Podczas zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA media bliżej zainteresowały się jego rodziną, szczególnie żoną Melanią i 10-letnim synem Barronem. Podczas ceremonii wypatrzono kilka momentów, w których Melania wyglądała na smutną, a nawet przerażoną publicznym wystąpieniem u boku męża. Zdaniem przeciwników Trumpa zachowanie jego małżonki miało świadczyć o tym, że jest ona zaszczuta i nieszczęśliwa w małżeństwie z szowinistycznym milionerem.
Spekulacje o tym, że w związku Trumpów nie dzieje się najlepiej powróciły przy okazji ostatniego spotkania prezydenckiej pary z wyborcami na Florydzie. Donald Trump tym razem nie szczędził czułości żonie, przytulając ją i całując przed obiektywami. Melania po raz pierwszy od czasu zaprzysiężenia wygłosiła przemówienie. Zaczęła je od nietypowej prośby, by wszyscy wspólnie odmówili "Ojcze nasz".
Najciekawsze jednak wydarzyło się w chwili, gdy przechadzający się w tyle Donald Trump dotknął ramienia przemawiającej małżonki. W tym momencie Melania miała wzdrygnąć się z przerażenia jak sugerują amerykańskie media.
Według interpretacji przeciwników Trumpa zachowanie Melanii oraz jej zestresowany wyraz twarzy ma świadczyć o tym, że pierwsza dama boi się reakcji męża gdy coś pójdzie nie po jego myśli. Jest zastraszona i żyje w toksycznej relacji z apodyktycznym tyranem.
Czy rzeczywiście można wyciągnąć aż tak daleko idące wnioski z tego nagrania? Obejrzyjcie wideo i samo oceńcie.