• malgosiabjarki odsłony: 4073

    Czy będzie chciały mieć swojego ukochanego przy porodzie?

    Zakladajac ze juz wszystkie zafasolkujemy i ze cala ciaza przebiegnie bardzo dobrze..czy chialybyscie miec przy porodzie swoja druga polowke. Dlaczego tak a dlaczego nie?Ja powiem wam ze raczej bym nie chciala, rozumiem kwestie wiezi rodzinnej i tej potrzeby bliskosci..w tym dniu. Do tego te widoki okropne. Ja rozumiem ze maz pomoze , wesprze i wszystko naj naj najale z drugiej strony jakos nie potrafie sobie wyobrazic mnie takiej wycieczonej i roklapiszonej "tam na dole" przy mezu. Tuz przed i po jest super ok ale sam ten moment chyba wolalabym spedzic z lekarzem i pielegniarkami. Balabym sie jk to sie odbije pozniej na naszym zwiazku..no w tych sprawach, A wogole czytalam ze kobiety ktorych drugie polowki nie byly przy porodzie szybciej sie regeneruja i nie maja takich problemow lozkowych po porodzie.

    Odpowiedzi (22)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-04-15, 01:20:12
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
AneczkaF 2010-04-15 o godz. 01:20
0

U mnie moj J tez byl obecny przy porodzie mimo ze bylo cc. Nie wyobrazalam sobie ze moze byc inaczej. Siedzial na krzeselku tuz przy mojej twarzy i wspieral - bardzo mi to pomoglo bo bardzo sie balam. Potem poszedl razem z Maja na wazenie i mierzenie i nakrecil tam sliczny filmik.
Przed porodem troche sie denerwowal ale teraz ciagle sie chwali znajomym ze dal rade :D

Odpowiedz
Aśka 2010-04-15 o godz. 01:02
0

Coz ja nie moge nic powiedziec jak to jest i jak sie czuje kobieta podaczas porodu rodzinnego bo u nas niestety nie ma takich mozliwosci jesli sie slono nie zaplaci,lub nie uczestniczy w zajeciach szkoly rodzenia a szkoda bo bardzo chcialam zeby moj maz mial mozliwosc przezycia porodu razem ze mna,licze na to ze przy kolejnym dziecku ktore zaplanujemy moze za 2 latka bedzie mogl byc ze mna.

Odpowiedz
Maduniaa 2010-04-14 o godz. 14:10
0

TAK dla porodów rodzinnych :D
Bylo cudownie i mozemy to teraz wspolnie wspominac!!!
Nie wyobrazam sobie porodu bez mojego kochanego, cudownego i wspierajacego mnie meza. Nie wyobrazam sobie bycia zdana na laske obcych ludzi (bo nawet najlepszy lekarz i najmilsza polozna to w koncu obcy ludzie).
Tak jak pisala Hala w trakcie porodu nikt z nas nie mysli o tym jak "tam" wyglada...
Moj maz spisal sie rewelacyjnie w czasie porodu i choc normalnie kolna mu miekna przy pobieraniu krwi to jak urodzil sie nasz synek to nawet przecial pepowine.
Przed porodem umawialismy sie ze nie bedzie mi zagladal miedzy nogi, ale w czasie porodu nie mogl sie oprzec zeby nie zobaczyc naszego synalka pchajacego sie na ten swiat i wszystko widzial. Ja zajeta parciem i sama soba nawet tego nie zauwazylam...

A seks po porodzie?? Przez kiklka miesiecy bylo ciezko bo dopoki karmilam malego regularnie to bylam bardzo sucha i pomimo stosowania nawilzaczy dosc bolalo. Gdy liczba karmien zmniejszyla sie do 3/dobe wszystko wrocilo do normy i jest cudownie.
Widok mnie "rozklapcianej" jak to ktoras z was ujela :D w najmniejszym stopniu nie wplynela na nasze stosunki negatywnie.

Odpowiedz
malgosiabjarki 2010-04-14 o godz. 11:31
0

Ja lubie jak mnie maz oglada taka ladnie wygladajaca..a nie jakas taka zziajana..oczywiscie jak juz bede zafasolkowana to mzoe bede inaczej mowic..a jak juz bedzie przed samym porodem to wogole juz nie wiem co bede mowic wtedy juz mi chyba bedzie wszystko jedno, a zreszta lepiej jest krzyczec i wyzywac sowjego niz obcego bo mezowi moze szybciej przyjdzie wybaczenie tego niz np pielegniarce ktora wyzwalabym od jakis "dziwnych kobiet" albo cos w tym stylu!! hehehe :)

Odpowiedz
sweety 2010-04-14 o godz. 11:13
0

Zgadzam sie lol Co prawda jeszcze nie jestem w ciąży, ale juz rozmawialismy na ten temat i mój tez chce być być przy porodzie. A i mnie na tym zależy... ja po prostu nie lubię byc sama, a jeszcze jak będzie mnie bolało albo cos by było nie tak, to wiem, że mój A. jest w stanie postawić na równe nogi cały szpital, więc czułabym sie tez lepiej z tego względu. No i nie wspominam już tej wyjatkowej więzi z dzidzią - chcę, żeby pierwszy wziął na ręce nasze dziecko, żeby przeciął pepowinę itp. Tak długo RAZEM na nie czekamy....

a już tak na marginesie...skoro będzie przy poczęciu, to niby czemu nie miałoby go być przy porodzie????

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-04-14 o godz. 10:57
0

ze mna byl moj Marcin przy porodzie.ja go nie namawialam on od poczatku postanowil ze chce byc w tej chwili przy mnie.bardzo sie z tego ciesze bardzo mi pomogl podczas porodu a po odcieciu pepowiny az lezka mu poleciala.
co do naszego zycia erotycznego wszytko jest jak najlepiej i jest nam dalej cudownie jak wczesniej.mysle,ze warto rodzic z facetem ,bo takie chwile bardzo zblizaja do siebie :D

Odpowiedz
Joasik 2010-04-10 o godz. 11:21
0

Dziewczyny u mnie mąż był przy obu porodach. Bardzo mi pomogła jego obecność, nawet to, że nie leży sie samemu jak palec i ma sie do kogo buzię otworzyć, jest ktoś kto pomoże wstać, przyniesie wodę, pójdzie po połozną itd.(przy drugim może mniej pomogła bo trwał pół godziny :o ) Od razu sie umówiliśmy, że jak już się zacznie na dobre to będzie stał od strony głowy, bo dla mnie byłoby bardzo krępujące gdyby tam zaglądał w trakcie porodu (tak mi sie przynajmniej wydawało :) ). Poza tym, tak jak babinka napisała, dobrze gdy mężczyzna widzi ile wysilku trzeba włożyć by dzidzia przyszła na świat. Myślę, że wtedy jest mężczyźnie łatwiej zrozumieć dlaczego Ona taka zmęczona, obolała itp. poza tym, wydaje mi się, że łatwiej jest jemu przyjąć to, że musi się powstrzymać od przytulanek no i łatwiej mu to przychodzi, jak i łatwiej jest mu zaakceptować nową sytuację. Poza tym faktem jest, że położne i lekarze bardziej się starają gdy kobieta ma osobę towarzyszącą (w razie czego ta osoba może być świadkiem np. zaniedbania, niedopatrzenia i takich tam ). Jednak trzeba pamiętać, że jest to indywidualna sprawa każdej pary

Odpowiedz
babinka 2010-04-10 o godz. 07:30
0

Też się kiedyś zastanawiałam czy chciałabym męża przy porodzie. Na pewno w szpitalu, ale czy na porodówce? On by się pewnie cieszył gdyby nie musiał ze mną siedzieć na sali bo strasznie nie lubi patrzeć jak cierpię i niesamowicie to przeżywa. Inna sprawa, że jak miałam operację to byl jak najlepsza pielęgniarka i strasznie się o mnie troszczył. Im dłużej staramy się o dziecko tym coraz bardziej przwekonuje się do wspólnego porodu. Poza tym dobrze jesli mężczyźni zobaczą ile kobieta musi wycierpieć. pamiętam jak mój brat byl pod wrażeniem kiedy widział jak rodziła się jego córa. Na prawdę pdziwiał dzielnosć swojej żony

Odpowiedz
dagulina 2010-04-09 o godz. 03:32
0

my rowniez nie zalujemy ze razem rodzilismy, przezywalismy te chwile razem. Bardzo sie troszczyl o mnie. Podawal wode, masowal, po mimo tego ze mielismy swoja polozna. Maz widzial wszystko-naciecie, wychodzenie glowi. Jego slowa "kochanie widze juz glowke naszej coreczki, jejku jakie ma czarne wloski"i to mnie jeszcze bardziej mobilizowało do parcia. Po porodzie bylam strasznie wykonczona. A ze mielismy sale jednoosobowa to maz zajmowal sie mala tylko przystawial mi ja do piersi. Rowniez w nocy mogl byc.
w sprawach lozkowych jest super. wiadomo pierwsze zblizenia nie byly rewelacjne bo strach o bol ale dalismy sobie czas.
Takze to wszystko zalezy od mezczyzny

Odpowiedz
tritla 2010-04-09 o godz. 03:18
0

Ja jestem dopiero na początku ciąży, ale już wstępnie rozmawialiśmy z tatusiem dzidzi o wspólnym porodzie. Zapytałam go wprost, czy to nie wpłynie później na jego stosunek do mnie, na "te sprawy", a on... spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał: to ty się tym martwisz? Przecież cię kocham!
Kobiety czasami same nakręcają sobie problemy. Ja też bardzo się martwiłam, że stracę dla Niego na atrakcyjność po wspólnym porodzie, a On zwyczajnie tych obaw nie rozumie. Razem "zrobiliśmy" dziecko, to i razem je urodzimy. Ot i mężczyzna: prosty w konstrukcji i myśleniu jak budowa cepa ;) I ja się bardzo z tego cieszę :)

Odpowiedz
Reklama
ReRe 2010-04-09 o godz. 02:03
0

Ja bardzo chciałam tylko poród tak szybko poszedł 2 h że jak mąż przyleciał z pracy to Maja była już na świecie przywitał ją na noworodkowym a ja jeszcze musiałam na porodówce poleżeć :D Ale drugie to na bank razem rodzimy zawsze mąż będzie kontrolował położną czy lekarza:) ale na lekarzy i położne w szpitalu narzekać nie mogę bo są super

Odpowiedz
Monika_N 2010-04-09 o godz. 02:02
0

Hala napisał(a): Ja nie ząluję, ża mój mąż był podczas porodu, on też nie. Nasz związek tylko sie umocnił, nie mówiąc już o jego silnym związku z dzieckiem.

Rodząc dziecko nie myślałam o swoim wyglądzie i zachowaniu
Mam dokładnie takie samo zdanie. Ja również nie żałuję, że wspólnie rodziliśmy, mimo, iż mój mąż mówi, że wszystko widział, nawet jak mnie nacinali. Jego obecność bardzo mi pomogła. Ja miałam jeszcze ten problem po porodzie, że zaczęła mi się rana rozchodzić, za późno zdjęte szwy poprzecinały skórę i musiałam robić sobie okłady. Niestety nie zawsze byłam w stanie je sobie sama robić i mąż mi pomagał i jakoś to nie stanowiło dla Niego problemu. Wspólny poród nie wpłynął równioeż negatywnie na nasze życie intymne.
Myślę, że wszystko zależy od wrażliwości mężczyzny. Każda z nas zna swoich partnerów i jeśli ma podstawy sądzić, że wspólny poród może wpłynąć negatywnie na późniejsze relacje, to może faktycznie warto się nad tym zastanowić. Ale warto dać szansę naszym mężczyznom, bo często ich poprostu nie doceniamy - Oni są naprawdę w stanie wiele znieść. :)
Anita_S napisał(a): Większym problemem jest teraz dla mnie współżycie po nacięciu, bo boli strasznie, mimo, że myślałam, że dobrze zostałam zszyta. Nie martw się, to minie. Chyba wszystko musi się trochę "porozchodzić". Mnie na samym początku również bardzo bolało, a teraz już jest wszystko ok.

Odpowiedz
Anita_S 2010-04-09 o godz. 01:03
0

Nie wyobrażam sobie, żeby mojego M nie było przy porodzie, mimo, że gadał od rzeczy, jak się męczyłam i później nie pamiętałam nawet co, to i tak bardzo mi pomógł.
Poza tym jakby nie było porodu rodzinnego, to rodziłabym na sali podzielonej na boksy, gdzie było bardzo zimno i łóżka takie straszne, że jak później je zobaczyłam, to byłam w szoku, że takie coś jeszcze jest. Normalnie chyba miały z 20 lat, a na rodzinnej łóżko mięciutkie, skórzane z regulowanym oparciem i wogóle.

Poza tym mój M jest strasznie wrażliwy na widok krwi, więc jak mi zakładali welfron, a później dojście do znieczulenia, to wychodził z sali, przy samej końcówce porodu był, ale stał przy głowie i nic nie widział, co się dzieje tam na dole, tylko zobaczył dziecko, jak mi podali, więc ja o tą kwestię bym się nie martwiła.

Większym problemem jest teraz dla mnie współżycie po nacięciu, bo boli strasznie, mimo, że myślałam, że dobrze zostałam zszyta.

Odpowiedz
Hala 2010-04-08 o godz. 23:09
0

malgosiabjarki napisał(a):, A wogole czytalam ze kobiety ktorych drugie polowki nie byly przy porodzie szybciej sie regeneruja i nie maja takich problemow lozkowych po porodzie.

Dla mnie to bzdura.

Ja nie ząluję, ża mój mąż był podczas porodu, on też nie. Nasz związek tylko sie umocnił, nie mówiąc już o jego silnym związku z dzieckiem.

Rodząc dziecko nie myślałam o swoim wyglądzie i zachowaniu, choć w ciazy się tym martwiłam na zapas. Nawet wzięłam na porodówkę lusterko i grzebień ani razu ich nie wyjęłam

No i niestety często jeszcze słyszy się, że rozące w towarzystie męża są lepiej traktowane na porodówce

Odpowiedz
camillee 2010-04-08 o godz. 17:40
0

caradura ty bedziesz :)
jeszcze pomysli ze jestes ;)

Odpowiedz
caradura 2010-04-08 o godz. 16:48
0

ja sama nie wiem, z jednej strony bym chciała, a z drugiej też boję się trochę, czy nie przeszkadzałby mi, nie denerwował.
i byłam ciekawa czy J. też by tego chciał, więc właśnie wysłałam mu sms o treści: kochanie, gdybym była w ciąży, to chciałbyś, żebym była przy porodzie?

Odpowiedz
EVI_ 2010-04-08 o godz. 15:19
0

ja chcialam zeby M byl ze mna, on byl oprony, ale sie zgodzil, porod przebiegla b dlugo, najpierw podawali mi zastrzyki bo mialam jeszcze 3 tygodnie do porodu
wszystko b dlugo sie ciagnelo, ale M byl ze mna, pozniej jak okazalo sie ze wody leca i trzba bedzie rodzic, podawali mi oksytocyne bo akcja siadla w polowie, polozna powiedziala do mojego meza ze to jeszcze potrwa (w sumie wszystko zajelo 23 godziny ) i ma isc do domu, poszedl na pol godziny, a pozniej jak sie darlam, ciagle bylam badana , masaze szyjki itp, byl wypraszany, to juz nie chcial tam ze mna siedziec
na poczatku bylam zla, ale pozniej na samym koncu dziekowalam bogu ze go nie bylo, jakos bylo mi lepiej kiedy nade mna staly same babki :)

M juz zapowiada ze nie bedzie przy kolejnym porodzie, a ja wcale go tam nie chce :)

Odpowiedz
camillee 2010-04-08 o godz. 14:48
0

my wstepnie rozmawialismy i ustalilismy ze maz bedzie przy mnie podczas porodu.
oboje tego chcemy.
mysle ze bedzie dla mnie wsparciem.
no i jak zobaczy ile to meczarni to,
sie zastanowi przed zmajstrowaniem nastepnego ;)

nigdy nie myslalam ze moze to wplynac negatywnie na sprawy intymne.
mysle ze na poczatku bedzie sie troche obawial, zeby nie sprawiac mi bolu,
ale nie sadze zeby cos sie zmeinilo pod tym wzgledem ;)

Odpowiedz
dora24 2010-04-08 o godz. 14:09
0

M był ze mną prawie od samego początku i bardzo mi pomagał, położna dała mu odpowiedzialne zadanie obserwowania tętna płodu bo co chwilę mocno słabło i strasznie się tym przejął i czuł potrzebny, po ok 9 godz. zapadła decyzja o cc i czekał w salce obok ( za szybą) i zaraz po porodzie, po oporządzeniu dostał Majeczkę na ręce i tak ją trzymał do momentu aż mnie zszyli i położna przystawiła mi małą do piersi. Teraz M też chce być przy porodzie, z własnej inicjatywy więc chyba się nie zraził, do spraw " łóżkowych" też nie

Odpowiedz
Anetka74 2010-04-08 o godz. 13:48
0

Przy porodzie naturalnym to chyba raczej bym nie chciała.Jeszcze kurwami bym go obrzucała.pewnie raz by mi przeszkadzał a raz był potrzebny.
Był obecny przy bolesnej punkcji i kazałam mu się zamknąć
Przy porodzie mogłby byc gorzej.
Za to przy cc,jeżeli znieczulenie byłoby ogólne to chciałabym aby on pierwszy wziął nasze dziecko na ręce.
Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat więc nie znam jego zdania.

Pamiętam,że jak rodził się mój brat to mój ojciec na kanapie telewizję oglądał,nic go to nie interesowało.Chyba dopiero na drugi dzień łaskawie poszedl do szpitala.
Więc o uczestniczenie w porodzie nie wchodziło w grę.Zresztą to było 22 lat temu więc rodzinne porody nie były powszechne.

Odpowiedz
Ania 2010-04-08 o godz. 13:48
0

Moj M byl przy mnie od samego poczatku do samego konca. Zaczelo sie jako normlany porod a skonczylo sie cc. Byl na sali porodowej, siedziel przy mnie, wspieral mnie, podawal wszsytko co tylko potrzebowalam. POmagal sie podniesc, zejsc z lozka itp

Pozniej jak lekarz zadecydowal cc to dostal cale wyposarzenie i byl na sali operacyjnej. siedzial za moja glowa.

Sadze ze bez niego bylo bi mi gorzej znjesc to wszystko, bardzo mi pomogl i to nas bardzo a to bardzo zblizylo do siebie.

Nie mialo to zadnego zlego wplywu na nasze zycie "lozkowe"

Ani ja ani on nic nie ogladalismy. Tez nei oczekiwalam od niego zeby tam patrzyl jak by to byl naturalny porod. Sama bym tego nie chciala widziec.

Byl tam po to by mnie wspierac a nie po to by ogladac porod.

Odpowiedz
*ANECZKA* 2010-04-08 o godz. 13:32
0

Ja chyba sama jeszcze nie wiem czy bym chciala aby muj maz byl zemna przy porodzie,wiem ze on jest bardzo wrarzliwy na widok krwi,a patrzac na mnie jak rodze to moze pozniej zle wplynac na nasze zycie lozkowe wiem ze kobieta staje sie pozniej malo atrakcyjna i pociagajaca,ale jesli moj M by sie zdecydowal i sam chcial od siebie to tak ale zmuszac i namawiac napewno go nie bede.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie