt z wnukiem – bo inaczej byłaby obraza majestatu. Woże Adasia ze sobą. Spytałam się mamy, czy w zimę nie mogłaby przejeżdżać do mnie, bo dziecka ciągać nie będę jak ślisko będzie. Dodatkowo moja teściowa, która dojeżdża do pracy 30km tylko w druga stronę (trochę skomplikowane: ona mieszka tam, gdzie moi rodzice – prawie – a pracuje tu gdzie mieszkamy my) zaproponowała, że będzie po moją mame codziennie rano przyjeżdżała i codziennie po południu będzie ją odwoziła. Mama stwierdziła, że ona ma swój dom i go nie zostawi.
    Niby to rozumiem, ma prawo, ale dlaczego ona nie rozumie, że ja tez mam swoje życie i po tygodniu dojazdów do pracy nie mogę patrzec na samochód i też mam ochote sobie poleżeć. We własnym domu. Dlaczego ona nie rozumie, że to moje dziecko i ja decyduję o tym, jak ma być ubrane co ma robić i w ogóle ja i mój mąż mamy podejmowac decyzje o naszym dziecku. Dlaczego, kiedy jadę po dziecko po 7 godzinach pracy ona przeciąga w nieskończoność mój odjazd z dzieckiem. Przecież Adaś ma również ojca, który czeka już po pracy w domu na swoją rodzinę. Dlaczego ona nie rozumie, że to MOJE DZIECKO. MOJE ŻYCIE.
    Przepraszam za ten eleborat, ale jestem w dołku psychicznym, ba w dolinie nawet...

    Odpowiedzi (16)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-12-09, 11:17:23
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
asia_asica 2009-12-09 o godz. 11:17
0

Isia proponuję Ci się tak e nie przejmować. Mimo, że moje dziecko jest już duże zatrudniałam kilka miesięcy temu opiekunkę. Nie prowadziła co prawda dzienniczka ale opowiadała wszystko co dziecko robiło w ciągu dnia.
Piszesz, że z Twoich obserwacji wynika, że dziecko więcej śpi i je przy opiekunce niż przy Was i wydaje Ci się to podejrzane. U mnie było identycznie. Oliwia jadła i spała o wiele więcej przy opiekunce. Zastanawiałam się jak tej pani udaje się uśpic po południu trzyletnie dziecko. Jak ona to robi, że Olka zjada na obiad talerz zupy ( mieliśmy dotąd problem by nakarmić ją wogóle ). Jak to możliwe, że cko zażywa zrobiony przez nianię syrop z cebuli Gdy byłam starsza i brałam go do ust automatycznie miałam odruch wymiotny. A jednak gdy pewne rzeczy zobaczyłam na własne oczy uwierzyłam, że opiekunka jest bardziej doświadczona niż ja i ma swoje sposoby na malucha. Kilka rzeczy udało jej się wpoić Oliwii i do dziś nie mam z nimi mimo, iż Mała chodzi już do przedszkola. Nie przejmuj się tak bardzo. Pewnie wszystko jest w porządku.

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 13:19
0

Ja sobie to tłumaczę tym, że dziecko przy mnie śpi mniej bo chce się mną nacieszyć. Opiekunka poddana zostaje bacznej obserwacji. Zamierzam zrobić mały wywiad z sąsiadami emerytami. Kamery nie posiadam a i to niewiele się zda, kiedy opiekunka wyjdzie. Nie sprawdzę czy była w parku czy u siebie w domu. Niestety takie lęki to cena powrotu do pracy.
Niech no tylko Piotruś zacznie gadać...

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 12:30
0

Isia napisał(a):Według zapisów opiekunki dziecko śpi ok. 2,5 godz. dziennie (rozbite na dwa razy), jakoś będąc z nami nie udaje nam się osiągnąć takiego czasu i śpi raz 40 minut i raz godzinę.
U nas jest podobnie, tyle że nie rozbite na 2 razy, tylko raz. I wierzę teściowej, że rzeczywiście jej śpi dłużej. Wydaje mi się, że jest wtedy spokojniej w domu, mniej rozmów i hałasów, bo sama do siebie teściowa chyba nie mówi ;)

Odpowiedz
Kerala 2009-12-06 o godz. 12:14
0

Isia, nie, nie Jesteś nienormalna. Skoro umawiasz się z opiekunką na konkretne zasady, to masz prawo oczekiwać, że im sprosta. Słoiczków i snu to bym się akurat nie czepiała, bo bywają osoby, które za punkt honoru poczytują sobie być najlepsze- będą więc wpisywac "cały słoiczek" chociaż zostało trochę na dnie; "45 min snu", choć było tylko 30min i tak dalej. Taka tendencja jest irytująca, ale nieszkodliwa.
Natomiast kluczy bym się czepiła i to poważnie.
Najlepiej pogadac z jakąś zaprzyjaźnioną mamą lub sąsiadką i wysłać je na przeszpiegi- niech zobaczą, czy niania z dzieckiem siedzą w domu czy idą na spacer; niech podejrzą, jak się niania zajmuje dzieckiem, niech podejdą do mieszkania niani w godzinach jej pracy i sprawdzą, czy na pewno jest puste...
Wprawdzie teraz jest już po herbacie, ale ogólnie odradzam zatrudnianie opiekunki, która jest naszą sąsiadką. Zasady zasadami, ale ludzie są tylko ludźmi i korzystają z okazji, żeby zrobić sobie zakupy, ugotowac obiad lub posprzątać własną chałupę. A nie za to się im płaci.
Podobnie "spacer" to spacer, a nie zakupy w Geancie. Opieka nad dzieckiem to opieka nad dzieckiem, a nie oglądanie "Marii Isabeli vel Rosalindy" na tvn'ie. Zawsze zostaje kamera.

Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 11:48
0

Najtrudniej ochrzaniać bliskie osoby z pokolenia starszego od nas (bo akurat męża i rodzeństwo to idzie lekko). Mam opiekunkę. Czy to lepsze rozwiązanie? Sama już nie wiem. Gdybym miała powierzyć dziecko mojej mamie wykończyłabym ją, bo ona reaguje strasznie nerwowo. Wystarczy, że Piotruś pochyli się w wózku do przodu ona już krztusi się kotletem i krzyczy "o matko święta", bojąc się ze on zaraz wyleci. W kółko byłoby tylko "uważaj bo się przewrócisz", "nie biegnij bo się spocisz" itd. Mama sama się z siebie śmieje ale nie potrafi zapanować nad swoją nadopiekuńczością. Teściowa jeszcze pracuje a i tak jakoś nie wzbudza mojego zaufania do tej pory ani razu nie wzięła wnuczka na ręce bo "ona jeszcze ma czas, jak będzie większy" - akurat. Jest więc opiekunka ale ostatnio ogarnęła mnie jakas schiza na jej punkcie, że ona chyba mnie jednak oszukuje. Prowadzimy taki dzienniczek o której dziecko zjadło o której spało, o której miało zmienianą pieluchę tak, żeby osoba przejmująca opiekę była zorientowana. Według zapisów opiekunki dziecko śpi ok. 2,5 godz. dziennie (rozbite na dwa razy), jakoś będąc z nami nie udaje nam się osiągnąć takiego czasu i śpi raz 40 minut i raz godzinę. Jej zjada calusieńki słoiczek zupy i cały słoiczek deseru podczas gdy nam jakoś zawsze troszkę zostaje. Twierdzi, że spaceruje z nim po 2 godziny dziennie, ale klucze znajduję zawsze dokłądnie tam gzdie były (może jestem nienormalna ale dziś zrobiliśmy zdjęcie ułożenia kluczy, żeby sprawdzić czy wogóle ich używa). A czy podczas tych rzekomych spacerów to na pewno zajmuje się dzieckiem? Mieszka w bloku obok więc może załatwia wszelkie swoje sprawy...? Tak więc opiekunka to wielka niewiadoma. Ale jak niby mam ją sprawdzić? Krzywdy dziecku nie robi bo mały uśmiecha się kiedy do nas przychodzi ale czy to jest taka opieka jaką sobie wymarzyłam i za jaką teoretycznie płącę? Tak więc wydaje mi się, że nie ma rozwiązania idealnego. Babcie- zawsze wiedzą lepiej, żłobek -ryzyko chorób i pozostawienia dziecka samemu sobie (piszę ryzyko a nie że tak jest), niania - co robi z naszym dzieckiem, mama - brak kasy i ryzyko braku pracy dla mamy w przyszłości.

Proponuję bombardowanie babci wykładami i forsowanie swoich zasad.
Nie ma co unosić się honorem bo zapewne bardzo Wam ta pomoc na rękę. Może do zimy uda się babcię namówić na to, zeby jednak przyjeżdżała do Was. W końcu dzidziuś też ma "swój dom" i nie może tak się tułać, u siebie ma swoje łóżeczko, swój kącik itd. Będzie dobrze.
Swoje zdanie zawsze uzasadniaj opinią pediatry, bo skoro lekarz tak kazał, albo zabronił...może poskutkuje. Głowa do góry, najgorsze są początki a potem się jakoś dotrzecie.

Odpowiedz
Reklama
Kerala 2009-12-06 o godz. 11:19
0

Pytałam się o żłobek, bo jest on jakąś alternatywą (poza obcą opiekunką). Zasada jest jasna: płacisz i wymagasz. Jesli decydujesz się na pomoc mamy, teściowej, cioci Frani to jednak korzystasz z ich uprzejmości i dobrej woli. I to wszystko zmienia.
Rozumiem, że uparte ignorowanie naszych metod wychowawczych, przegrzewanie dziecka itd. może irytować młodą matkę. Mnie także irytowało. Nalezy jednak pamiętać o tym, że teściowa, mama i ciocia Frania nie mają obowiązku zajmowac się naszym dzieckiem i- niestety- darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, bo one także rezygnują z czegoś (wypadku do kina, na zakupy, oglądania telewizji, świętego spokoju), aby nam pomóc. Coś za coś.

Moje problemy na tej linii skończyły się w momencie zatrudnienia opiekunki- niania nie robiła mi łaski, ani nie wyświadczała specjalnej przysługi: była po prostu przeze mnie zatrudniona i musiała akceptować MOJE zasady, bo za to otrzymywała pensję.

Kerala

Odpowiedz
Asiowa 2009-12-06 o godz. 07:51
0

Aniu ja mam to samo z moja mamą i moją babcią.
Pierwsze miesiace były najgorsze (ponoc miałam wode w piersich zamiast mleka ) Teraz gdy widza jak duzo Jaś je a jak mało przybiera daly mi spokój ale wciąż musze walczyć z dokarmianiem wciąż musze tłumaczyć dlaczego nie daje Jasiowi naszej pomidorówki i dlaczego Jaś nie je solonych potraw
Zostawiam z nimi Jasia tylko kiedy muszę wiem ze one go bardzo kochają i nie chcą mu zrobic krzywdy ale ja wciąz im tłumacze rózne rzeczy one niby je akceptuja a potem i tak robią po swojemu.
Powiedz jasno ze to Ty i mąz decydujecie o wszystkim co dotyczy Adasia Jesli mama sie do tego nie dostosuje pomysl o innej opiece dla synka

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 07:15
0

Na szczęście nie mam większych problemów z moją teściową.
Ale od początku - już w ciąży (mam ciężki charakterek ), konsekwentnie gadałam jej o tym, że teraz dzieci ubiera się lżej niż kiedyś, inaczej się je karmi, itp. I każde jej stwierdzenie, że przecież dzieci kiedyś też wyrastały na ludzi, kwitowałam stwierdzeniem typu "taaaa... lodówek też nie mieli".
Podsuwałam jej (i podsuwam) do czytania wszelakiej maści czasopisma dziecięce, te o żywieniu i chorobach niemowląt w szczególności, rozmawiam z nią o tym co w nich (i w necie) wyczytałam, mówię o konsekwencjach przegrzewania, jedzenia rzeczy nieodpowiednich do wieku, itp.
I tak udało mi się (nie mówię, że od razu) sprawić, że jej poglądy na ubieranie, żywienie i wychowanie dzieci są tak bliskie moim, że bez żadnego stresu zostawiam z nią Olę na czas pracy. Więcej - spędziły razem miesiąc wakacji, a ja i mąż dojeżdżaliśmy do nich na weekendy.

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 06:39
0

Aniu, myśle, że stanowczo aż delikatnie powinnaś porozmawiać z mamą.
Albo po prostu traktować ją ewidentnie jak "żłobek" Sorki za stwierdzenie.
wchodziśż z pracy, Zbierasz graty i jedziesz do domu. Do swojego domu, do meża. Co do weekendów - jak macie czas, siłe i ochote, wybieracie się do rodziców, ale to Wy decydujecie czy amcie na to ochote co tydzień.
A jak mam będzie nalegać, to rpzypomnij jej jej słowa, że Ty domu też nie chcesz zostawiać. (w końcu caly tydzien jestes w sumie pzoa domem)

Jeśli mama się obrazi albo odmówi siedzenia z Adasiem - trudno.
Ale nie pozwolilabym na takie traktowanie siebie.

Żłobek zdecydowanie odradza, przynajmniej narazie.
Szczególnie teraz na jesieni, kiedy grasują wirusy - więcej czasu spędzisz na zwolnieniach z małym niż w pracy - a tego chbya nie chcesz.

Nie masz jakiejś znajomej, koleżanki z którą moglabyś zostawiać Adasia? NIe mówię, że społecznie. Ale ...

Odpowiedz
Alla 2009-12-05 o godz. 20:56
0

p.s.
Aniu, co Adaś je jak zostaje z Babcią? Odciągnięty pokarm? tylko i wyłącznie? Przepraszam, ale ciekawa jestem, jak inni rozwiązują tą kwestię :)

Odpowiedz
Reklama
Kerala 2009-12-05 o godz. 20:55
0

Ania, a dlaczego jednak nie żłobek?

Kerala

Odpowiedz
Alla 2009-12-05 o godz. 20:53
0

Aniu,
współczuję bardzo....
nie poddawaj się i walcz o swoje łagodnie, ale konsekwentnie!
Ja od października będę zostawiać Tosię z moją Mamą. Nie mam pojęcia jak to zniosę, ale zawsze to lepiej niż z teściową bo tego to już sobie nie wyobrażam!

Ciężka sprawa to jest, bo z rodzicami lżej, ale tyle potrafią namieszać... Moi rodzice pracują tu gdzie my mieszkamy (dosłownie - w tym samym budynku), a moja mama chętnie jeździ i podjeżdża gdzie tylko trzeba.
Ale nęka mnie myśl, że nikt tak się nie zajmie Tosią jak ja... Wcześniej nie miałam się za jakąś super Mamę. Tzn. nie wydawało mi się, żeby Tosia jakoś szczególnie mnie odróżniała od Taty czy mojej Mamy. Ale teraz to ewidentnie jest róznica. I ciarki mi az przechodzą jak widze jak ktoś sie jej dotyka a ona w ryk. Ja mam na nią swoje sposoby. Np. widzę kiedy jest zmęczona - mój mąż nie. Ja ją układam do snu , a mąż przynosi mi ją do karmienia Mąż ją buja, Tosia wyje. A wystarczy że się z nią położę.. po główce pogłaszcze i mała śpi. Z moją Mamą może lepiej trochę jest (w sumie to ma więcej kontaktu z Tosią niż mąż, którego nie ma po 12 godzin w domu) ale i tak męczy mnie myśl, że z innymi po prostu jej gorzej jakoś jest... ech..

A jak sobie radzisz Aniu z tęsknotą za Adasiem? :(

Odpowiedz
Och 2009-12-05 o godz. 20:03
0

:usciski:
Ja podobne przejścia mam z teściową, niestety. Najgorsze jest to, że mogę gadać, prosić, a ona i tak zrobi swoje. Czasem mam wrażenie, że jestem w tym całym systemie niepotrzebna- urodziłam i na tym moja rola się skończyła. Skoro nie mogę decydować o tym co moje dziecko je, w co jest ubrane itd. to znaczy, że jestem zupełnie niepotrzebna. Częste karmienie też przerabiałam- mówiłam, że Nika nie chce piersi, przyznawała się wtedy, że dała butle z mlekiem- w końcu przestała. Przegrzewanie- walczę z tym do tej pory i już nie mam siły. Prosiłam ja, prosił mój mąż i nic. Dziecko śpi w mieszkaniu, ubrane długi rękaw, rajstopki przykryte kocem, na głowie pielucha tetrowa (chyba w razie huraganu, by jej uszek nie przewiało), a pokoju 27 st. i zero ruchu powietrza. Koszmar jakiś.
Nie mam więc żadnego złotego środka. Po prostu musisz rozmawiać z mamą i jeszcze raz rozmawiać!
:usciski:

Odpowiedz
Gość 2009-12-05 o godz. 18:56
0

Aniu, a czy myślałaś o niani w tej sytuacji.
tak swoją drogą bardzo ci współczuję ...

Odpowiedz
aniaza 2009-12-05 o godz. 18:26
0

dzieki Mika.
Jak to napisałam to od razu mi ulżyło...

Odpowiedz
Gość 2009-12-05 o godz. 18:24
0

Ania mocno Cię przytulam i współczuję takich przejść !
Było tu już kilka tematów o nianiach i babciach-nianiach.
To ma swoje plusy i minusy też.
Życzę żebyś odnalazła złoty środek i dogadała się z mamą co do opieki nad Adasiem.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie