• Gość odsłony: 12343

    Moje 3 porody

    Rodziliśmy 2 razy w domu i raz w szpitalu. Ten tekst poniżej napisał mój mąż do książki naszej położnej Ireny Chołuj. Ja jestem niedoszłą położną, mam rok studium za sobą i bardzo mnie interesują zmiany w polskich szpitalach. Obecnie udzielam porad laktacyjnych we współpracy z otwocką porodówką i szkołą rodzenia, ale ten szpital zmienia się bardzo powoli na lepsze Nie chcą mnie wpuścić na oddział położniczy jako wolontariuszki, aby pomagać mamom tuż po porodzie w prawidłowym przystawianiu do piersi itp. Pewnie się boją człowieka z zewnątrz. Więc zostawiam im tylko swoje wizytówki i potem mamy dzwonią jak już mają np. pogryzione brodawki, albo inne problemy.

    NASZE TRZY PORODY

    Mamy troje dzieci. Naszym pierwszym dzieckiem jest Filip. Urodził się w 1991 roku w szpitalu powiatowym w Otwocku. Już wtedy chcieliśmy przeżyć to wydarzenie w gronie rodzinnym, czyli wspólnie. Szukaliśmy miejsca, gdzie to byłoby możliwe. Poród domowy był jeszcze wtedy czymś, o czym tylko czytaliśmy w książkach. Jednak nawet poród w szpitalu w obecności ojca niestety z różnych przyczyn okazał się dla nas w owych czasach niemożliwy. W efekcie otrzymaliśmy doświadczenie porodu szpitalnego ze wszystkimi atrybutami tamtych czasów, wspomnienie, którego nie mieliśmy później ochoty powtarzać. Dość powiedzieć, że ojciec był wówczas osobą niepożądaną na sali porodowej, przeszkadzającą i sprowadzoną do roli odbiorcy matki z zawiniątkiem w którejś tam dobie po porodzie. Był jednak człowiekiem boleśnie odczuwającym rozstanie z żoną i odciętym od wydarzeń, w których główne role odgrywała rodząca, lekarz i personel szpitala. Usłyszenie od położnej ?Ma pan syna? nie mogło w żaden sposób wynagrodzić utraconej możliwości uczestniczenia w porodzie odbieranym osamotnionej żonie przez lekarza. Bezradność, niepewność i w końcu gniew ? to uczucia, które nam towarzyszyły w pierwszych dwóch dniach po porodzie, kiedy to zdrowy Filip dokarmiany sztucznym pokarmem, decyzją lekarza czekał, aż matce minie gorączka. Byliśmy szczęśliwi, kiedy w końcu wszyscy znaleźliśmy się w domu. Nie mieliśmy wątpliwości, że właśnie tu odbędzie się nasz kolejny poród.

    Nastąpiło to dziewięć lat później. Wiedzieliśmy, że wiele zmieniło się w szpitalach przez ten czas. Opinie małżeństw rodzących wspólnie w niektórych szpitalach warszawskich, a także w Otwocku potwierdzały, że rodząca pełni obecnie należną sobie, główną rolę podczas porodu. Wielu naszych znajomych było bardzo zadowolonych ze swoich porodów, jednak nasze zdanie nie zmieniło się. Oboje traktujemy szpitale jako miejsca przeznaczone dla osób chorych, lub potrzebujących medycznej pomocy. Byliśmy przekonani, że nawet po tych zmianach, które nastąpiły, żaden szpital nie zapewni nam atmosfery spokoju i bezpieczeństwa jaką mamy w domu. Wiemy, że doświadczone położne rozumiejące potrzeby kobiet rodzących, idealnie spełniają swoją rolę podczas porodów będących przecież procesem fizjologicznym. Położne takie w bezpieczny i komfortowy sposób potrafią przyjąć (ale nie odebrać) poród w domu, a więc w miejscu, gdzie każdy czuje się najlepiej, czuje się bezpieczny. Nie chcemy przekonywać do porodów domowych osób, które tego się boją, które bezpieczniej czują się w towarzystwie lekarza i w otoczeniu szpitalnych urządzeń monitorujących przebieg porodu. Dla nas bezpieczeństwo to właśnie nasz dom. Czuliśmy się pewnie zapraszając położną Irenę do porodu, wiedzieliśmy, że cała ciąża przebiegała bez zarzutu, robiliśmy przed porodem USG, mieliśmy świadomość, że w sposób dojrzały i odpowiedzialny decydujemy się na domowy poród. Wiedzieliśmy, że nasze dziecko zaraz po urodzeniu spotka się w domowej atmosferze pełnej radości i miłości ze swoimi rodzicami. Chcieliśmy, aby wszystko od tej chwili toczyło się powoli, żebyśmy cieszyli się i smakowali to wydarzenie jak najdłużej. Abyśmy nie musieli potem się rozstawać. W ten właśnie sposób tłumaczyliśmy naszą decyzję rodzinie i znajomym, którzy dziwili się, że teraz, kiedy kobiety mogą już w większości szpitali rodzić z mężami, my chcemy narażać się na takie ryzyko. Nie chcemy podejmować niepotrzebnego ryzyka, ale w tym przypadku zadecydowały korzyści, które możemy osiągnąć dla siebie i dla naszego dziecka. Byliśmy spokojni ale też przygotowani na ewentualną podróż do szpitala. Wiedzieliśmy, że kiedy Irena powie ?Jedziemy?, to po prostu ruszamy do szpitala. Jednak przede wszystkim cieszyliśmy się, że w odpowiednio przygotowanym domu szykujemy się na przyjęcie nowego członka naszej rodziny. I nic nie wskazywało na to, żeby był potrzebny szpital.

    O rozpoczynającym się porodzie powiadomiliśmy Irenę telefonicznie i wiedząc, że będzie u nas za godzinę spokojnie czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Adriana chodziła po domu, liczyła czas pomiędzy skurczami. Ja starałem się być ciągle przy niej, chociaż czasem wolała być przez chwilę sama. Kiedy przyjechała Irena i wstawiła do piekarnika swój zestaw porodowy, zastąpiła mnie przy masowaniu kręgosłupa Adriany. Potem była jeszcze wanna pełna ciepłej wody, w której na chwilę zanurzyła się Adriana i przenieśliśmy się do pokoju, który przeznaczyliśmy na ostatni etap porodu. Adriana miała pełną swobodę w wyborze pozycji, zmieniała je kilka razy, aż w końcu w pozycji półsiedzącej, zawieszona na moich ramionach, urodziła Karolinę. Z pewnością podobnego zakończenia tego etapu porodu nie zapewniłby nam żaden szpital. Pozycja, którą dyktowała Adrianie natura nie jest raczej stosowana na szpitalnych salach porodowych ze względu na niewygodę, której musiałby doświadczać lekarz. A dla nas było to naturalnie piękne i niezapomniane przeżycie. Ponieważ była akurat noc, mała dziewczynka, która nie wiedziała jeszcze co to jasność, nie została oślepiona żadnym ostrym światłem. Nie została również położona od razu na wadze. Kiedy przyszła na to pora, zawisła skulona w tak dobrze znanej sobie embrionalnej pozycji na specjalnej elektronicznej wadze sporządzonej z miękkiej pieluszki przywiezionej przez Irenę. Poznała dotyk skóry mamy, a także taty. Na brzuchu taty nawet zasnęła. Tata również. Na chwilę. A rano poznała starszego brata - jak tylko Filip się obudził. Niczego w nocy nie słyszał i był zaskoczony, że to już, że ma małą siostrzyczkę.

    Podczas tego porodu obecność Ireny dawała nam niesłychane poczucie bezpieczeństwa. Mimo, że nasza położna sama zrobiła wszystko to, co robi cały personel podczas porodu szpitalnego, nie zauważyliśmy, żeby było jej trzy razy więcej. Była to raczej jej dyskretna obecność, słowa wypowiadane w stosownych momentach, niezbędne czynności zauważane kątem oka.... Najważniejszy był nasz poród, nasze przeżywanie radości narodzin nowego człowieka, nasza miłość. Irena była jakby sługą, posłańcem, który przybył, aby nam umożliwić prawdziwe przeżycie czegoś, co zdarza się niezwykle rzadko.

    Dwa lata później szykowaliśmy się do następnego porodu. Mieliśmy już porównanie pomiędzy porodem domowym, a porodem szpitalnym. Nie mieliśmy wątpliwości gdzie powinien odbyć się ten poród, wiedzieliśmy też, kogo zaprosimy na tę uroczystość. Irena oczywiście się zgodziła i znowu wszystko poszło tak, jak to sobie wyobraziliśmy. Pozycja klęcząca, którą tym razem wybrała Adriana, była dla niej bardzo wygodna. Po urodzeniu się główki nastał moment oddechu, kiedy już spokojnie i bez pośpiechu czekaliśmy na następny skurcz. To była niesamowita chwila, kiedy mama mogła dotknąć główki swego dziecka i przywitać je. Emil przyszedł na świat rano, Karolina powitała brata wkrótce potem, a Filip - jak tylko wrócił ze szkoły.

    Nasze porody domowe to właśnie przykłady porodów kierowanych siłami natury, bo przecież to natura dyktowała rodzącej Adrianie ruchy ciała i jego ułożenie. W porodzie domowym to położna, nie zważając na swoją niewygodę, dostosowuje się do pozycji, którą przybiera rodząca. Nigdy też niepotrzebnie nie wykonuje nacięć krocza, które tak często robią lekarze w szpitalach. Łóżko porodowe i przyzwyczajenia lekarzy nie dają kobiecie możliwości wyboru. Mimo to, kiedy podczas porodu uda się uniknąć kleszczy lub cesarskiego cięcia, w odpowiedniej rubryce wpisywany jest ?poród siłami natury?. Teraz, na podstawie własnych doświadczeń wiemy, że to niezupełnie jest tak.

    Wspólne przeżycia podczas porodów domowych pozwoliły nam wejść na inny poziom poznania się. Wyjątkowe, prawie mistyczne, można by rzec ? ekstremalne doświadczenia zbliżyły nas do siebie, chociaż wydawało nam się, że znamy się doskonale. Czujemy również, że nasze dzieci, które przyszły na świat w domu miały od samego początku zapewniony spokój i dostęp do niezmierzonych pokładów rodzicielskiej miłości. Bardzo cenimy sobie to, że nie musieliśmy się ani na chwilę rozstawać. Bardzo jesteśmy wdzięczni Irenie za to, że dzięki niej to wszystko stało się możliwe.

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2011-07-25, 08:51:15
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Martusiaczek 2011-07-25 o godz. 08:51
0

Ja w sumie zgadzam się z Wami obiema, a to dlatego, że dla każdego "poczucie bezpieczeństwa" oznacza co innego :). Ja osobiście bezpieczniej czułabym się, rodząc w szpitalu, ale to moje zdanie :).

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 20:34
0

KINDZIA100 napisał(a):ADRIANE nie zgadzam sie zToba!! Mozesz doswiadczyc tego wszystkiego co jest opisane w twoim liscie rowniez w szpitalu i miec 100% pewnosc if jesli cos bedzie nie tak ,za sciana jest lekarz i cala aparatura ktora moze pomoc Tobie albo dziecku.W tym wypadku liczy sie kazda sekunda.
Pozdrawiam
Kindzia
100% pewności nigdy nie ma. W szpitalu często przeprowadza się pewne procedury (oksytocyna, przebicie pęcherza itd.), które mogą zaburzyć naturalny przebieg porodu i doprowadzić do komplikacji, które w domowym porodzie w ogóle by nie zaistniały.
Ufam mojej położnej i wiem, że gdyby coś zagrażało mnie lub mojemu dziecku, to ona natychmiast wysłała by mnie do szpitala.

Tak naprawdę, to bezpiecznie czuję się tylko u siebie, rodzenie w domu daje mi poczucie spokoju, tego że jestem tu właśnie gdzie powinnam być i robię to co mogłabym zrobić najlepszego już na samym starcie dla swojego dziecka.
A szpitali się boję, tam nigdy nie jesteś u siebie, zawsze jesteś gościem i musisz podporządkować się obowiązującym zasadom, które nie zawsze są takie super zarówno dla matki jak i dziecka. Udowodniono, że już sam wyjazd do szpitala w trakcie zaczynającego się porodu powoduje stres u matki, zmiana miejsca, niepokój związany z niepewnością co tam czeka w szpitalu powoduje wyrzut adrenaliny, która może spowolnić porod. Oczywiście nikogo nie namawiam do rodzenia w domu, czuję jedynie, że dla mnie najbezpieczniejszym miejscem do rodzenia dzieci jest mój dom. Pozdrawiam serdecznie.

Odpowiedz
Andzia_82 2010-09-23 o godz. 04:25
0

Dołączmy sie do
GRATULACJI

Odpowiedz
KINDZIA100 2010-09-01 o godz. 14:56
0

ADRIANE nie zgadzam sie zToba!! Mozesz doswiadczyc tego wszystkiego co jest opisane w twoim liscie rowniez w szpitalu i miec 100% pewnosc if jesli cos bedzie nie tak ,za sciana jest lekarz i cala aparatura ktora moze pomoc Tobie albo dziecku.W tym wypadku liczy sie kazda sekunda.
Pozdrawiam
Kindzia

Odpowiedz
romanka 2010-08-12 o godz. 06:36
0

Wspaniałe porodu, gratuluję!!! Ja niestey musiał rodzic w szpitalu i tylko raz siłami natury, pozniej 2 cesarki!

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-08-09 o godz. 09:33
0

Życzę Ci Dino, aby wszystko ułożyło się po Twojej myśli :)
I napisz potem relację na forum :D

Odpowiedz
Gość 2010-08-09 o godz. 09:25
0

Dzięki za podpowiedź:),

własnie staram się wszystko poukładać pod względem logistycznym i przygotować na ewentualne niespodzianki.
No i oczywiście zaklinam w myslach moje maleństwo, żeby nie celowało w Poniedziałek Wielkanocny ;).

Pozdrawiam serdecznie

Odpowiedz
Gość 2010-08-09 o godz. 04:07
0

Obowiązku zbadania dziecka, to chyba nie ma. Ale byłoby rozsądniej, aby jakiś pediatra zbadał dziecko. Irena nie jest pediatrą, jest położną, więc ocenia parametry dziecka w po porodzie w skali apgar, ale nie bada za pomocą stetoskopu. My zamówiliśmy lekarza z przychodni do domu (wizyta patronażowa), do której zapisaliśmy dziecko, przyszedł na drugi dzień po porodzie. No myślę, że jak Irenka nie wyjedzie na święta, to napewno przyjdzie do porodu nawet w Wielkanoc, ale najlepiej jak to wszystko wcześniej uzgodnicie. Powodzenia :D

Odpowiedz
Gość 2010-08-09 o godz. 02:45
0

Poazdrościć:)!

Mam pytanie - bardzo chciałabym rodzić z panią Chołuj ale mój termin wypada w święta i nie wiem czy się uda... - interesuje mnie jak wydląda opieka nad niemowlęciem po porodzie domowym - kiedy jedzie się z nim do lekarza i czy jest taki obowiąek?kto zapisuje punkty?itp.
Czy mogłabyś napisać kilka słów na ten temat?

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 12:31
0

Dziękujemy bardzo :)

Odpowiedz
Reklama
Panna Cz. 2009-12-16 o godz. 23:16
0

my rowniez gratulejemy :D

Odpowiedz
Gość 2009-12-16 o godz. 10:46
0

gratuluję:)

Odpowiedz
Gość 2009-11-29 o godz. 04:55
0

ja ze względu na poprzednią ciążę zakończoną cc będę chyba zmuszona na poród w szpitalu, ale jakbym miała możliwość też wybrałabym poród w domu. gratuluje udanego porodu.

Odpowiedz
Gość 2009-11-20 o godz. 10:53
0

Gratuluję. Macie dużo szczęścia. Moja mama miała ogomne komplikacje przy swoich 3 porodach, więc ja nie mam wyjścia, muszę rodzić w szpitalu żeby czuć się bezpiecznie. Mam tylko nadzieję, że będę mogła wybrać pozycję. Jeszcze nie jestem w ciąży, wszystko szybko się zmienia, może poród w szpitalu, kiedy będę rodzić umożliwi mi spełnienie mojego marzenia.

Odpowiedz
Panna Cz. 2009-12-16 o godz. 23:16
0

my rowniez gratulejemy :D

Odpowiedz
Gość 2009-12-16 o godz. 10:46
0

gratuluję:)

Odpowiedz
Gość 2009-11-29 o godz. 04:55
0

ja ze względu na poprzednią ciążę zakończoną cc będę chyba zmuszona na poród w szpitalu, ale jakbym miała możliwość też wybrałabym poród w domu. gratuluje udanego porodu.

Odpowiedz
Gość 2009-11-20 o godz. 10:53
0

Gratuluję. Macie dużo szczęścia. Moja mama miała ogomne komplikacje przy swoich 3 porodach, więc ja nie mam wyjścia, muszę rodzić w szpitalu żeby czuć się bezpiecznie. Mam tylko nadzieję, że będę mogła wybrać pozycję. Jeszcze nie jestem w ciąży, wszystko szybko się zmienia, może poród w szpitalu, kiedy będę rodzić umożliwi mi spełnienie mojego marzenia.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie